Drukuj

6 / 1997

I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch podawał. A przebywali w Jerozolimie Żydzi, mężowie nabożni, spośród wszystkich ludów, jakie są pod niebem, [...] i dziwili się, mówiąc: Czyż oto wszyscy ci, którzy mówią nie są Galilejczykami? Jakże więc to jest, że słyszymy, każdy z nas, swój własny język, w którym urodziliśmy się? [...] słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże.

Dz. 2:4-11

Niedawno, w maju, przeżywaliśmy jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich, zwane w Polsce tradycyjnie Zielonymi Świątkami. Ta myląca nazwa zamazuje istotny sens owego święta, podobnie jak określenie „Gwiazdka” nie oddaje istoty Świąt Bożego Narodzenia. Dlatego w Kościele używamy nazwy, która wyraża wprost najistotniejszą treść tego dnia: Święto Zesłania Ducha Świętego. Właśnie to wydarzenie zapowiadał Chrystus zmartwychwstały, gdy polecił uczniom, aby nie oddalali się z Jerozolimy, lecz oczekiwali obietnicy Ojca: „po niewielu dniach będziecie ochrzczeni Duchem Świętym. [...] weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

Już ta zapowiedź była niezwykła, albowiem określała najważniejsze zadanie apostołów: „będziecie m[oim] i świadkami”, i jednocześnie wyrażała uniwersalizm chrześcijański: apostołowie mieli świadczyć o Jezusie Chrystusie nie tylko „wśród swoich”, wśród członków własnego narodu. Mieli iść aż po krańce ziemi, ale najpierw do Samarii. Samarytanie zaś to byli przeciwnicy, wręcz nieprzyjaciele, a nieprzyjaciół na ogół się omija, unika, z reguły nie chce się mieć z nimi nic do czynienia. Chrystus tymczasem uczy, że właśnie do nich można i trzeba iść ze świadectwem o Nim, o przebaczeniu, o pojednaniu.

Któż z nas to potrafi? Także uczniowie Chrystusa dopiero wtedy poczuli się zdolni do tego, by iść do Samarii i pracować wśród swoich niegdysiejszych wrogów, gdy zostali obdarzeni mocą z wysokości. Działanie Ducha Świętego w nas i w naszym życiu to także dla nas klucz do zwycięstwa nad sobą nad naszymi słabościami, uprzedzeniami, a nawet złymi uczuciami i postawami.

Chrystusowi jednak chodziło także o coś więcej. Polecił uczniom, aby byli Jego świadkami „aż po krańce ziemi”, a więc wśród pogan. Uniwersalizm chrześcijański przezwycięża granice narodowe, rasowe, wyznaniowe i społeczne. Niełatwo było apostołom, Izraelitom, członkom narodu umiłowanego i wybranego przez Boga, wyzwolić się spod wpływu religijnej tradycji i przezwyciężyć dotychczasowy – ekskluzywistyczny sposób myślenia, aby zwiastować Ewangelię poganom, wszystkim bez wyjątku. Sami z siebie nie mogli się na to zdobyć, o czym upewniamy się, czytając w Dziejach Apostolskich np. historię nawrócenia domu Korneliusza. Również i tę zdolność dał im Duch Święty.

Jednym z ważnych doświadczeń Pięćdziesiątnicy (tak brzmi nowotestamentowa nazwa Zielonych Świąt) było mówienie różnymi językami, które po raz pierwszy przejawiło się właśnie w dniu Zesłania Ducha Świętego. Sądzę, że nie tylko pielgrzymi, którzy przebywali wtedy w Jerozolimie, byli zdumieni owym zjawiskiem. Sami uczniowie Chrystusa byli zapewne równie zaskoczeni. Ale nie mieli czasu na zastanawianie się. Przyjęli ten nieoczekiwany dar i zaczęli „mówić innymi językami, tak jak im Duch Święty podawał”. Pielgrzymi zaś, którzy przybyli do Jerozolimy z różnych krajów, słuchali tego, co mówili apostołowie, i – o dziwo – rozumieli ich. „Słyszymy każdy z nas swój własny język...” – relacjonuje autor Dziejów Apostolskich.

Mówienie językami było potrzebne, aby wszyscy ci pielgrzymi głęboko przeżyli i poznali, co Bóg chce im powiedzieć. Mieli usłyszeć coś ważnego i istotnego dla nich samych i dla ich życia religijnego. Miało to zrewolucjonizować ich życie, zmienić ich spojrzenie na siebie samych, na świat, na doświadczenie religijne...

W dzisiejszych czasach Bóg również posługuje się tym darem Ducha Świętego. Oczywiście nie po to, by obdarzeni w ten sposób ludzie popisywali się nim lub imponowali innym, lecz po to, by coś ważnego i istotnego przekazać ludziom współczesnym.

Bóg posługuje się niezwykłymi zjawiskami, ale czyni to rzadko – wtedy, gdy tego naprawdę potrzeba. Na co dzień zaś Słowo Boże zwiastuje się na całej kuli ziemskiej w różnych językach w zależności od tego, Kim są jego słuchacze.

Dlatego tak wielką uwagę poświęca się przekładom Pisma Świętego. W ostatnich latach w Polsce, z inicjatywy Towarzystwa Biblijnego, zespół tłumaczy różnych wyznań, w tym rzymskokatolickiego, pracuje nad prawdziwie ekumenicznym tłumaczeniem Pisma Świętego. Przekład ten przyniesie, być może, rozwiązanie wielu spornych interpretacji rozmaitych fragmentów biblijnych, które w różnych wyznaniowych przekładach brzmiały inaczej. Różnice w tłumaczeniu powodowały bowiem różnice interpretacji.

W Dziejach Apostolskich zawarte jest bardzo ważne stwierdzenie, odnoszące się do zjawiska mówienia językami: „słyszymy ich, jak w naszych językach głoszą wielkie dzieła Boże”. Apostołowie otrzymali dar glosolalii, gdyż musieli przekazać zebranym poselstwo o wielkich dziełach Bożych.

Możemy przypuszczać, że w owym czasie, wkrótce po ukrzyżowaniu, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa treścią zwiastowania były właśnie te wydarzenia. Przed swym odejściem do Ojca Jezus Chrystus powiedział uczniom: „Chrystus musiał cierpieć i trzeciego dnia zmartwychwstać i [...] w imię Jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów. Wy jesteście świadkami tego...” Oto owe wielkie dzieła Boże, o których mówili apostołowie:

My dzisiaj również potrzebujemy zwiastowania i słuchania o wielkich dziełach Bożych w naszych własnych językach. Ukrzyżowanie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie naszego Pana oraz zesłanie Ducha Świętego to dla chrześcijan najważniejsze wyznaczniki wiary i muszą one stale zajmować kluczowe miejsce w zwiastowaniu Kościoła.

A jak naprawdę jest z naszym kościelnym zwiastowaniem? – możemy, i powinniśmy, pytać samych siebie my – księża. Czy to, co mówimy, jest istotne i ważne, czy rzeczywiście rozgłasza wielkie sprawy Boże? Bardzo potrzebujemy także opinii naszych słuchaczy. Niektórzy mówią nam to i często trafiają w sedno.

A jak z kolei przyjmujemy w naszym życiu zwiastowanie Słowa i dzieła Bożego? O to wszyscy powinniśmy pytać samych siebie. Czy chcemy słuchać o tych wielkich sprawach Bożych? Czy tego potrzebujemy? Kiedyś pewien parafianin powiedział mi po nabożeństwie: „Dziś Ksiądz mówiło 10 minut za długo”. Miał rację. Ale – z drugiej strony – czy mówiłem z sensem, czy poruszałem sprawy ważne dla chrześcijanina? Wolałbym usłyszeć, czy było w tym kazaniu coś, co trafiało do serca i przekonania tego człowieka, czy może przeciwnie – zamiast pobudzić go do zastanowienia się nad sobą– nudziło go.

Nie można mierzyć wartości kazania jedynie czasem jego trwania. To nie zawody sportowe. Troską nas wszystkich – i zwiastujących, i słuchaczy powinno być to, aby w Kościele zwiastowano wielkie dzieła Boże. Dla naszego zbawienia, dla pożytku nas wszystkich.

Daj nam to, Boże! Amen.

Ks. bp Zdzisław Tranda