Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2021, s. 6–9

Jaroslaw Swiderski (fot. Ewa Jozwiak)25 stycznia zmarł śp. Jarosław Witold Świderski. Pan Profesor – bo tak właśnie wiele osób się do niego zwracało również w kręgach kościelnych – urodził się w Brześciu nad Bugiem. Chyba każdy, kto miał z Nim do czynienia, słyszał opowieść o czasach Jego dzieciństwa, o miasteczkach, w których pastor, aptekarz i nauczyciel byli ewangelikami reformowanymi. I o późniejszych latach Jego wyrastania w diasporze i wyczekiwania na duchownych Kościoła, z rzadka dojeżdżających do miejscowości, w której mieszkał. Stąd pewnie też wzięła się jego bardzo znana opowieść, że nieważne, iż nas, ewangelików reformowanych, jest w Polsce mało. Perfum też używa się niewiele, bowiem chodzi nie o ilość, ale o jakość. I to my, tworzący tak nieliczny Kościół w Polsce, mieliśmy i mamy stanowić o tej jakości. Tym samym Pan Profesor stawiał poprzeczkę bardzo wysoko.

– Z Jarkiem łączy mnie przyjaźń i pokrewieństwo – wspomina prof. Adam Strzembosz, prawnik, były pierwszy prezes Sądu Najwyższego, do którego zwróciłam się z prośbą o wspomnienie Zmarłego. – Nasz wspólny pradziad, Jan Chrzciciel Strzembosz, urodzony w 1820 r. w Wołkowińcach pod Barem, głęboko wierzący katolik, realizujący swoją wiarę w działaniu, znany społecznik, miał pięcioro dzieci: czterech synów i córkę. Ja jestem wnukiem syna, Wacława Mariana (1857–1931), a Jarek jedynym wnukiem Marii (1867–1958), która w 1894 r. wyszła za mąż za Witolda Świderskiego herbu Lubicz – dodaje prof. Strzembosz. – Dziadkowie Jarka mieszkali na Podolu, gdzie mieli majątek ziemski. Podczas pierwszej wojny światowej musieli opuścić wszystko i uciekać na wschód, a potem przenieść się na teren okrojonej Rzeczypospolitej. Witold wkrótce zmarł na serce, a Maria Świderska została z trzema córkami: Zofią, Wandą i Hanną oraz dwoma synami: Jerzym i Zbigniewem (1907–1984). Musiała ich sama wychować, dzielnie stawiając czoło trudnościom dnia codziennego.

Jarosław Świderski przyszedł na świat 16 sierpnia 1935 r. w Brześciu nad Bugiem. – Gdy rodzina w wyniku przesunięcia granic państwowych musiała się przenieść na zachód, aby pozostać w Polsce, babcia Jarka zdecydowała, że z pociągu wysiądą w miejscowości Jarosław, bo tak miał na imię jej dziesięcioletni wówczas wnuk. Tam Jarek chodził do szkoły i zrobił maturę – opowiada prof. Strzembosz. – Ojciec Jarka, Zbigniew, był dentystą, nie wiem, czym się zajmowała mama, Eugenia (1907–1988). Pod wpływem żony ojciec Jarka przyjął ewangelicyzm – dodaje.

– Wiele lat temu Jarosław powiedział mi, że jego mama, Eugenia, pochodziła z ewangelickiego rodu generała Jana Henryka Dąbrowskiego, twórcy Legionów Polskich we Włoszech i uczestnika m.in. czterech kampanii napoleońskich, ewangelika wychowanego na obczyźnie, słabo mówiącego po polsku, a który trafił przecież – niczym wzorzec patriotyzmu – do naszego hymnu – wspomina Barbara Stahlowa, długoletnia redaktorka JEDNOTY.

– Wiedzieliśmy o swoim istnieniu, jednak się nie znaliśmy. Pierwszy raz spotkaliśmy się na obłóczynach ciotki Jarka, Elżbiety, która została dominikanką w Krakowie. Jednak tamto spotkanie nie pociągnęło za sobą od razu głębszej relacji – wspomina prof. Strzembosz. – Mój brat Tomasz dużo intensywniej spotykał się z naszym kuzynem Jarkiem i jego żoną Blanką, brał też udział w dyskusjach w gronie międzywyznaniowym na temat Wyznania Wiary. Wspólne rozważania na ten temat bardzo ich zbliżyły. Również i my zaczęliśmy się spotykać z Jarkami, zrodziła się przyjaźń. Te kontakty mogłyby być częstsze, gdyby na to pozwalało życie – dodaje.

Poszukujący

Jarosław Świderski ukończył Wydział Łączności Politechniki Warszawskiej. Był profesorem elektroniki Instytutu Technologii Elektronowej w Warszawie.

Czasy studiów tak wspominał: „Kończył się rok akademicki 1955/56. (…) Po pomyślnie zdanych egzaminach niektórzy spośród nas usłyszeli z ust asystentów Profesora propozycję: »A może chciałby pan podjąć pracę zawodową w Zakładzie Elektroniki PAN?«. Jako student zostałem zatrudniony w pracowni kierowanej przez magistra Zdzisława Majewskiego na stanowisku »pomoc laboratoryjna«, aby szybko awansować na laboranta, a po paru miesiącach – na technika. Na stanowisko asystenta trzeba było poczekać blisko dwa lata, do uzyskania dyplomu. Pracowałem pod bezpośrednim kierownictwem magistra Stanisława Sikorskiego, montując skonstruowany według jego pomysłu miernik rezystywności nazwany rometrem. Jednocześnie czuwałem nad procesem czyszczenia strefowego (tzw. czesania) germanu, co znakomicie pomagało mi godzić »wyrabianie« ośmiogodzinnego dnia pracy w Zakładzie (przestrzegano liczby godzin, a nie ich określonego usytuowania w ciągu doby czy tygodnia) z normalnymi, dziennymi studiami, zwłaszcza że Zakład Elektroniki mieścił się wówczas na terenie Politechniki w tzw. Gmachu Radiotechniki. »Czesanie« prowadzono nieraz przez 16 godzin na dobę, a pilnując go (ręczne przestawianie strefy, »ręczna« kontrola próżni itp.) można było pisać sprawozdania z laboratoriów, uczyć się do egzaminów. Patrząc z dystansu blisko czterdziestu lat, trudno uwierzyć, że taka praca była dla młodych chłopców interesująca. A jednak. Przyzwyczajeni do prymitywnego wyposażenia ćwiczeń laboratoryjnych i równie prymitywnych urządzeń stosowanych na zajęciach szumnie zwanego koła naukowego czuliśmy się jak przesadzeni z dziecinnego rowerka od razu na samochód. Nim obcowanie ze względnie nowoczesnym sprzętem zdążyło spowszechnieć, przyszedł nowy element – obcowanie z »Nowym«, z czymś, czego jeszcze nikt nie zaobserwował, nie opisał, nie zastosował”[1].

Już wtedy, jako młody człowiek, był ciekaw „Nowego” – i to nie tylko na gruncie zawodowym. Kusiło go odkrywanie rzeczy mu nieznanych, ciągłe „sięganie, gdzie wzrok nie sięga”.

Na moje pytanie, czy można powiedzieć, że Pan Jarosław był nowoczesny, prof. Strzembosz odpowiedział: – Był człowiekiem z „otwartą głową”, myślącym na własny rachunek, nie idącym za schematami. Mimo różnic wyznaniowych nigdy nie było ani śladu sporu na tle religijnym między mną a Nim, czy innymi osobami uczestniczącymi w spotkaniach w szerszym międzywyznaniowym gronie, jak ks. Bogdan Tranda, Basia Stahlowa, Lilka Jełowicka, pastor Mieczysław Kwiecień i inni.

– Jarek na początku nie był ekumenistą, nie zgadzałam się z Nim w tych sprawach – wspomina Barbara Stahlowa. – Powoli podczas dyskusji w tym międzywyznaniowym gronie otwierał się na osoby różnych wyznań.

– Jarka cechowała głęboka wiara połączona z racjonalizmem – mówi prof. Adam Strzembosz. – Prowadził na przykład wykłady dla słuchaczy Uniwersytetu Trzeciego Wieku na temat Księgi Rodzaju w kontekście obecnej wiedzy naukowej. Prosiłem Go, żeby je spisał, bo mnie ten temat żywo interesował. Powiedział, że zrobi to, gdy będzie na emeryturze. Jednak na emeryturze był nadal bardzo zajęty.

W opinii dyrekcji i pracowników Łukasiewicz – Instytutu Mikroelektroniki i Fotoniki był „wybitnym naukowcem i inżynierem, oddanym bez reszty budowie krajowej mikroelektroniki”. Współtworzył Instytut Technologii Elektronowej w Warszawie, był jego wieloletnim sekretarzem naukowym i przez wiele kadencji członkiem Rady Naukowej tego Instytutu.

Był członkiem licznych rad i gremiów doradczych zajmujących się organizacją nauki. Jako naukowiec podlegał ocenom i oceniał dorobek innych, na przykład pisząc recenzje. Robił to szukając złotego środka, czerpiąc inspirację z Biblii. W referacie pt. „Liczbowa ocena pracowników naukowych”, przedstawionym w ramach konferencji Chrześcijańskiego Forum Pracowników Nauki „Nauka-Etyka-Wiara” w Rogowie w 2007 r., dowodził: „Popularna anegdota głosi, że Niels Bohr, w stosunku do pracowników, których wyniki plasowały się znacznie poniżej oczekiwań używał krótkiego zwrotu: »Napracował się pan«, i nigdy nie stosował surowszych określeń. Nasze krajowe doświadczenia z ostatnich kilkunastu lat wskazują, że jedną z podstawowych słabości polskiej nauki, być może najpoważniejszą, jest słabość krytyki. Jeśli krytyka nie ma przekształcać się w osądzanie – musi być oparta na możliwie ścisłej, najlepiej liczbowej ocenie faktów (biblijnych »owoców«). Dzisiejsze naukoznawstwo dysponuje już w tej dziedzinie dostatecznie wypróbowanymi, obiektywnymi metodami, a dość liczne doświadczenia krajowe potwierdzają możliwość ich stosowania w naszych warunkach. Można zaryzykować twierdzenie, że każda ocena ilościowa bardziej odpowiada chrześcijańskiemu poczuciu sprawiedliwości, niż ocena uznaniowa oparta na obiegowych opiniach. Również Biblia podpowiada nam, że każda ocena chwaląca powinna też wskazać na niedoskonałości, a każda krytyczna – na możliwość poprawy”[2].

Aktywista kościelny

Podobnie jak na niwie zawodowej, Jarosław Świderski swoje zaangażowanie w Kościele rozpoczął jako bardzo młody człowiek. Po raz pierwszy pojawił się na zebraniu Kolegium Kościelnego w kwietniu 1961 r., czyli jako 26-latek, i poprosił Kolegium o zorganizowanie zebrania poświęconego sprawom młodzieżowym. Był zaangażowany w pracę Kościoła piastując różne funkcje. Wszedł w skład Kolegium 23 marca 1963 r. wraz z Witoldem Benderem i zajmował się działem: sprawy religijno-społeczne.

– Nasz Kościół stwarza duże możliwości zaangażowania świeckich w posługę, w organizację zwiastowania Ewangelii. Z drugiej strony musi się znaleźć człowiek, który poświęci właśnie konkretny czas, zdolności, wiedzę, poświęci kosztem życia rodzinnego albo kosztem wyrzeczeń finansowych, czy wreszcie kosztem własnej wygody. Poświęci to dla podjęcia honorowej posługi w urzędzie starszego zboru lub starszego Kościoła. Kościół nie może też obyć się bez aktywnych świeckich – wspominał Zmarłego ks. Roman Lipiński podczas nabożeństwa żałobnego, które poprowadził wspólnie z ks. bp. Markiem Izdebskim 6 lutego w Warszawie. – Wszyscy w Kościele poznaliśmy Jarosława Świderskiego jako aktywnego przez 25 lat radcę świeckiego Konsystorza.

Od 1970 r. pracował u boku prezes Konsystorza Zofii Lejmbach. W kwietniu tego roku na posiedzeniu Konsystorza wraz z Celiną Borową przedstawił stan przygotowań do wspólnych z luteranami obchodów rocznicy Konfesji sandomierskiej w Warszawie. W latach 1996–1999 przez jedną kadencję był prezesem Konsystorza.

Przez ponad 30 lat był też aktywnym delegatem na Synod. Przez jedną kadencję pełnił funkcję sekretarza Synodu, aby pokazać, jak powinno się pisać protokoły. Pracował w synodalnej komisji prawa i regulaminów przygotowującej Prawo Wewnętrze Kościoła, jak i tej, która je w 2015 r. znowelizowała. Wieloletnie dyskusje nad prawem i funkcjonowaniem naszej społeczności nauczyły mnie wiele.

Zawsze interesował się dokumentami teologicznymi. Przygotowywał referaty synodalne: m.in. w 1970 r. przedstawił „Współczesne spojrzenie na Ugodę Sandomierską”, w 1973 r. referował opublikowanie Konkordii Leuenberskiej, a w 1976 r. mówił na temat cech szczególnych ewangelików reformowanych.

Zainicjował i prowadził comiesięczne spotkania Warszawskiego Kręgu Dyskusyjnego w parafii warszawskiej, skupiającego zborowników zainteresowanych wymianą myśli na ważne tematy związane z wiarą. Lubił prowokować – do dyskusji, myślenia, stawiania trudnych pytań, do ciągłego poszukiwania. Organizując Krąg chciał, aby jego uczestnicy „wyrażali odwieczne prawdy i dylematy (np. »Nieszczęścia ludzi a dobroć Boga«, »Wolna wola a predestynacja« itp.) językiem współczesnych pojęć”. Dyskusje toczyły się nad wcześniej rozdanymi „prowokacyjnymi” pytaniami.

Znany i lubiany był w kręgach ewangelickich. Miał wielu przyjaciół w Kościele ewangelicko-augsburskim, z niektórymi z nich współtworzył Forum Inteligencji Ewangelickiej, zwane później Forum Ewangelickim (zob. wspomnienie Marii Drapelli i Jana Puczka). Również na tych dorocznych spotkaniach organizował Krąg Dyskusyjny.

Po 1990 r. wielokrotnie uczestniczył w Spotkaniach Ewangelików Czterech Narodów (obecnie noszą one nazwę Spotkań Ewangelików Europy Środkowo-Wschodniej).

Kochający i skory do pomocy

Był żonaty z pochodzącą z Zelowa Blanką z domu Swoboda. Poznali się na kościelnym obozie młodzieżowym w Białym Dunajcu. Później przyszły spotkania w Poznaniu, gdzie Blanka studiowała medycynę. Wzięli ślub w kaplicy Wang w Karpaczu, przecierając szlaki dla innych szczęśliwych małżeństw. Jarosławowi i Blance urodzili się dwaj synowie: Jaromir (ur. 21 września 1963 r.) i Mirosław (29 lipca 1967 r.).

– To było niezwykle kochające się, lojalne małżeństwo. Jarek imponował równowagą, spokojem, chłodną oceną różnych wydarzeń – wspomina prof. Adam Strzembosz.

Jarosław Świderski wraz z Żoną angażowali się w pomoc potrzebującym i robili to z potrzeby serca. W 2019 r. obydwoje zostali laureatami Nagrody im. ks. bp. Jana Niewieczerzała nadawanej przez Diakonię Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP.

– Był bardzo bliską i ważną osobą w moim życiu – wspomina Jarosława Świderskiego Biruta Przewłocka-Pachnik, prezes Diakonii Kościoła (całe wspomnienie tutaj). – W młodości był kumplem, otwartym, wesołym i zawsze skorym do pomocy. Pamiętam obozy młodzieży ewangelickiej, podczas których imponował wiedzą na różne tematy i sposobem jej przekazywania. Był powszechnie lubiany. Już wtedy wykazywał umiejętność rozwiązywania nieporozumień między uczestnikami obozu. Umiejętność tę zachował do końca życia – na przykład podczas zebrań zboru i jako późniejszy prezes Konsystorza. Gdy jako Jego następczyni obejmowałam ten urząd, służył pomocą w każdej sprawie i o każdym czasie. Naprawdę takich przyjaciół rzadko się spotyka!

Człowiek pióra

Żeby poznać poglądy Jarosława Świderskiego, wystarczy sięgnąć do JEDNOTY, począwszy od lat 60. aż do poprzedniego numeru. Pisał m.in. cykl artykułów pod wspólnym hasłem „Młoda Jednota”. Podpisywał je pseudonimem „13” – bo tyle właśnie osób spotykało się co jakiś czas w budynku warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej.

– Te trwające czasem od późnego wieczora do bladego świtu rozmowy i gorące dyskusje były inspiracją do późniejszych publikacji na łamach JEDNOTY – wspomina Barbara Stahlowa. Poruszał wówczas m.in. tematy dotyczące „ujęcia w języku współczesnych pojęć poszczególnych artykułów Apostolskiego Wyznania Wiary”.

Wspomniane wcześniej uwspółcześnianie języka wiary było Jego „konikiem”. Chciał wszystko przekładać na język potoczny, włącznie ze zmianą terminów, które są w Biblii i teologii wręcz „terminami technicznymi”, powstałymi w określonym środowisku i czasie. Od roku 2012, po śmierci Doroty Niewieczerzał, pisywał do JEDNOTY felietony w rubryce „Co Wy na to?”. Niejeden z czytelników czasopisma rozpoczynał jego lekturę właśnie od Jego tekstu.

Gdy do mnie zatelefonował cztery dni przed swoją śmiercią, powiedział, że co prawda kolejny felieton zaczął pisać, ale przeprasza, bo jest chory i chyba już go nie napisze. Nie chciałam wierzyć, że te słowa się ziszczą. A On do końca chciał się wywiązać z danej obietnicy i nie zawieść...

Pan Profesor pozostawił Żonę, Synów, Synową, Wnuczkę i dalszą Rodzinę. I nas, współwyznawców. Wraz z Jego odejściem, odchodzi w przeszłość kawał historii naszego Kościoła.

Będzie nam Cię brakowało, Drogi Bracie!

* * * * *

Ewa Jóźwiak – doktor teologii ewangelickiej, prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w RP, redaktor naczelna JEDNOTY, działaczka ekumeniczna, członkini Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów oraz Wspólnoty Sumienia – Koalicji Wzajemnego Szacunku

 

Na zdjęciu: Jarosław Świderski (fot. Ewa Jóźwiak)

 

Czytaj też:

ks. Michał Jabłoński: Świadek
Wspominam prof. Jarosława Świderskiego jako człowieka głębokiej wiedzy i wiary, parafianina, współwyznawcę, mentora, przyjaciela

Biruta Przewłocka-Pachnik: Takich przyjaciół rzadko się spotyka
Imponował wiedzą na różne tematy i sposobem jej przekazywania, zawsze podszytym humorem

Maria Drapella, Jan Puczek: Profesor Jarek i Forum Ewangelickie
Jego wystąpienia wyróżniały się rzeczowością, przejrzystością i nienaganną kompozycją, a także erudycją i głębią refleksji nad polskim ewangelicyzmem

Stanisław Chodynicki: Cieszył się wielkim autorytetem
Był wspaniałym człowiekiem, o dużej wiedzy, przyjazny ludziom, pomagający innym

____________________

[1] J. Świderski, „Na początku była ciekawość…”, „Prace Instytutu Technologii Elektronowej CEMI” 8 (1992), s. 43–44.

[2] J. Świderski, „Liczbowa ocena pracowników naukowych”, https://docplayer.pl/17310314-Liczbowa-ocena-pracownikow-naukowych-prof-dr-hab-inz-jaroslaw-swiderski-instytut-technologii-elektronowej-warszawa-swider-ite-waw.html (dostęp: 2.02.2021).