Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Trzeba, aby jeden z tych mężów, którzy chodzili z nami przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał wśród nas, począwszy od chrztu Jana, aż do dnia, w którym został od nas wzięty w górę, stał się wraz z nami świadkiem Jego zmartwychwstania.
                                                                   Dz. 1:21-22

Święto Zmartwychwstania Pańskiego albo, krócej, Wielkanoc, daje powód do uroczystego świętowania, ponieważ upamiętnia wydarzenie, którego ani przedtem, ani potem nikt nie doświadczył. Zmartwychwstanie Jezusa zdarzyło się tylko raz i dlatego bardzo trudno jest wniknąć tak w istotę samego wydarzenia, jak i w sens związanego z nim święta. Powie jednak ktoś, że sprawa jest jasna: „Chrystus umarł i ożył” (Rzym. 14:9), więc świętujemy to, co się stało w pamiętny poranek niedzielny. Niestety, łatwe odpowiedzi muskają zaledwie samą powierzchnię problemu, ale niczego nie rozwiązują, często zaś prowadzą na manowce. Odnosi się to w szczególności do prawd wiary.

Zmartwychwstanie Jezusa nie stało się problemem dopiero dzisiaj, dla ludzi współczesnych. Wzbudzało wątpliwości od samego początku, i to wśród najbliższego otoczenia Zbawiciela, mimo że wielokrotnie zapowiadał On swoją śmierć i zmartwychwstanie. Ani kobiety, które najwcześniej przekonały się, że grób jest pusty, i usłyszały niezwykłą wiadomość od „młodzieńca odzianego w białą szatę”, ani apostołowie wraz z pozostałymi uczniami nie dawali wiary Marii Magdalenie, pierwszej osobie, która bezpośrednio zetknęła się ze Zmartwychwstałym. Nie dali wiary także opowieści owych dwóch uczniów o tym, jak Go spotkali w drodze do Emaus i rozpoznali przy stole po łamaniu chleba. Nawet sam Piotr niczego nie zrozumiał, gdy ujrzał pusty grób i leżące tam prześcieradła, tylko „odszedł do siebie, dziwiąc się temu, co się stało” (Łuk. 24:12).

Jeśli się pamięta, że środowisko wyznawców Jezusa – niemal bez wyjątku – nie uwierzyło wieściom o Jego zmartwychwstaniu, zdziwienie musi budzić, że akurat do nieszczęsnego Tomasza przylgnęła etykietka „niewiernego”. Czyżby chrześcijanom nie wypadało dopuszczać do siebie myśli, że dostojne grono apostołów mogło żywić jakieś wątpliwości w tej kwestii? Czyżby ci ludzie, wybrani przez Jezusa na głosicieli Ewangelii, automatycznie utracili czysto ludzkie cechy, przestali trzeźwo patrzeć na świat i odróżniać rzeczy możliwe od niemożliwych? Widzieli przecież bezwładne ciało martwego Jezusa na krzyżu, wiedzieli, że został pochowany i gdzie znajduje się Jego grób. Ten epizod swego życia uznali za definitywnie zamknięty, a ich rozbudzone nadzieje zgasły. Sceptycyzm Tomasza ani nie różni się właściwie od sceptyzycmu Piotra, ani nie zasługuje na szczególną naganę. Wyrażona przez niego chęć namacalnego sprawdzenia śladów gwoździ na ciele Jezusa w gruncie rzeczy oddawała to, co myśleli pozostali apostołowie. Sam Zmartwychwstały uszanował wątpliwości swego ucznia, przyzwalając na sprawdzenie wiarygodności świadectwa innych. Nie chciał, by Tomasz żył w niepewności: „Nie bądź bez wiary, lecz wierz” – powiedział mu. Miał on przecież wraz z innymi być świadkiem wiarygodnym i przekonanym o tym, co będzie głosić.

Najczęściej przywoływanym argumentem, mającym potwierdzić zmartwychwstanie Jezusa, jest pusty grób. Jednak ani w toku logicznego rozumowania, ani w świetle Ewangelii nie da się go podtrzymać. Grób mógł zostać opróżniony na wiele różnych sposobów. To właśnie ma na myśli Maria Magdalena, gdy mówi do Jezusa, którego omyłkowo wzięła za ogrodnika: „Ktoś zabrał Pana mego i nie wiem, gdzie Go położył” (Jn 20:13; wg Nowego Testamentu, Warszawa 1991). Reaguje tak nie tylko ona, ale również inne kobiety, a także Piotr i Jan. Pusty grób wywoływał w nich tylko dezorientację, nie jest więc jeszcze argumentem na rzecz zmartwychwstania.

Są nim natomiast spotkania ze Zmartwychwstałym – co do tego Ewangelia nie pozostawia żadnych wątpliwości. Sam Jezus, przychodząc do uczniów, dostarcza im takiego dowodu. Pojawia się wśród nich parokrotnie, rozmawia z nimi, spożywa posiłek. Gdy sądzą, że ujrzeli zjawę, mówi do nich: „Dotknijcie mnie i patrzcie. Wszak duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam” (Łuk. 24:39).

Wątpliwości, sceptycyzm, a nawet szyderstwa towarzyszą także później zwiastowaniu apostołów o zmartwychwstaniu Jezusa. Doznał tego w Atenach apostoł Paweł. Gdy jego słuchacze na Areopagu „usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni naśmiewali się, drudzy zaś mówili: o tym będziemy cię słuchali innym razem” (Dz. 17:32). I tak jest aż do dzisiaj. Nawet jeśli powszechnie obchodzi się Wielkanoc jako wielkie święto (świadczy o tym czerwona kartka w kalendarzu), to jeszcze nie znaczy, że upamiętniane przezeń zmartwychwstanie Jezusa wywiera rzeczywisty wpływ na sposób myślenia i na życie duchowe chrześcijanina. Wielkanoc stała się swego rodzaju religijnym folklorem, a jej istotę przyćmiły miłe skądinąd ozdóbki: kurczątka, zajączki, barwione jajeczka i suto zastawiony stół.

Apostołowie zdawali sobie sprawę z wagi powierzonej im misji. W myśl ostatniego polecenia Jezusa mieli iść na cały świat i głosić wszystkim Ewangelię, chrzcić tych, którzy uwierzą, i uczyć ich przestrzegania ustanowionych przez Niego zasad. Byli jednocześnie świadomi, że warunkiem spełnienia zleconego im zadania jest wiarygodność dzieła Chrystusa, Jego słów i czynów oraz obietnicy nadejścia pełni Królestwa Bożego. Potwierdzeniem tej wiarygodności, a zwłaszcza wiarygodności Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawcy, było dla apostołów Jego zmartwychwstanie. Dlatego, gdy postanowili uzupełnić w swym gronie miejsce opuszczone przez Judasza, szukali kogoś, kto tak samo, jak oni od początku towarzyszył Jezusowi – od chrztu Janowego aż do wniebowstąpienia – aby mógł być także świadkiem zmartwychwstania swego Mistrza. „A los padł na Macieja” (Dz. 1:26).

Pójście za Jezusem drogą przez Niego nakreśloną, do czego wzywali apostołowie, nie jest propozycją zbyt atrakcyjną. Wystarczy zastanowić się nad paroma zdaniami z „programowego” Kazania na Górze, aby się o tym przekonać. Jakież to szczęście i błogosławieństwo miałoby dać komuś ubóstwo albo smutek czy poczucie braku sprawiedliwości? Któż chciałby dosłownie potraktować wezwanie do radykalnego pozbycia się powodu swego zgorszenia (zob. Mat. 5:29-30)? Czyż miłość do wrogów i modlitwa o prześladowców to nie postulat czysto utopijny, niemożliwy do zrealizowania? Nic więc dziwnego, że apostoł Paweł stwierdza, iż jeślibyśmy tylko w tym życiu nadzieję mieli w Chrystusie, bylibyśmy najbardziej pożałowania godni ze wszystkich ludzi (por. I Kor. 15:19). Zmartwychwstanie Jezusa dowodzi właśnie tego, że stworzone przez Boga i darowane nam życie nie mieści się między kołyską i trumną. Dlatego wskazywana przez Syna Bożego droga Ewangelii, na którą człowiek wchodzi dzięki nowemu narodzeniu, czyli radykalnej przemianie sposobu myślenia i postępowania, jaka następuje w jego życiu z mocy Ducha Świętego, zaczyna mu się jawić w zupełnie innym świetle. Warto więc przecisnąć się przez tę bramę, za którą zaczyna się droga wprawdzie wąska, ale prowadząca do prawdziwego życia (por. Mat. 7:13-14).

To właśnie zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa czyni Jego Ewangelię przesłaniem wiarygodnym. Według apostoła Pawła Ewangelia przynosi ocalenie, gdyż mówi o Chrystusie, który umarł za nasze grzechy, a następnie, zgodnie z zapowiedzią zawartą w Pismach, został wzbudzony z martwych (I Kor. 15:1-4). Ponieważ zaś w Koryncie różni ludzie podawali zmartwychwstanie w wątpliwość, dla uwiarygodnienia swego zwiastowania Paweł powołuje się na świadków, którzy osobiście przeżyli spotkanie ze Zmartwychwstałym. Obok Kefasa, Jakuba i ponad pięciuset braci wymienia i siebie, mając na myśli to, co mu się zdarzyło na drodze do Damaszku. Dlatego też Maciej został wcześniej powołany jako dwunasty, niejako urzędowy, świadek zmartwychwstania.

Do nas zaś apostoł Paweł kieruje przesłanie, że przyjęcie Ewangelii o Jezusie Chrystusie ma sens wtedy, gdy nie ogranicza się tylko do doczesności: „Jeśli [...] Chrystus nie zmartwychwstał, to nasze zwiastowanie nie ma sensu [...], na nic wasza wiara i nadal ciążą na was grzechy. W takim razie i ci, którzy umarli wierząc w Chrystusa, są zgubieni” (I Kor. 15:14.17-18; wg Nowego Testamentu, Warszawa 1991). Amen.