Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1993

Napominam was tedy ja, więzień w Panu, abyście postępowali, jak przystoi na powołanie wasze, z wszelką pokorą i łagodnością, z cierpliwością, znosząc jedni drugich w miłości, starając się zachować jedność Ducha w spójni pokoju: jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do powołania waszego; jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkich, przez wszystkich i we wszystkich.

Ef. 4:1-6

Nadszedł kolejny Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan, a wraz z nim pojawiła się refleksja: co uczyniliśmy przez ten miniony rok dla sprawy ekumenii, czy posunęliśmy się choćby o krok na drodze do jedności? Temat tegorocznego Tygodnia: „Przynosić owoce Ducha dla jedności Kościoła” uzmysławia nam, jakie wartości – owoce Ducha – mogą stać się naszym udziałem, który powinniśmy wnosić w budowanie wspólnego dobra. O tych darach Ducha mówi też nasz tekst. Apostoł Paweł wzywa nas do takiego postępowania, które wykaże, że jesteśmy godni powołania, jakie otrzymaliśmy. Naszym świadectwem mają być: pokora, łagodność (wyrozumiałość), cierpliwość i miłość. One ogniskują się na pokoju, który polega na właściwych relacjach międzyludzkich, opartych na pokoju z Bogiem. Ten pokój z kolei prowadzi do jedności Ducha.

Jezus Chrystus, Pan Kościoła, pokazuje, jaką drogą dochodzi się do pokory, łagodności, cierpliwości i miłości. Nie jest to droga łatwa. Człowiek musi usunąć swoje „ja” z centrum swego życia. Jeśli uda mu się myśleć więcej o bliźnich niż o sobie, i czynić dla nich więcej niż dla siebie, wtedy może mówić, że żyje w pokoju z innymi.

Apostoł Paweł też nie bagatelizuje trudności, jakie trzeba pokonać, by współżyć z ludźmi w pokoju. Ale pokój z ludźmi wcale nie oznacza jeszcze jedności Ducha. Droga do jedności jest bowiem dużo trudniejsza. Umiemy sobie wyobrazić harmonijne współżycie przy całej różnorodności wierzeń, przekonań, darów i uzdolnień; nawet do takiej harmonii wzdychamy i za nią tęsknimy. Umiemy sobie także wyobrazić radosne współdziałanie i szlachetne współzawodnictwo w dążeniu do jednego celu. Za urzeczywistnieniem i tego marzenia tęsknimy. Tymczasem jednak nasza grzeszność przytłumia owoce Ducha i sprawia, że w praktyce różnorodność często wzbudza dysharmonię i staje się jednym ze źródeł konfliktów. Niestety, także w społeczności chrześcijańskiej.

Słowa apostoła Pawła, abyśmy „znosili jedni drugich w miłości”, brzmią jak gorzka ironia w konfrontacji z tym, co obserwujemy dziś wokół siebie, na przykład w stosunkach społeczno-politycznych w naszym kraju. Szermując hasłem o „wartościach chrześcijańskich”, jakże w gruncie rzeczy dalecy jesteśmy od ducha Ewangelii! Przekonujemy siebie i innych, że należymy do uczniów Jezusa Chrystusa, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga i że wszystkich uznajemy za bliźnich, podczas gdy tak naprawdę są to tylko deklaracje dobrych chęci. Bo czy rzeczywiście dostrzegamy Boga w drugim człowieku? Czy powoduje nami pokora, czy raczej wyniosłość? Czy uznajemy racje innych, czy też tylko my mamy monopol na prawdę? Jesteśmy pełni współczucia czy raczej potępienia? Cierpliwie wychodzimy innym naprzeciw, czy też oddzielamy się od nich murem obojętności? Akceptujemy drugiego człowieka, czy go odrzucamy? Czy zatem mamy prawo powiedzieć, że „znosimy jedni drugich w miłości”?

Jak więc widzimy, napomnienie apostolskie, abyśmy uzmysłowili sobie sens naszego powołania, jest nadal jak najbardziej aktualne. Zatrzymajmy się przez chwilę na słowach: „jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkich, przez wszystkich i we wszystkich”. Jeden Bóg – Stwórca, Pan, Król i Sędzia, ale też miłujący Ojciec, przynoszący w Synu zbawienie, obecny w całym naszym życiu. On jest Ojcem wszystkich i chce działać przez wszystkich i we wszystkich. A więc i w tobie, i we mnie. W nas! Świadomość takiej jedności całego stworzenia jest nam wprost niezbędna, jeśli mamy zwycięsko pokonać trudności codziennego życia i sytuację kryzysu. Owszem, także materialnego, ale przede wszystkim – moralnego. Potrzeba nam tego poczucia jedności stworzenia, aby łatwiej było przeżyć, abyśmy wspierając się wzajemnie i wychodząc sobie naprzeciw, otwierając się na potrzeby bliźnich i powierzając jedni drugich w modlitwie – zwiększali potencjał dobra, krzewili pokój i budowali dobrą przyszłość naszego kraju i świata.

„Wciąż jeszcze wierzymy inaczej, ale przecież nie w Innego”. Sądzę, że te słowa wielkiego teologa ewangelicko-reformowanego, Karola Bartha, uznawanego za jednego z twórców odnowy Kościoła w XX wieku, powinny stać się punktem wyjścia do naszej praktycznej odpowiedzi na zachętę Apostoła, abyśmy usiłowali „zachować jedność Ducha w spójni pokoju”. Wciąż jeszcze wierzymy inaczej, ale dobrem całego, choć nadal podzielonego, chrześcijaństwa jest prawda, iż „jest jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest”. Różnimy się, choć – jak to wykazują międzykonfesyjne dialogi teologiczne – często różni nas bądź to sam język, jakim próbujemy wyrażać tę samą odwieczną Prawdę: o Bogu i Jego miłości, o naszym powołaniu i zbawieniu w Jezusie Chrystusie („jednym ciele i jednym Duchu”, który jest naszą jedyną nadzieją), bądź też różnorodność zwyczajów i obrzędów religijnych. Ta różnorodność stanowi bogactwo, z którego czerpiąc możemy siebie wzajemnie wzbogacać. My zapewne już to zrozumieliśmy, ale czy są tego świadomi ci, którym nieść będziemy posłannictwo Ewangelii?

Tydzień Modlitwy o Jedność Chrześcijan to urzeczywistnienie pięknej idei. Stwarza on nam szczególną okazję do wspólnego dziękczynienia Bogu za to, co juz się dokonało w Jego Kościele – za to powolne (a dla niektórych ekumenistów – zbyt powolne) otwieranie się na siebie chrześcijan różnych wyznań, za uznawanie się za braci, za zdolność dostrzegania Boga w drugim człowieku – także w tym, który inaczej niż my wyraża swą wiarę. To także szczególna okazja do modlitwy przyczynnej o pomoc w urzeczywistnianiu jedności, której to sprawie przez własną ułomność, grzeszność, ograniczenia i zahamowania ciągle jeszcze bardziej szkodzimy niż służymy.

Dzisiaj szczególnie usilnie powinniśmy szukać dróg jedności, wszakże nie tej formalnej – organizacyjnej i instytucjonalnej – ale jedności w Duchu i w Prawdzie, jedności wiary chrześcijańskiej przy całej różnorodności i bogactwie form jej wyrażania. Powinniśmy to czynić ze względu na wiarygodność świadectwa o Ewangelii Chrystusowej, ze względu na głoszenie żywego Chrystusa temu światu, który coraz częściej odchodzi od Boga, wypiera się Go i zatraca największe wartości człowieczeństwa. Światu, który sam zagraża swemu bytowi, bo godzi w podstawy istnienia.

Pamiętajmy przy tym, że Jezus wymaga, aby każdy z nas dochował Mu wiary oraz świadczył o Nim słowem i życiem, zachowując „jedność Ducha w spójni pokoju”, a także przynosząc owoce Ducha: „Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali...” (Jn 15:16).

Szczególnie gorąco módlmy się więc o to, abyśmy stali się godni Bożego powołania, abyśmy mogli własnym przykładem świadczyć, że jesteśmy dziećmi jednego Ojca, że tworzymy prawdziwą rodzinę wyznawców Jego Syna, Jezusa Chrystusa.

Dziękujmy Bogu, że już natchnął nas do szukania jedności między nami.

Dziękujmy Mu za jedność, jaka już jest naszym udziałem w Jezusie Chrystusie.

A patrząc na Jego Osobę uczmy się, jak mamy postępować, aby osiągnąć społeczność z Bogiem i ludźmi. Aby słowa Apostoła: „jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; jeden Bóg i Ojciec wszystkich, który jest ponad wszystkich, przez wszystkich i we wszystkich”, nigdy nie brzmiały fałszywą nutą w naszych ustach. Amen.