Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7 / 1994

Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie! Do kogo pójdziemy?
Ty masz słowa żywota wiecznego.

Jn 6:68

Zgorszenie to jedno z najbardziej przykrych doznań. Kto czuje się zgorszony, ten odwraca się i odchodzi. Jednocześnie – co za paradoks – skandale jak mało co przyciągają naszą uwagę. Bezczelność i tupet grzeszników interesuje telewizję i gazety. Najbardziej dotyczy to polityki, wielkich interesów i sławnych ludzi. Im większa władza, tym większa siła zdolna złamać moralne prawa ogółu. Słabi i bojaźliwi nie wywołują skandali. Mogą jedynie przeżywać z ich powodu zazdrość lub zgorszenie.

Oczywiście chrześcijanom nie wolno dawać powodu do zgorszenia. Zwłaszcza nie wolno gorszyć dzieci. Takie przewinienie powoduje straszny gniew i wyrok Jezusa. Ufność dziecka jest bowiem wzorem prawdziwej wiary i zaufania do Niebiańskiego Ojca. Najczęściej jednak to nie dzieci, lecz dorośli odchodzą ze swoich zborów na skutek zgorszenia postępowaniem księdza, pracowników zborowych, członków rad parafialnych albo sąsiadów z ławki kościelnej. Dzieje się tak, bo z jednej strony brakuje nam zdolności przewidywania, a z drugiej – przebaczenia.

Rozważany tu fragment Ewangelii zawiera rozsądne pytanie porywczego zazwyczaj apostoła Piotra: „Panie! Do kogo pójdziemy?”. Pytanie padło w sytuacji, gdy niektórzy uczniowie zgorszyli się nauką Jezusa i opuścili Go. Czy fakt ten oznacza, że Chrystus nie wykazał dostatecznej ostrożności, że powinien był posłużyć się bardziej dyplomatycznym językiem mówiąc prawdę o swoim życiu, śmierci i znaczeniu swojego posłannictwa? Jedno jest pewne – nie skierował tej twardej mowy do dzieci ani do „maluczkich”, lecz do uczniów. Niezwykły nauczyciel zastosował niezwyczajne środki. Tak, słowami o spożywaniu swego ciała Jezus wywołał skandal, w wyniku którego odeszło od Niego wielu, a pozostało niewielu, ale za to wiernych. Wiernych i cierpliwych uczniów, przebaczających swemu Mistrzowi słowa i zachowania, których jeszcze nie pojmowali. Przed odejściem powstrzymała ich myśl, że jeśli Jezus jest tym, za kogo się podaje, to mimo wszystkich okoliczności nie wolno im od Niego odejść, bo poza Nim nie ma nigdzie miejsca dla tych, którzy chcą być uczniami prawdy, poszukiwaczami życia i źródła światłości.

Jeśli zatem znasz, Siostro i Bracie, kogoś, kto chce odejść z Kościoła, zadaj mu to pytanie: – Dokąd pójdziesz? Czy chcesz stać się tzw. bezwyznaniowcem? Ateistą? Wyznawcą jakiejś szalonej sekty? Kiedy odejdziesz, to i tak w sercu pozostanie ta sama tęsknota, a w życiu te same słabości i grzechy. Prawda jest jedna, więc kto porzuci prawdę, znajdzie się w kłamstwie. Życie też jest jedno i jedno jest źródło życia. Kto je zatruje, będzie chory.

Z pewnością wokół nas, także w Kościołach, dzieje się wiele spraw w gruncie rzeczy dość skandalicznych. Spróbujmy o nich spokojnie pomyśleć i szczerze porozmawiać. I w moim zachowaniu zapewne mogą się znaleźć słowa i czyny dla niejednego niezrozumiałe, może nawet obrażające czyjeś poczucie wartości lub uczucia religijne albo szczególne normy moralne. W pracy duchownego, w mojej rodzinie, w mojej modlitwie są, być może, sprawy, które stanowią obrazę dla Stwórcy i stworzenia.

Od tego nie da się tak po prostu uciec. Wygląda na to, że skandal jest częścią doczesności i ziemskiej egzystencji. Choć trzeba także przyznać, że wiele zgorszeń bierze swój porządek nie w jawnym i świadomym grzechu (moim lub bliźniego), ale w braku zrozumienia ze strony innych. Wywoływanie zgorszenia nie jest sposobem naśladowania Jezusa, choć to przecież nie kto inny jak właśnie Jego wierni naśladowcy, pierwsi chrześcijanie, gorszyli współczesnych „bezbożnością” i spożywaniem ciała i krwi Zbawiciela.

Czy zauważyliśmy, że o ile pozytywną treścią Ewangelii są słowa i znaki Jezusa, o tyle negatywną – reakcja słuchaczy i obserwatorów, ich brak zrozumienia, z którym idzie w parze niedostatek cierpliwości? Ci, co odeszli, nie mogli pogodzić się z faktem, że nie rozumieją słów Jezusa: „Ja jestem chlebem [...]. Kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ten ma żywot wieczny”. Twarda mowa Jezusa Chrystusa w Kafarnaum stała się skandalem dla uczniów Pańskich. Nie potrafili jeszcze przyjąć dosadnej mowy o krzyżu.

Ale uczniowie muszą wreszcie zacząć poznawać wyjątkowy i duchowy wymiar nauki swojego Nauczyciela. Muszą pojąć, że Jego nauczanie jest przepełnione duchem i życiem z wysokości. Tak jak i On sam, pochodzi ono od Ojca, z wysokości, wprost ze źródła wszystkiego, co istnieje, ze źródła wszelkich słów, obrazów, symboli, stanów i procesów, możliwości i faktów. U Boga, który jest na początku, wszystko jest możliwe. Nasze „świętości” – zdrowy rozsądek, logika, nauka, myśli, spojrzenie na różne sprawy i tradycyjne ich interpretowanie – są zawsze przykute do materii i śmierci, podczas gdy słowa Chrystusa, nawet te o śmierci, są duchem i żywotem.

Stajesz więc przed dylematem, który musisz rozważyć: Tak, czasem jestem Ewangelią zgorszony i nie rozumiem wszystkiego. Ale czy to powód, aby odejść? Wszak to, co łatwe, zazwyczaj bywa powierzchowne i nie wytrzymuje próby czasu, a gładkie słowa i pochlebne opinie ludzkie nie zawsze przystają do rzeczywistości. Musimy więc wybrać między nimi a twardą mową Chrystusa, między zgodą na zaszokowanie Jego nauką a zgorszeniem i pokusą odejścia. Oto wielki egzamin dla chrześcijanina!

Jezus – Pan panów, Król królów i Prorok proroków – to mistrz zbawiennej i objawiającej prawdę prowokacji, to Nauczyciel przewyższający pod każdym względem i tak już niezwykłego Jana Chrzciciela. Choćby w porównaniu z tym, co on głosił i jak to głosił, nasze współczesne kazania są wręcz słodkie i o wiele za gładkie. Czy teologia w ogóle potrafi wyczerpująco objaśnić to, co samo w sobie jest olśniewającym objawieniem? Czy potrafi poradzić sobie z zaprzepaszczającym zbawienie buntem i zgorszeniem cielesnych, nie przemienionych umysłów?

Natchniony wiarą apostoł wyraźnie wyznaje: „Ty masz słowa żywota wiecznego”. Piotr nie zna nikogo innego. Tylko Jezus jest w posiadaniu słów, które niosą w sobie pełnię życia. Tymczasem niektóre z nich są bardzo szorstkie: „Nie szemrajcie między sobą. [...] Są pośród was tacy, którzy nie wierzą. [...] Jeden z was jest diabłem”.

Czytając Ewangelię, automatycznie odnosimy do siebie słowa obietnic Bożych i Chrystusowej pociechy. Czerpiemy z nich nadzieję, wspieramy na nich swoją wiarę. Szczególnie pięknych i mile dla nas brzmiących wypowiedzi Jezusa uczymy się na pamięć jako złotych wersetów, wpisujemy je do życzeń i dedykacji, umieszczamy w kalendarzach i na plakatach. Natomiast Jezusowe słowa-skandale wygładzamy, „unieszkodliwiamy” lub pomijamy. Bo, być może, nie mamy teraz czasu, aby się nad nimi zastanawiać, bo sprzeciwiają się one tzw. zdrowemu rozsądkowi i stereotypom, bo Bóg nie ofiarował nam jeszcze tej chwili, kiedy to, co jest Objawieniem, stanie się nim także dla Ciebie i dla mnie. Niekiedy tylko chwile i miejsca osamotnienia, choroby, więzienia i obozy stają się dla chrześcijan czasem otwarcia oczu na działanie Ducha Jezusa, który przypomina nam Jego słowa i wprowadza we wszelką prawdę. Słowa życia, pochodzące od świętego Boga, a wypowiedziane do nas ustami Jezusa, są wtedy ważniejsze od naszych uraz, od ludzkich wartości i zgorszeń.

Panie Jezu Chryste, chcę słuchać Twoich słów. Pomóż mi, abym się nie zgorszył i nie odszedł. Ty masz słowa żywota wiecznego. Amen.

Ks. Piotr Szarek

[Autor jest pastorem zboru ewangelicko-augsburskiego w Starym Bielsku (Bielsko-Biała), wybranym na urząd proboszcza we wrześniu 1993 r. Absolwent Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, doktoryzował się z teologii w 1991 r. – red.]