Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Wspomnienie bardzo osobiste

NR 4/2018, ss. 30–32

Danuta Dunin-Wasowicz (fot. Archiwum rodzinne)Że z Danką jest źle, wiedziałam już od wielu tygodni przed Jej śmiercią. Marek (mąż) nigdy nie tracił nadziei. Używał formy informacyjnej, unikał ukazującego skrywaną rozpacz tonu felietonowo-komentarzowego, mówiąc np. o tym, że pielęgniarz nosi bezsilną Danusię do wanny. W ten sposób poznawałam coraz gorszą prawdę. 30 października poznałam tę najgorszą, ostateczną: o 8 rano jej zwykły sen, w który coraz częściej zapadała, przekształcił się w wieczny. Odeszła spokojnie, już nie cierpiąc dzięki środkom uśmierzającym ból.

Od tamtej chwili, a zwłaszcza 6 listopada, podczas żałobnego nabożeństwa i pogrzebu na Żytniej i teraz wciąż jeszcze, przewija się w mojej głowie taśma z nagraniami, których dokonała zawodna, niestety, pamięć.

Znałyśmy się z Danusią 88 lat, czyli – rzec można – od narodzin w tym samym, 1930 r. Ona była córką Stanisławy i Józefa Pośpiechów – tata był księgowym w naszej parafii, zaś mój wujek, ks. Ludwik Zaunar, jej drugim proboszczem. Obie rodziny zajmowały mieszkania służbowe w lewej oficynie Pałacu Zuga przy ul. Leszno 20 – obie oficyny poległy podczas zagłady Warszawy po powstaniu, a po wojnie nie zostały, niestety, odbudowane. Do dawnej świetności wrócił główny budynek pałacu z pomieszczeniami parafialnymi, m.in. z salą zborową. I to właśnie na podłodze tej sali w 1930 r. ćwiczyłyśmy raczkowanie, potem chodzenie kuksając się, ściskając, wymieniając całuski, zabawki, cukierki. Działo się to regularnie co tydzień podczas agap. Na tradycyjną „herbatkę” przychodziły po nabożeństwie całe rodziny. Tu był niejako nasz drugi dom. Bardzo byliśmy zżyci.

Podrosłyśmy i rozpoczęłyśmy naukę religii w niedzielnej szkółce. Wśród katechetek były moje obie ciocie: pastorowa Irena i Mela (siostry mojego taty). Mela, nauczycielka i działaczka ZNP, po pierwszej wojnie światowej tworzyła bibliotekę Związku, także szkoły dla pracujących i uniwersytety robotnicze na warszawskim Powiślu, o czym Danka dowiedziała się ode mnie, bo ciocia Mela była uosobieniem skromności i o popisywaniu się czymkolwiek nie było mowy. Pamiętam że Danka, jak już przybywało nam oleju w głowach i dorosłyśmy do używania rozumu, wypytywała ciocię Melę o tamte dzieje. Tak więc bardzo wcześnie ujawniła się jej dziennikarska ciekawość i sądzę, że nie było przypadkiem jej zainteresowanie właśnie tematyką społeczną, edukacyjno-oświatową. Ale o tym za chwilę.

Kiedy powstanie warszawskie padło, Niemcy (o członkach tej narodowości pisało się wówczas małą literą, oczywiście w nieoficjalnych tekstach) weszli na teren parafii pytając, kto tu jest niepolskiego pochodzenia. Najwyraźniej oczekiwali od obecnych odpowiedzi twierdzącej, wszak znaleźli się wśród ewangelików. Ale i Zaunarowie, i Pośpiechowie ich zaskoczyli, nie skorzystali z okazji, aby...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

* * * * *

Irena Scholl – dziennikarka, była przewodnicząca Społecznego Komitetu Opieki nad Zabytkami Cmentarza Ewangelicko-Reformowanego w Warszawie

 

fot. Archiwum rodzinne