Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1995

Szymonie, Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, żeby was przesiać jak pszenicę. Ja zaś prosiłem za tobą, aby nie ustała wiara twoja, a ty, gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich. On zaś rzekł do Niego: Panie, z Tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć. A On rzekł: Powiadam ci, Piotrze, nim zapieje dzisiaj kur, ty się trzykroć zaprzesz, że mnie znasz.

Łuk. 22:31-34

Ewangelia przeznaczona na niedzielę lnvocavit, czyli Wstępną, stanowi właściwe wprowadzenie do okresu pasyjnego, porusza bowiem zagadnienia odnoszące się wprost do naszej wiary.

W poprzednich wierszach ewangelista Łukasz opisał bardzo ludzki spór, jaki zaistniał pomiędzy apostołami o to, kto z nich ma uchodzić za największego (w. 24). W tym sporze uzewnętrzniło się całkiem naturalne myślenie uczniów o Królestwie: to przecież oczywiste, że kiedy ono nastanie, ktoś będzie musiał w nim królować, być pierwszym. Tymczasem Jezus całkowicie zniweczył taką ich wizję Królestwa. „Kto jest największy wśród was, niech będzie najmniejszy” (w. 26a) – powiedział i po chwili dodał: „Wy jesteście tymi, którzy wytrwali przy mnie w pokuszeniach moich. A ja przekazuję wam Królestwo, jak i mnie Ojciec mój przekazał” (w. 28-29). W ten sposób ukazał im zupełnie inną perspektywę: w Królestwie Bożym nikt nie przewodzi, wszyscy sobie służą, a pierwszym jest ten, kto nie uległ ziemskim pokusom, oparł się chęci panowania nad innymi ludźmi, przewodzenia im, dominowania nad nimi.

Jezus nieprzypadkowo zwrócił się w tym momencie do Piotra jego poprzednim imieniem: „Szymonie”. Piotr bowiem, podobnie jak pozostałych jedenastu, zaprezentował tu dawny sposób myślenia. Zwróćmy uwagę, że szatan, wróg Boga, wyprasza sobie u Niego zgodę na selekcję, „przesianie” uczniów Jezusa. Ukazany tu został jako ten, który za przyzwoleniem Boga wystawia ludzi na próbę. Podobną sytuację opisano już w Starym Testamencie, w Księdze Hioba (1:6-19). Skoro więc szatan jest w stanie wyprosić cokolwiek u Boga, to znaczy, że jego działanie wpisane zostało w Boży plan.

Dzisiaj w różnych Kościołach (także ewangelickich) mamy czasem do czynienia z ludźmi, którzy uprawiają coś w rodzaju „satanizmu chrześcijańskiego” – boją się diabła i demonów oraz skutków ich działania, zupełnie jakby nie znali świadectwa Pisma Świętego, że „Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie” (I Jn. 3:8), i że naprawdę tego dokonał.

Niemniej jednak – i o tym też świadczy Pismo -szatan ciągle jeszcze próbuje działać, poddaje człowieka próbom, przesiewa ludzi jak rolnik ziarno zebrane z pola. W takich chwilach, w obliczu próby, człowiek nie pozostaje jednak sam. Ktoś dużo silniejszy od szatana wstawia się za nami. To Jezus Chrystus! „Ja za tobą prosiłem, aby nie ustała twoja wiara” (w. 32a), abyś opierał się pokusom, chociaż to nie jest łatwe. Jezus rozumie nasze słabości, bo sam doświadczał pokus podczas czterdziestodniowego postu na pustyni (por. Mat. 4:1-11) i je zwyciężył. Zapowiedział nam też wyraźnie przed swoim wniebowstąpieniem, że jest z nami aż do końca świata, że w naszych zmaganiach o wytrwanie w wierze nie jesteśmy sami.

Dlaczego nasza wiara jest dla Jezusa tak ważna? Bo nasza wiara, wiara w to, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym – jak powiedział w prorockim natchnieniu Piotr, otrzymawszy od Boga łaskę objawienia – stanowi fundament, „opokę”, na której Pan Jezus zbudował swój żywy i zwycięski Kościół (Mat. 16:13. 16-18).

Nad wejściem do kościoła ewangelicko-reformowanego w Kleszczowie widnieją słowa Jezusa: „Ufajcie, ja jestem, nie bójcie się!” (Mat. 14:27). Tutejszy zbór osobiście doświadczył prawdy zawartej w tej obietnicy. Wystawiony na bardzo ciężką próbę, mimo to przetrwał i, o ile Pan pozwoli, trwać będzie dalej.

Czy jednak silna wiara rozwiązuje wszystkie nasze problemy? Czy wtedy znikają pokusy? Usunięty zostaje z naszego życia grzech? Stajemy się niepodatni na zło, a szatan nie ma już do nas dostępu?

Tak właśnie myślał Piotr i dał temu wyraz w słowach: „Panie, z Tobą jestem gotów iść i do więzienia, i na śmierć” (w. 33). Jakże często i my w chwilach uniesienia religijnego składamy podobne deklaracje – że odtąd już zawsze i wszędzie będziemy trwać przy Bogu, że pozostaniemy Mu wierni aż do końca naszych dni. Śpiewamy o tym także w pieśniach, jak choćby w tej: „Chcemy do śmierci, o Chryste, być Twoi...”.

Ale wtedy dociera do nas głos Jezusa: „Powiadam ci, Piotrze, nim zapieje dzisiaj kur, ty się trzykroć zaprzesz, że mnie znasz” (w. 34). I wówczas uświadamiamy sobie, jak mało są warte te nasze deklaracje, jak krucha jest nasza wiara i że Bóg o tym doskonale wie.

Czy w podobnej sytuacji nie znajduje się cały Kościół? Znany reformowany teolog Wilhelm Niesel pisał, że Kościół żyje w świecie, ale musi być świadomy, że został przez Boga oddzielony od świata. Mimo więc wszelkich przeciwieństw, całej naszej bezsilności i skłonności do upodabniania się do świata, mimo licznych śladów tego świata odciśniętych na ciele ziemskiego Kościoła, musimy pamiętać i ufać, że to właśnie do nas, do całego ludu Kościoła, odnoszą się słowa apostolskie: „Wy jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty Tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości” (I Ptr. 2:9). Kościół sam w sobie jest biedny i bezsilny, ale swoje bogactwo, moc i ratunek ma w Jezusie Chrystusie, który jest jego Panem. „Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy go kąpielą wodną przez Słowo; aby samemu sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy lub czegoś w tym rodzaju, ale żeby był święty i niepokalany (Ef. 5:25-27).

Właśnie świętość, czystość i chwała są cechami Kościoła, chociaż często odkrywamy w nim coś zupełnie przeciwnego. Nie należy jednak mylić świętości Kościoła z doskonałością ziemską. Kościół bowiem pozostaje niedoskonały „aż do pełnego zjednoczenia z Chrystusem – swoją głową – który Kościół uświęca”, jak napisał w Katechizmie genewskim Jan Kalwin. Patrząc na naszą własną wiarę, widząc jej słabość i kruchość, uzmysławiamy sobie, jak prawdziwe jest to stwierdzenie reformatora.

Przed nami czas pasyjny. Nie unikniemy w nim wielu różnych pokus. Postarajmy się jednak spożytkować go właściwie – na post, modlitwę i refleksję. Także refleksję nad jakością naszej wiary... A wzorem niech nam będzie Jezus Chrystus i Jego czterdzieści dni spędzonych na pustyni. Amen.