Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

5/1991

Duch ożywia. Ciało nic nie pomaga. Słowa, które powiedziałem do was, są duchem i żywotem.
Jn 6:63

Zesłanie Ducha Świętego, to wielkie święto Kościoła, poprzedzone jest o dziesięć dni innym wielkim wydarzeniem – Wniebowstąpieniem, wyniesieniem Jezusa Chrystusa, Króla. Brak w tym dniu czerwonej kartki w kalendarzu oraz normalny rytm nauki i pracy sprawiają, że to święto-nie święto przechodzi niemal nie zauważone, choć powinno być dla chrześcijan wielkim dniem przypieczętowania dzieła zbawienia. W powrocie Syna do Ojca zawarta jest bowiem dla Kościoła i obietnica, i początek wyniesienia. Jezus Chrystus zniżył się do nas, grzesznych ludzi, przez wcielenie; przez śmierć i zmartwychwstanie otworzył wierzącym niebo; przez swe człowieczeństwo przygotował dla człowieka miejsce w domu Ojca (Jn 14:1-3); wreszcie – przez wniebowstąpienie postawił pierwszy krok na drodze do naszego wniebowstąpienia, do pełnego zjednoczenia z Nim. A teraz, na koniec, ten cudowny dar Ducha...

Zesłanie Ducha Świętego było wspaniałą odpowiedzią Jezusa, udzieloną gronu uczniów „trwających nieustannie w modlitwie” (Dz. 1:14). Ale ten dar przeznaczony jest nie tylko dla nich, lecz dla wszystkich pokoleń Jego wyznawców, tworzących Kościół Chrystusowy, bowiem – jak to wyraził jeden z teologów – przez nich woda życia popłynęła na pustynię świata, pustynię ludzkich serc.

Do oczekujących i wypełniających nakaz Jezusa, powtórzony przez ucznia Pańskiego, Pawła („bez przestanku się módlcie” – I Tes.5:17), Jezus zsyła Orędownika i Pocieszyciela, który utrwala i kontynuuje dzieło zbawienia w Kościele gromadzącym wszystkich pragnących skorzystać z szansy ratunku. Wydarzenia Zielonych Świąt nie są więc i nie mogą być dla współczesnych chrześcijan sprawą przebrzmiałą: Jezus wciąż obdarza swym Duchem.

Wszak to dzięki Duchowi chrześcijaństwo nie zamknęło się w wąskich ramach niewielkiej grupy ludzi zgromadzonych w Jerozolimie w dniu Zielonych Świąt i wraz z nimi nie umarło, to dzięki Duchowi powstał i rozwijał się Kościół, który trwa, to dzięki Duchowi zostały utrwalone i przekazane przez uczniów słowa Jezusa i cała Jego nauka... Dzięki Duchowi my, ludzie współcześni, spotykamy się ze Zbawicielem w Jego Słowie. Dzięki Duchowi dana nam została nie tylko Boża obietnica, ale i jej wypełnienie... Mamy więc więcej niż świadkowie tamtych wydarzeń sprzed niemal dwóch tysięcy lat, ale też więcej się od nas wymaga.

Życiodajna moc Ducha sprawia, że inaczej patrzymy na fizyczny, materialny wymiar życia. Bo przecież wartość wszystkiego zależy od celu, jakiemu służy. Więc to, co przedtem samo w sobie mogło stanowić cel życia, teraz staje się jedynie środkiem do celu, zaś celem najważniejszym i jedynym jest odtąd Jezus Chrystus i Jego Słowo, które samo jest duchem i życiem. Tak więc, naprawdę tylko On może nam pokazać, czym jest życie; tylko On może przez Ducha dać nam siłę i moc, dzięki którym życie nabierze sensu i wartości; tylko On może nas obdarzyć prawdziwym życiem – w prawdzie i w posłuszeństwie Ojcu; tylko On może nas obdarzyć radością życia, płynącą z doświadczania Jego miłości i pewności, że jesteśmy w Jego rękach, z doświadczania miłości do świata i ludzi, z doświadczania radości, jaka płynie z poprzestawania na małym i cieszenia się wszystkim, co On daje...

Ciało nic nie pomaga... Odtąd nie możemy już dłużej żyć tak, jak gdyby Chrystus nie wkroczył był w nasze życie – pozostając w nieświadomości lub w zamroczeniu materialnym wymiarem egzystencji, nakierowanej na siebie, dla siebie i na swoje ciało. Wszak my już wiemy, że bez Chrystusowego Ducha nie damy sobie rady, zginiemy...

Od dzieciństwa znamy Jezusa i Jego Ewangelię, ale na co dzień jakoś tego nie widać. Brak nam sił, brak nam czasu, by skorzystać z szansy, jaką daje On i Jego Słowo. A przecież ci, co wykorzystali tę szansę, otrzymali wspaniały dar – Ducha Świętego. Jak potężna była to moc, jeśli ta niewielka grupka ludzi potrafiła stawić czoła kilkumilionowej społeczności współziomków i, co ważniejsze, zwyciężyła świat. Powstała wspólnota pozyskanych dla Chrystusa, społeczność Ducha żywiołowo się rozwijająca – Kościół, a panujący w chwale Jezus Chrystus działa przez swego Ducha nie tylko wśród uczniów, ale w nich i przez nich.

„Co mamy czynić, mężowie bracia?” – pytali uczniów świadkowie zesłania Ducha Świętego (Dz.2:37). Podobnie pyta dziś wielu ludzi: co mamy czynić, aby odnaleźć Jezusa Chrystusa? Na pewno nie odnajdziemy Go trwając w izolacji, zamykając się we własnym światku, a sprawy codzienności traktując jako jedyny sens życia. Na pewno nie z dala od sióstr i braci w wierze. Jezus odpowiada wyraźnie: „gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mat.18:20), a to znaczy, że w społeczności Kościoła, we wspólnocie modlitwy, w słuchaniu Słowa, w uczestniczeniu w sakramencie Wieczerzy Pańskiej, w posługiwaniu bliźnim. Tu w pełni możemy otwierać się na działanie Ducha, który daje poznanie, ożywia, odnawia, przemienia...

Chrześcijanie często nie doceniają roli Kościoła, jako społeczności Ducha, w ich egzystencji. Wielu łudzi się, że ze swymi problemami dadzą sobie radę sami, także w sferze duchowej. A przecież choćby doświadczenie uczy, że bez naszego Pana, bez mocy Jego Ducha nic nie jesteśmy w stanie zdziałać. Często nie dostrzegamy, jak wielka ciąży na nas odpowiedzialność – nie tylko za siebie, ale także za bliskich, za dzieci, którym, na przykład, pozwalamy wybierać między nabożeństwem a atrakcyjnym programem telewizyjnym, oczywiście na korzyść tego ostatniego. To prawda, że nikt nie może przyjąć Jezusa Chrystusa, jeśli nie poruszy go Duch Boży (Jn 6:65), ale prawdą jest również to, że człowiek może opierać się działaniu Ducha. Nie Bóg więc odrzuca człowieka, lecz człowiek dokonując niewłaściwych wyborów sam siebie odsuwa od darów łaski, od darów Ducha. Tak wiele darów nam dano, a zarazem zostaliśmy powołani, by służyć nimi innym ludziom. Czy jesteśmy świadomi tego powołania?

Także Kościół, jako owoc zesłania Ducha Świętego, towarzyszy nam od dzieciństwa: przez chrzest, konfirmację, ślub, a już prawie zawsze w żałobie. Wielu zapomina jednak, że w Kościele realizuje się łączność wierzących z Jezusem Chrystusem przez Ducha Świętego. A czyż nie chcielibyśmy odczuć opieki, przewodnictwa i twórczego działania Ducha Bożego, gdy tak trudno nam odnaleźć właściwą drogę i sens życia pośród otaczających nas znaków zapytania?

Pierwsi uczniowie, o czym wyraźnie naucza apostoł Paweł, swoją odwagę, energię i zaangażowanie zawdzięczali trwaniu w społeczności. Bierzmy więc z nich przykład i jak ta grupa w Jerozolimie oczekujmy w gorącej modlitwie na dar łaski Ducha, przez którego Jezus Chrystus chce działać w nas jako twórcza moc miłości, dzięki której rodzi się nowe człowieczeństwo. Prośmy gorąco Boga o ten wielki dar odrodzenia, wsłuchujmy się w Jego życiodajne Słowo. I nie pytajmy trwożliwie: „co mamy czynić, mężowie bracia?”, lecz wołajmy z mocą i gorącym pragnieniem: przyjdź, Duchu Święty! Amen.