Drukuj

12 / 1993

Cicha noc! Święta noc!
Chryste, Twej łaski moc
śmierć zwycięża,
moc grzechu i cień.
Więc zabłysnął
zbawienia już dzień
nam w narodzeniu Twym.

        J. Mohr

Święta Bożego Narodzenia w świecie dzisiejszym... Każdy przeżywa je na swój sposób. Jeden powie: „Zasłońmy okna, wyłączmy telewizor, zapomnijmy na moment o świecie za oknem, niech Święta będą czasem pociechy”. Drugi zaś powie: „Jak możesz obchodzić Święta w zaciszu swego domu, podczas gdy dookoła dzieje się tyle strasznych rzeczy na świecie?”. A jeszcze ktoś inny: „Nie mówcie mi ciągle o wielkim świecie za oknem, bo ja w swoim małym świecie też swoje przeżyłem!” Tęsknimy za nastrojem dobrych, starych Świąt, ale czy on jeszcze kiedyś powróci?

Chrześcijanie wspominają w czasie tych Świąt, jak Bóg zstąpił do chimerycznego ludzkiego świata; jak pośród tych wszystkich strasznych wydarzeń, w świecie zupełnie od Boga oderwanym, ukazał się po to, by do nas dotrzeć. Świat na razie pozostaje jeszcze taki, jaki był - wraz z tymi wszystkimi okropieństwami, z głodem i zimnem - ale Bóg już przybył i jest obecny wśród ludzi i dla ludzi dostępny. Również dzisiaj. Tylko że łatwo Go nie zauważyć, tak jak wówczas łatwo było nie zauważyć żłobka w Betlejem. Cesarz w Rzymie nigdy nie zapytał: „Słuchajcie, cóż to za żłobek tam, w Betlejem?”

Aby napotkać Boga w naszym świecie, trzeba wyrwać się z młyna naszych zajęć, trzeba przestać przeskakiwać z jednego programu telewizyjnego na drugi. Trzeba przystanąć, słuchać i spytać samego siebie: do czego dążę i czemu to służy? Trzeba naprawdę patrzeć swoim bliźnim w oczy. Jeśli na to nie masz cierpliwości, wtedy będą to kolejne stracone Święta...

Chrześcijanie wspominają, jak Bóg zstąpił do naszego świata - mały jak człowiek, delikatny jak dziecko. Może wolałbyś, żeby przyszedł był inaczej? Żeby raczej ukazał się nam w postaci mocarza? Żeby coś zrobił! Skoro chce, abyśmy w Niego uwierzyli, niech się zatroszczy o to, aby w Jego świecie nie było tego okropnego bałaganu. Dla Niego przecież nie jest to zbyt trudne. Boże Narodzenie to piękne święto, ale czy jako wydarzenie, jako przejaw ingerencji Bożej, nie jest zbyt znikome, zbyt błahe na to, aby być skuteczne?

Obawiam się, że - myśląc o Bogu - często nie mamy cierpliwości, aby myśleć do końca. Bóg naszych oczekiwań przypomina niekiedy staroświeckiego służącego z angielskich powieści: ty robisz swoje, a On po cichu po tobie sprząta i troszczy się o to, żebyś miał co jeść. W swoich modlitwach wskazujesz Mu rozmaite rzeczy, które ma załatwić lub naprawić. A jeśli Go nie potrzebujesz. On ma się trzymać skromnie i cicho w cieniu, bo najważniejsze jest to, żebyś ty mógł spokojnie kontynuować swoje zajęcia. Ma słuchać twoich opinii i sądów w pokornym milczeniu i nigdy nie wchodzić ci w słowo. Jest to Bóg, któr o wszystko się troszczy, a ty od czasu do czasu dajesz Mu to, co Mu się należy...

Tylko że coraz więcej ludzi uważa, iż widocznie wcale tak bardzo się nie troszczy, skoro jest tyle nędzy i nieszczęść na świecie. Nic więc też dziwnego, że coraz mniej ludzi jest gotowych w takiego Boga wierzyć.

Pozostają zatem dwa sposoby, na które Bóg może wkroczyć w nasze życie. Pierwszy to taki, że Bóg rzeczywiście przyjdzie zrobić porządek, że powie: „Dosyć, nie mogę już na to patrzeć, koniec tej zabawy w dzieje świata”. Wierzymy, że kiedyś w taki właśnie sposób Bóg przyjdzie. Nie po to jednak, aby naprawić to i owo, tu i ówdzie, podczas gdy my dalej będziemy robić swoje, lecz po to, aby wszystkiemu położyć kres i wszystko osądzić. Przyjdzie jako Sędzia całego świata i w świetle wszystkiego, co się dzieje, oceni i twoje życie. Najwyższy na to czas. Ale czy naprawdę to jest to, na co czekasz?

Jest i drugi sposób, w jaki Bóg może wkroczyć w nasze życie: nie od zewnątrz, mocarnym swym ramieniem (bo czy byś to przeżył?), lecz jako cicha moc od wewnątrz, która najpierw zdobywa twoje serce i przygotowuje cię dla świata, za którym On tęskni. A Dzieciątko z Bożego Narodzenia, Jezus z Nazaretu, to właśnie jest cały ten Bóg objawiający się jako cicha moc w naszym życiu. Bóg, który nie chce nam spuścić lania, lecz pragnie nas do siebie nawrócić. Oto Jego propozycja: jeśli pozwolisz Mu, tej cichej mocy, działać w tobie, wtedy odpuszczona będzie twoja wina, a ów nowy świat stanie i przed tobą otworem. Jeśli zaś Mu nie pozwolisz, to czyż ów nowy świat nie okazałby się taki sam, jak nasz obecny?

Chodzi więc o to, czy wpuścisz tego „delikatnego” Boga. Czy będziesz gotów przystanąć, pomyśleć, zauważyć tkliwe uczucia, pozwolić sobie na wzruszenie, wysłuchać drugiego człowieka i nieść w swoim sercu Słowo Boże, choć nie wiesz jeszcze, co ono przyniesie; czy będziesz otwarty na niespodziewane zdarzenia, na głosy, które nie znajdują słuchacza. Jeśli pragniesz, aby Bóg Sędzia kiedyś przyznał się do ciebie w twojej słabości, to wiedz, że przyszedł na świat jak ty i że przyszedł do ciebie, abyś i ty przyznał się do Niego w swoim życiu. Jeśli chcesz wiedzieć, czy Jego słowa są prawdziwe, bądź uważny i otwarty, abyś zauważył Jego wstąpienie w Twój świat, abyś Go nie usunął nie spostrzeżonego, nie zamazał Jego śladów ostrymi słowami cynicznego człowieka.

Dla wielu ludzi wiara stała się niewiarygodna. Jeśli z Boga uczyniłeś staroświeckiego służącego, to przyznaję im rację. Lecz wiara może oznaczać doświadczanie rzeczywistości Boga jako cichej mocy pośród nękanego gorączką świata. Do tej wiary Dzieciątko w Betlejem pragnie nas zaprosić. I każdy, kto chce przyjąć to zaproszenie, będzie mile widziany. Amen.