Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1994

Rzekła Marta do Jezusa: [...] wiem, że o cokolwiek byś prosił Boga, da Ci to Bóg. Rzekł jej Jezus: Zmartwychwstanie twój brat. Odpowiedziała Mu Marta: Wiem, że zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym. Rzekł jej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to?

Jn 11:22-26

Rozmowa między Jezusem a Martą toczyła się pod Betania, niedaleko Jerozolimy, w cztery dni po pogrzebie Łazarza, brata Marty i Marii, przyjaciela Jezusa. Maria była tak wstrząśnięta śmiercią brata, że nie ruszyła się z domu, by pobiec, jak jej siostra, na spotkanie Jezusa. Może miała do Niego żal, że mimo zawiadomienia o chorobie Łazarza zwlekał z przybyciem? Nie Maria więc rozmawiała z Mistrzem, choć zdawałoby się, że bardziej od siostry była usposobiona do poważnych z Nim rozmów. To przecież ona zwykle siadywała u Jego stóp i, trwając w zasłuchaniu, zapominała o całym świecie i o obowiązkach gospodyni. Tym razem jednak „dobra cząstka" przypadła jej siostrze, Marcie.

Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to? To twierdzenie i pytanie Jezusowe powtarzamy teraz na nasz własny użytek: czy ja w to wierzę, czy ty wierzysz?

Do kościoła przychodzimy prowadzeni niewątpliwie wiarą. Indywidualnie i zbiorowo wypowiadamy słowa Apostolskiego wyznania wiary. Czynimy to bądź odruchowo, z przyzwyczajenia, bądź z przejęciem, namysłem i rozwagą. Tak czy inaczej słowo wierzę powtarzamy przy różnych okazjach. Wymawia się je łatwo, niemal tak łatwo jak bohaterowie amerykańskich filmów mówią sobie co chwilę – I love you. I dopiero gdy bezpośrednio zetkniemy się z twardą rzeczywistością życia, stwierdzamy, że same słowa, tak lekko dotąd wypowiadane, nie wystarczają, że ważna jest ich prawdziwa treść, zakorzeniona w naszej świadomości. Zdajemy sobie z tego sprawę zwłaszcza w zderzeniu z najtwardszą rzeczywistością życia – ze śmiercią.

Wierzymy. Gdy więc padnie na nas cień śmierci, wołamy do Boga, wzywamy Jezusa, mając nadzieję Marty i Marii: Panie, gdybyś tu był... Szukamy u Niego ratunku przed śmiercią. Wszakże bardzo często nie umiemy tego uczynić w samej chwili śmierci, bo w istocie nie akceptujemy Jezusowego: Kto wierzy we mnie, choćby i umarł, żyć będzie. A właśnie wiara jest takim stanem wewnętrznym, który wywiera decydujący wpływ na możliwość przetrwania w sytuacjach krańcowych, w konfrontacji ze śmiercią.

Ola Watowa, bohaterka filmu Roberta Glińskiego „Wszystko, co najważniejsze”, ukazującego losy Polaków zesłanych do Kazachstanu, mówi do towarzyszki niedoli, która na wieść o śmierci męża w sowieckim więzieniu chce sobie odebrać życie, że trzeba wierzyć, wierzyć w cokolwiek, byle się nie załamać. Wierzyć w cokolwiek! Psychika ludzka została wyposażona w taki mechanizm, który, odpowiednio uruchomiony, pozwala w pewnych warunkach przezwyciężyć nawet przeszkody niepokonywalne. Jezus wie o tym, gdy mówi, że wiara góry przenosi. Tę właściwość naszej duszy wykorzystują czasem ludzie, którzy wcale religijni nie są. Dochodzi wtedy do nadużyć, do oszustwa, do opętania. Nie jest zatem wcale obojętne, w co się wierzy. Przecież straszliwy los polskich zesłańców w Kazachstanie spowodowali ludzie, którzy fanatycznie wierzyli w słuszność idei i jej realizacji przez stalinowski system komunistyczny. Do hekatomby ofiar drugiej wojny światowej, do obozów koncentracyjnych, zagłady Żydów i Cyganów też doprowadzili ludzie opętani wiarą w hasła systemu narodowo-socjalistycznego. Naprawdę nie jest rzeczą obojętną, w co i jak się wierzy!

Jezus nie mówi zatem: wierz w cokolwiek, a będziesz żył. On mówi: Kto we mnie wierzy [...], żyć będzie. Przychodząc do kościoła, stając pod Chrystusowym Krzyżem, składamy tym samym wyznanie określonej wiary, krótko ujętej w Credo. Wierzyć w Jezusa znaczy wierzyć w Boga. Kto wierzy we mnie, nie we mnie wierzy, ale w Tego, który mnie posiał. Kto mnie widzi, widzi Tego, który mnie posiał (Jn 12:44-45, por. Jn 14:7-15). Kto mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który mnie posiał (Mat. 10:40).

Jezus Chrystus łączy w swej osobie doczesność z wiecznością. Wierząc w Niego, wchodzimy w nurt życia wiecznego – Wola Ojca mego jest taka, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne, a ja go wzbudzę w dniu ostatecznym (Jn 6:40). Jezus wykorzystuje więc niejako tę daną przez Boga właściwość ludzkiej duszy, zdolność do wiary, wskazując na odpowiedni jej obiekt, dzięki czemu ten, kto wierzy w Niego, zyskuje pewność prawdziwego życia, mającego swe źródło i spełnienie w Bogu. Zmartwychwstanie Jezusa stanowi decydujący krok ku wieczności, chwilę spotkania ziemi z niebem. Ta treść przekazu nowotestamentowego kłóci się z naszą logiką, bo doczesność nie może równać się z wiecznością, ponieważ Bóg jest w niebie, a ty na ziemi – mówi Kaznodzieja Salomona (5:1). Jakże to wszystko pojąć?

Dlatego Jezus nie pyta Marty, czy ona to pojmuje, ale czy w to wierzy. Czyni tak dlatego, że wiara jest taką dyspozycją umysłu, która przejawia się w sferze emocji, uruchamia wolę i wyzwala energię czynu. Dzięki wierze, i tylko dzięki niej, można przekroczyć granicę materii i poruszać się w obrębie tego świata z poczuciem przynależności do świata nieskończonego, wiecznego. Można żyć na ziemi ze świadomością nieba, z którego zstąpił tutaj Syn Człowieczy (Jn 3:13).

Na czym polega prawdziwa wiara? – pyta „Katechizm heidelberski” (pyt. 21) i daje następującą odpowiedź: Polega ona zarówno na pewności poznania, dzięki któremu uznaję za prawdę wszystko, co Bóg objawi! w swoim Słowie, jak też na g ł ę b o k i m zaufaniu, które stwarza we mnie Duch Święty przez Ewangelię. To ona daje mi pewność, że nie tylko inni, ale także ja otrzymałem od Boga odpuszczenie grzechów, dar sprawiedliwości i wiecznego szczęścia; a wszystko to otrzymałem wyłącznie z Jego łaski, jedynie dzięki zasłudze Jezusa Chrystusa.

Czy wierzysz w to?