Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

„Do anioła zboru w Sardes napisz: To mówi Ten, który ma siedem duchów Bożych i siedem gwiazd: Znam uczynki twoje: Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły.
Bądź czujny i utwierdź, co jeszcze pozostało, a co bliskie jest śmierci; nie stwierdziłem bowiem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem.
Pamiętaj więc, czego się nauczyłeś i co usłyszałeś, i strzeż tego, i opamiętaj się. Jeśli tedy nie będziesz czujny, przyjdę jak złodziej, a nie dowiesz się, o której godzinie cię zaskoczę.
Lecz masz w Sardes kilka osób, które nie skalały swoich szat, więc chodzić ze mną będą w szatach białych, dlatego że są godni.
Zwycięzca zostanie przyobleczony w szaty białe, i nie wymażę imienia jego z księgi żywota i wyznam imię jego przed moim Ojcem i przed Jego aniołami”.

(Obj. 3:1-5)

Moi drodzy,

Kiedy poeta zamyka swe myśli w kształt wiersza, muzyka dodaje do słów melodię, a wykonawca odtwarza to z talentem – wydaje się, że te tak bliskie człowiekowi treści są wyrażone najpełniej. Uważałem, że bardzo będę potrzebował pomocy w dzisiejszym nabożeństwie i dlatego bardzo jestem wdzięczny za tę pomoc w postaci muzyki i pieśni śpiewanych w trakcie nabożeństwa.

Nie ukrywam, że kiedy myślałem o tej chwili, kiedy spotkamy się tu razem i będziemy przeżywać tę uroczystość, wydawało mi się, że powinienem wyrazić moje myśli właśnie słowami pieśni, której przed chwilą słuchaliśmy: Nie mam nic, co bym mógł Tobie dać, nie mam sił, by przed Tobą, Panie, stać, puste ręce przynoszę... Niewątpliwie jedną z moich myśli była myśl o bezradności i słabości. Myśl o tym, że właściwie nie mam nic, czym mógłbym zrewanżować się mojemu Panu.

Zgromadzeni tu jesteśmy z różnych zborów. Kiedy wzrokiem przesuwam po waszych twarzach, to jakbym jechał przez Polskę: z południa – od Katowic przez Kuców, Bełchatów, Zelów do Łodzi, i dalej – przez Żyrardów do Warszawy. Niezależnie jednak skąd pochodzimy i skąd tu dziś przyjechaliśmy, wszyscy stajemy wobec posłania tego tekstu biblijnego, który mamy -rozważać. Jest to list skierowany do zboru w Sardes, ale także do naszych zborów w miejscowościach, które wymieniłem, i do wszystkich pozostałych. Skierowany jest do wszystkich wierzących: do duchownych, świeckich, starszych powołanych na urzędy...

„Nie mam nic, co bym mógł Tobie dać” – to ładnie brzmi. Tak, przyznajemy się do naszych słabości, wyznajemy naszą bezradność, jesteśmy nawet skłonni przyznać się do naszych win. W końcu jesteśmy tylko ludźmi i mówiąc o sobie krytycznie nie tracimy dobrej opinii w oczach innych, bo stajemy wobec nich z godnością, z wewnętrznym przekonaniem, że coś znaczymy. Znaczymy choćby dlatego, że należymy do ludu wybranego, do zboru chrześcijańskiego, do Kościoła Chrystusowego, należymy do naszego Pana i sam Pan wstawia się za-nami. Myślimy też: jeśli ktoś w tym Kościele ma przeżyć opamiętanie, to chyba nie ja? Jestem krytyczny wobec siebie, ale jeśli np. zostałem wybrany na urząd, to widocznie nie jestem gorszy od innych – przecież nie wybiera się najgorszych...

I oto wszyscy dzisiaj stajemy wobec jedynej i niepodważalnej Prawdy Słowa Bożego, która zawiera ocenę dotyczącą nas, naszych zborów, działalności, spotkań i w ogóle – życia. „Masz imię”. Masz imię, z którego jesteś dumny. „Masz imię, że żyjesz”. Żyjesz, więc działasz. „Znam uczynki twoje”. I nagle ta krytyka: „A jesteś umarły!”. A jeszcze pozostaje coś, co nie zostało nazwane po imieniu. Bracie Biskupie, Bracie Prezesie Konsystorza, Bracie Prezesie Synodu, co to jest to „coś”, co nie zostało nazwane, a jest „bliskie śmierci”? Jeśli zdarzyło się wam kiedykolwiek przez chwilę pomyśleć tak, jak mnie, jeśli zdarzyło się wam zastanowić nad tym, kto powinien się opamiętać, to teraz wsłuchajmy się wspólnie w te słowa. Ten, który trzyma w ręku Pełnię, 7 zborów, 7 gwiazd, 7 świeczników. Ten, który trzyma w ręku i rozwija zwój, Ten, który ma prawo decydować o wszystkim, mówi do nas: „Znam uczynki twoje” i: „Nie stwierdziłem, że uczynki twoje są doskonałe przed moim Bogiem”.

Gdybyśmy po jakiejś konferencji czy posiedzeniu komisji spotkali się w ostatniej chwili przed budynkiem parafii obok samochodu i żegnając, zagadnęli: „Słuchaj, mam jeszcze do ciebie jedną sprawę”, to zapewne usłyszelibyśmy w odpowiedzi, jak bardzo jesteśmy zapracowani i zajęci. A więc, to nieprawda, że nasze ręce są puste, bo każdy z nas jest przekonany, że życie jego wypełnione jest rozmaitymi działaniami dla dobra Kościoła, rodziny i że te wszystkie zabiegi, wypełniające nasze życie są zabiegami o sprawę Pana. A więc pełne są nasze ręce, pełne nasze dni i pełne nasze życie dobrych uczynków. A słyszymy: „Nie stwierdziłem (...), by uczynki twoje były doskonałe przed moim Bogiem”.

Siostry i Bracia! To mówi do nas apostoł w imieniu Jezusa. Mówi apostoł, któremu Jezus polecił zapisać te słowa jako list. Zapisać, aby nic nie umknęło naszej uwadze, żebyśmy nie mogli się tłumaczyć, że nie zapamiętaliśmy, bo tylko raz usłyszeliśmy. Te słowa są zapisane i zapieczętowane Jego świętą Krwią. List został napisany, wysłany i doręczony. Ten, kto go wysłał, upewnia nas i powtarza: „Wspomnij więc na to. Pamiętaj, czego się nauczyłeś i co usłyszałeś. I strzeż tego”.

Tak, słyszeliśmy to wielokrotnie i przyjmowaliśmy jako rzecz godną przyjęcia, wspaniałą, oczyszczającą, budującą naszą wiarę. Ten, który do nas napisał, Wierny jest i sprawiedliwy, i do Niego zawsze możemy się odwołać. Odszedł, ale zesłał nam Ducha Pocieszyciela, odszedł, ale przyjdzie powtórnie. Teraz jest Adwent, a ta chwila oczekiwania to nasz wspólny czas – adwentowe napomnienie, adwentowa zachęta. To właśnie dziś w czasie Adwentu, nasz Pan mówi: „Pamiętaj, czego się nauczyłeś i strzeż tego”. Mówi to Jezus Chrystus, który jest Panem i który wie, że wyrok już zapadł. Wie też, że będą ludzie godni, ci, którzy przywdzieją białe szaty. O takich mówi: „Nie wymażę imienia jego z Księgi Żywota i wyznam imię jego przed moim Ojcem i przed Jego aniołami”. A więc, kto będzie w społeczności z Jezusem, kto odwoła się do ceny zapłaconej na krzyżu Golgoty, ten będzie usprawiedliwiony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, ten będzie godny chodzić w białych szatach i tego Jezus się nie wyprze, a jego imię wyzna przed swym Ojcem. Może więc właśnie dziś wolno nam spojrzeć na wydarzenia, których jesteśmy uczestnikami, na tę ordynację, na zaproszenie do Stołu Pańskiego przez pryzmat tych słów.

Wiem, że w tym dzisiejszym dniu ode mnie przede wszystkim oczekuje mój Pan, a także wy – Siostry i Bracia – postawy, gestu, chęci i znaku opamiętania, chęci służby i chęci bycia z wami. Otóż stać się to może tylko wtedy, gdy wszyscy będziemy mocno odczuwać obecność naszego Pana i tę Jego obecność przeżywać, gdy upewnimy się, że jest zaproszenie, obietnica, którą przecież znamy od dzieciństwa. Tę obietnicę: „Już się nie bój dłużej, jam przy boku twym”, Pan nam powtarza i dzisiaj. Ale przyjąć ją możemy tylko wtedy, gdy naszą odpowiedzią będzie opamiętanie, skromność i gotowość przyjęcia tej obietnicy.

Spójrzmy więc na to nasze dzisiejsze nabożeństwo jako na zaproszenie nas wszystkich do Stołu Pańskiego. Nas, którzy zdajemy sobie sprawę, że nasze uczynki nie są doskonałe przed Bogiem, ale dlatego właśnie potrzebujemy Go przy naszym boku. W mojej służbie dla Kościoła i dla was, potrzebuję Jego pomocy szczególnie. Potrzebuję też waszej pomocy, Siostry i Bracia. I chcę was zapewnić, że możecie także liczyć na mnie. Niech ta pieśń będzie naszą wspólną modlitwą:

Już się nie bój dłużej, jam przy bolcu twym!
To pochodnią naszą, gdy w ciemności drżym,
Słońce obietnicy świeci spoza wzgórz:
Otom zawsze z tobą, nigdy nie opuszczę cię już.
Jam nigdy nie sam.
Tak mi mój Pan przyobiecał:
Nigdy nie będziesz już sam!

Powyższy tekst jest skróconą wersją kazania wygłoszonego podczas nabożeństwa ordynacyjnego w parafii ewangelicko-reformowanej w Łodzi, w niedzielę 17 grudnia 1989 r., red.