Drukuj

1 / 1994

Zaiste, już za małą chwilkę Liban przemieni się w urodzajne pole, a urodzajne pole będzie uważane za las. W owym dniu głusi będą słyszeć Słowa Księgi, a oczy ślepych z mroku i ciemności będą widzieć; pokorni zaś na nowo będą się radować Panem a ubodzy weselić Świętym Izraelskim. Gdyż nie będzie tyrana i skończy się szyderca, i będą wytępieni wszyscy, którzy czyhają na sposobność do zbrodni [...]. Dlatego tak mówi Pan, Bóg domu Jakuba, ten, który odkupił Abrahama: Jakub nie dozna wtedy hańby i nie zblednie wtedy jego twarz, bo gdy ujrzą wśród siebie dzieło moich rąk, uświęcą moje imię i Świętego Jakubowego będą czcić jako Świętego, i będą się bać Boga Izraelskiego. Ci, którzy duchowo błądzili, nabiorą rozumu, a ci, którzy szemrali, przyjmą pouczenie.

Iz. 29:17-20.22-24

Badacze zajmujący się fenomenem osoby ludzkiej na ogół zgodnie wskazują dwa podstawowe czynniki ograniczające człowieka w jego wymiarze fizycznym, materialnym. Są nimi przestrzeń i czas. Rozwój wiedzy umożliwił ludziom przezwyciężenie pierwszego z tych czynników. Obecnie największe nawet odległości nie stanowią dla nas problemu. Wyposażeni w najnowsze zdobycze techniki pokonujemy odległości, o których naszym przodkom sprzed kilkudziesięciu zaledwie lat trudno było nawet marzyć. Posłuszni wezwaniu zawartemu w I Mojż. 1:28 – „Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną..." – podporządkowaliśmy sobie przestrzeń wokół nas tak, że niemal przestała nas ograniczać.

W odróżnieniu od wymiaru przestrzennego czas wciąż jednak pozostaje problemem. Potrafimy go coraz dokładniej mierzyć, ale jego ciągły upływ dokonuje się poza zasięgiem ludzkich oddziaływań i kontroli. Wprawdzie umysł człowieka pokusił się już w tej sprawie o znaczące rozwiązania teoretyczne, ale w praktyce wciąż nie jesteśmy w stanie wpływać na zjawisko umykającego czasu. Może dlatego właśnie jest ono dla nas tak fascynujące. Każdy, gdy tylko gonitwa codzienności pozwala mu na to, próbuje cofnąć się pamięcią ku pewnym faktom z przeszłości. Ludzie starsi wspominają młodość, młodzież wraca niekiedy myślami do dni dzieciństwa, dzieci w szkole wspominają wakacje. W tej krótkiej chwili – pomiędzy tym, co nazywamy „wczoraj", a tym, co „nazajutrz" – którą określamy „dniem dzisiejszym", staramy się odnaleźć choć kilka minut na to, by przenieść się myślami w przeszłość, zapewniając sobie przynajmniej złudzenie panowania nad oddanym nam do dyspozycji czasem.

Równie mocno niepokoi nas to, co nadejdzie. Pragnienie uchylenia zasłony czasu, która oddziela nas od przyszłości, to jedna z najpowszechniejszych ludzkich tęsknot. Także w dzisiejszych czasach, w dobie rzekomego triumfu rozumu i jego prawideł nad „przesądami" z epok ubiegłych, podejrzanie szeroką klientelę znajdują różnego rodzaju „przepowiadacze przyszłości", podejrzanie dużą liczbę czytelników – wznawiane ostatnio powszechnie „proroctwa" Nostradamusa, Sybilli czy „królowej Saby". Jak widać, żądza poznania, która kazała naszym przodkom spoglądać w gwiazdy, wróżyć z lotu ptaków czy stąpania świętych zwierząt, jest nie tylko czymś powszechnym, ale i trwałym.

Świadomi, że potrzeba specjalnych uzdolnień, by spoglądać w przyszłość, ludzie różnych kultur doprowadzili do wykształcenia się grupy „profesjonalistów" z tym zakresie, których nazywano prorokami. Zadanie przepowiadania przyszłości tak dalece zrosło się w naszej świadomości z funkcją proroka, że gdy sięgamy po Biblię, z wielkim trudem przychodzi nam odróżnić występujących na jej kartach proroków i ich posłannictwo od znanych nam skądinąd wróżbitów.

Tymczasem prorok w Izraelu był kimś więcej niż jedynie zawodowym „przepowiadaczem przyszłości". Był specjalnym wysłannikiem Pana, nosicielem szczególnego daru – daru odczytywania „Bożych dróg". W czasach, gdy kanon ksiąg Pisma Św. nie został jeszcze ostatecznie sformułowany, podstawowym zadaniem proroka była taka interpretacja rzeczywistości, dzięki której przestawała być ona plątaniną przypadkowych wydarzeń, a stawała się areną świadomej działalności świętego Boga – Ojca miłującego swój lud wybrany. Prorok był, za sprawą łaski Bożej, prawdziwym duchowym tytanem wśród ludzi bez reszty pochłoniętych własną codziennością. Zarazem jednak zwłaszcza gdy głosił rzeczy niepopularne – bywał odsuwany na margines społeczeństwa.

Dziś, gdy jesteśmy przyzwyczajeni do głoszenia Słowa w sposób nie pozbawiony pewnej elegancji, trudno nam wyobrazić sobie, że Boży wysłannik mógł przypominać – zarówno wyglądem, jak i statusem społecznym – raczej bezdomnego z Dworca Centralnego w Warszawie niż któregoś ze znanych nam pastorów. Na co dzień odnoszono się doń z tą charakterystyczną mieszaniną lęku i pogardy, którą i my tak często obdarzamy osoby „inne". Warto o tym pamiętać, gdy wczytujemy się w treść biblijnych proroctw siedząc wygodnie w fotelu, bezpieczni w zaciszu naszych mieszkań, lub gdy słuchamy ich w stylowym wnętrzu kościoła.

Tematem naszych rozważań jest właśnie orędzie jednego z owych „tytanów ducha". Co więcej, Izajasz książę proroków, ewangelista Pierwszego Przymierza – posiada w „prorockim rankingu" notowania szczególnie wysokie. Ten Judejczyk, działający w II poł. VIII w. przed nar. Chr" cieszy się szczególnym szacunkiem chrześcijan. Pomimo że jego działalność szczególnie mocno wiązała się z politycznym „tu i teraz" Palestyny tamtego okresu – zagrożonej militarną ekspansją Asyrii – my, chrześcijanie, dostrzegamy w jego przekazie mnóstwo elementów ponadczasowych, odnoszących się do naszej rzeczywistości religii Nowego Przymierza. Spróbujmy również w ten sposób odczytywać zacytowany na wstępie fragment Izajaszowego proroctwa.

Zastanówmy się, kim jest adresat Bożego poselstwa przekazywanego przez proroka. Ze słów zawartych w wersetach 22 i 23 wynika jasno, że jest nim „dom Jakuba" – Izrael. Powinniśmy o tym pamiętać, aby uniknąć fałszywego mniemania o odrzuceniu Izraela i zastąpieniu Synagogi przez Kościół w związku z nie-rozpoznaniem przez większość Ludu Wybranego wysłanego doń Mesjasza. Ludzka zatwardziałość i niewierność nie jest bowiem w stanie zniweczyć decyzji „Boga wiernego słowom swym". Tragedia odrzucenia i uśmiercenia Syna Bożego nie przestaje być tragedią, ale dla nas – chrześcijan pochodzących z pogan – stanowi szansę. Dzięki niej, dzięki łasce płynącej z Chrystusowego krzyża, każdy z nas może dostrzec siebie jako adresata słów tego proroctwa, jako dziedzica Bożych obietnic. Zarazem rola, jaką pełni Izrael – zwłaszcza w dniach ostatecznego spełnienia, których dotyczy proroctwo i których nadejście zapowiedział swą bytnością wśród ludzi Jezus Chrystus – pozostaje rolą szczególną. Każdy, kto ma w tej sprawie jakieś wątpliwości, powinien sięgnąć do tekstu Listu apostoła Pawła do Rzymian, zwłaszcza zaś do rozdziałów 9-11.

Skoro już odnaleźliśmy się w gronie adresatów orędzia Izajasza, pora zapytać z kolei o to, do czego wzywa nas dzisiaj to proroctwo. Jakie zadania nakłada Pan na swój Kościół w dążeniu do tego, aby „uświęcać Boże imię", aby „ci, którzy duchowo błądzili, nabrali rozumu, a ci, którzy szemrali, przyjęli pouczenie" (por. w. 23 i 24)? Przede wszystkim musimy mieć świadomość tego, że jesteśmy powołani do dzieła polegającego na przywiedzeniu świata do opamiętania. My, którzy nie możemy nic uczynić dla własnego zbawienia, rozstrzygniętego i darowanego nam jedynie z łaski – mamy być współpracownikami Boga w dziele duchowej odnowy naszych braci. Ponadto (zob. w. 18 i 19) powinna towarzyszyć nam świadomość tego, że – abyśmy w dziele tym mogli wziąć udział – musimy się stać „społecznością słuchającą". Mamy słuchać po pierwsze tego, co pragnie nam przekazać Bóg w swoim Słowie: „W owym dniu głusi będą słyszeć słowa księgi" (w. 18a), po drugie zaś – odgłosów dochodzących z otaczającego nas świata. Wsłuchiwanie się w Słowo Boże wyznacza jedyny grunt naszej wiary, natomiast to, co dociera do rias z naszego otoczenia, zakreśla ramy naszej służby, diakonii Kościoła. Słuchając jednych i drugich wieści oraz pilnie wypatrując „w mroku i ciemności" (w. 18b), skąd dochodzić może wołanie o pomoc, stajemy się prawdziwymi współpracownikami Pana.

Pastor Martin Luther King napisał kiedyś, że ulegamy złudzeniu, jeżeli sądzimy, że Bóg usunie zło ze świata przez jakiś oszałamiający cud. My sami mamy z Bożą pomocą i pod Bożym kierownictwem „zwyciężać zło dobrem", oczekując, ale właśnie w sposób czynny, wypełnienia proroctw. Jeśli będziemy wierni temu powołaniu, stając się Kościołem diakonii, możemy być pewni, że staniemy się uczestnikami wypełnienia się słów Izajaszowego proroctwa:

„Pokorni na nowo radować się będą Panem, a ubodzy weselić świętym Izraelskim" (w. 19). Amen.

[Autor jest studentem IV roku Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej – red.]