Drukuj

9 / 1997

Wyszedł siewca rozsiewać ziarno swoje. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało zdeptane, a ptaki niebieskie zjadły je. A drugie padło na opokę, a gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. A inne padło między ciernie, a ciernie razem z nim wzrosły i zadusiły je. A jeszcze inne padło na ziemię dobrą i, gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. To mówiąc, wołał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. (...)

A podobieństwo to znaczy: ziarnem jest Słowo Boże. A tymi na drodze są ci, którzy wysłuchali; potem przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. A tymi na opoce są ci, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, ale korzenia nie mają, do czasu wierzą, w chwili pokusy odstępują. A to, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy usłyszeli, ale idąc drogą wśród trosk, bogactw i rozkoszy życia, ulegają przyduszeniu i nie dochodzą do dojrzałości. A to, które padło na dobrą ziemię, oznacza tych, którzy szczerym i dobrym sercem usłyszawszy słowo, zachowują je i w wytrwałości wydają owoc.

Łuk. 8:5-8.11-15

Najważniejsza przypowieść naszego Pana o słuchaniu Słowa Bożego uczy o czterech rodzajach gleby, na którą pada ziarno rzucane przez siewcę. Są one obrazem czterech typów słuchaczy, ziarno zaś – to Słowo. Jego odbiorców można jeszcze podzielić na dwie nierówne grupy: tych, którym brak dyspozycji do przynoszenia plonu, i tych, którzy ją mają.

Najpierw poświęćmy uwagę tym, którzy nie dorastają do wydania plonu. Są to przede wszystkim ci, których stan wewnętrzny lub życie duchowe przypomina „udeptaną drogę”. Cechą takiego życia jest schematyzm i chaotyczność. Tacy ludzie są całkowicie uzależnieni od czynników zewnętrznych, ubodzy w pragnienia wewnętrzne, zdają się na opinię otoczenia. Jest w nich pustka, lecz zarazem brak im miejsca dla Boga i Jego Królestwa. Nie pragną poddać się Bogu, a jeśli nawet Jego Słowo wpadnie do ich serc, idzie na marne, ponieważ zostaje natychmiast, niczym ziarno, wydziobane przez żarłoczne ptaki. W swoim objaśnieniu Jezus ujmuje to następująco: „przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich”.

Drugą grupę tworzą ludzie mający pragnienia pozorne. Rezerwują w sobie wprawdzie jakąś przestrzeń dla Boga, potrafią nawet w pierwszej chwili „z radością przyjmować” Jego Słowo, ale brak im wytrwałości. Kiedy więc pojawia się pierwsza trudność – rezygnują. Jak powiada przypowieść, choć są gotowi przeznaczyć dla Bożych spraw jakiś skrawek swego życia, to jednak ich pragnienia są niestałe i rozwiewają się pod naciskiem okoliczności.

Wobec obu tych grup słuchaczy Słowa Bożego można wysnuć następujący wniosek: zarówno wtedy, gdy w życiu człowieka nie ma w ogóle dyspozycyjności dla Boga, jak i wówczas, gdy jego pobożne pragnienia są w gruncie rzeczy łudzeniem się, nie dojrzeje żaden plon dla Królestwa Bożego.

Z kolei do trzeciej grupy należą ci, w których życiu Bóg odgrywa znaczną rolę, lecz nie jest Panem wszystkiego. To ludzie kompromisu. Poświęcają Bogu wiele, nawet bardzo wiele, ale jednocześnie kurczowo trzymają się świata. Nie można jednak mieć naraz i „kochanego Pana Boga”, i „ukochanego świata”. Takie pomieszanie wartości sprawia, że w godzinie próby w ludziach nie dobro zwycięża nad złem, lecz odwrotnie, nie moc Boża triumfuje, lecz siła przyciągania świata – i w rezultacie rozpływają się oni w nicości. A wtedy okazuje się, że wielka inwestycja, którą było w nich Królestwo Boże oraz oczekiwanie na obfity plon, została zmarnowana. W tym przypadku czynnikiem przynoszącym uszczerbek Królestwu Bożemu są – według słów Jezusa – „ciernie”, tj. życie „wśród trosk, bogactw i rozkoszy”. W konsekwencji następuje zduszenie, zdławienie tego pierwiastka Bożego życia, jakie zdołało wykiełkować z Jego Słowa.

Tak to już jest, że jeśli chrześcijanin tylko w jakiejś części, choćby nawet i dużej – lecz nie całkowicie i do końca – podda się Bogu, wówczas stratę poniesie i Bóg, i ów człowiek. Podobnie rzecz się ma ze słuchaniem Jego świętego Słowa: jeśli jesteśmy tacy jak te trzy pierwsze rodzaje ziemi, to ani my nic nie zyskujemy, ani Bóg i Jego Królestwo. Najlepszą ilustrację nauki Jezusa zawiera List św. Jakuba: „przyjmijcie z łagodnością wszczepione w was Słowo, które może zbawić dusze wasze. A bądźcie wykonawcami Słowa, a nie tylko słuchaczami, oszukującymi samych siebie. (...) kto wejrzał w doskonały zakon wolności i trwa w nim, nie jest słuchaczem, który zapomina, lecz wykonawcą; ten będzie błogosławiony w swoim działaniu” (Jak. 1:21-22.25).

Stwierdziwszy, że trzy spośród czterech rodzajów roli są nieużytkami – a to praktycznie oznacza, że wedle statystyki samego Jezusa aż trzy czwarte słuchaczy marnotrawi Boże Słowo – Jezus przechodzi do przedstawienia czwartej grupy odbiorców Bożego poselstwa.

Są to ci, którzy naprawdę chcą żyć dla Boga i Jego Królestwa, więc oddają Mu się do dyspozycji. Są gotowi nie tylko słuchać Słowa, ale i je zachowywać – mogą więc przynosić dojrzały plon Wielkiemu Siewcy. O nich Jezus najpierw mówi: „Jeszcze inne [ziarno] padło na ziemię dobrą i, gdy wzrosło, wydało plon stokrotny. (...) [ziarno] oznacza tych, którzy szczerym i dobrym sercem usłyszawszy słowo, zachowują je i w wytrwałości wydają owoc” (w. 8 i 15).

Według Ewangelii Łukaszowej ich plon jest „stokrotny”. Dwaj pozostali synoptycy ukazują ów plon jako wielkość zmienną i przedstawiają go w odwrotnej skali: według Mateusza jest on „stokrotny, sześćdziesięciokrotny i trzydziestokrotny”, a według Marka: „trzydziestokrotny i sześćdziesięciokrotny, i stokrotny”. Plon ten oznacza nasz wzrost w Królestwo Boże a zarazem rozwój tego Królestwa w nas. Rozmyślając kiedyś nad tym, zrozumiałem zawiły fragment Księgi Objawienia: „Kto czyni nieprawość, niech nadal czyni nieprawość, a kto brudny, niech nadal się brudzi, lecz kto sprawiedliwy, niech nadal czyni sprawiedliwość, a kto święty, niech nadal się uświęca” (22:11). To oczywiste, że ani Bóg, ani Jego Słowo nie zachęca nikogo do grzechu lub nieprawości. Chodzi po prostu o to, że ani zło, ani dobro nie utrzymuje się na niezmiennym poziomie. I dobro, i zło jest wielkością dynamiczną: rozwija się lub maleje.

Również dla nas: słuchaczy Słowa Bożego, chrześcijan – bez względu na kościelną przynależność – najważniejsze jest pytanie: czy ten, kto należy do Królestwa Bożego, wzrasta w tych wszystkich rzeczach, które się na nie składają? Bo z kolei ten, kto nie wierzy i do Jego Królestwa nie należy, z pewnością będzie wzrastać w złem i jeśli się nie nawróci do Boga, jutro sam będzie gorszy i znajdzie się w gorszej sytuacji. Kto zaś zrobił już krok w stronę Boga, dostąpił przez Jego łaskę wybawienia od swego grzechu. Powinien więc zgodnie z wyraźną zachętą tego Słowa nabywać sprawiedliwości Jego Królestwa. Ponieważ Bogu-Siewcy chodzi właśnie o taki owoc i oznajmia to słowami Jezusa: „Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha” (Łuk. 8:8).

Bóg spodziewa się, że będziemy chętnie słuchać Jego Słowa i oddawać się Mu do dyspozycji. Chce też, by nasza postawa wobec Niego była uczciwa: „którzy szczerym i dobrym sercem usłyszawszy słowo, zachowują je i w wytrwałości wydają owoc”. W zasadzie więc oczekuje od nas dziecięcego zaufania.

On sam zaś jest Siewcą niezwykłym: sieje wszędzie, gdzie się da! Zarówno tam, gdzie z pewnością coś urośnie i przyniesie plon, jak i tam, gdzie być może coś urośnie, choć nie ma pewności, czy w ostatecznym rezultacie uda się coś zebrać. Sieje również tam, gdzie właściwie z góry wiadomo, że nie tylko plonu nie można się spodziewać, ale nie ma wręcz nadziei, by w ogóle coś urosło. Dlaczego tak postępuje? Tego Siewcy o brak rozsądku nie można przecież posądzać. Wobec tego robi tak, bo jest szczodry i wspaniałomyślny.

Pan sieje w wierze, ma nadzieję – niejednokrotnie zapewne wbrew wszelkiej nadziei (tak samo postępował Abraham, który podobał się Bogu właśnie dlatego, że „wbrew nadziei, żywiąc nadzieję, uwierzył” – por. Rzym. 4:18). Bóg ma nadzieję, że doczeka się owocu nawet z miejsca, gdzie są tylko ciernie lub skalista czy udeptana ziemia. Ma nadzieję, że spełni Mu się słowo prorockie, wypowiedziane przez Izajasza: „Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia (...), gdyż wody wytrysną na pustyni i potoki na stepie” (Iz. 35:1a.6b). W swojej hojności sieje tak obficie, wręcz rozrzutnie, bo liczy, że jeśli tylko Jego Słowo znajdzie przyjęcie u kogoś, kto nawet nie rokuje nadziei na to, że coś w niego zapadnie, to mimo wszystko zdoła się rozwinąć i przynieść jakikolwiek plon. On ma niezłomną wiarę i dlatego sieje. To naprawdę niezwykły Siewca.

A jak my to Słowo przyjmujemy? Czy stwierdziliśmy, że należymy do którejś z trzech pierwszych kategorii słuchaczy? Jeśli tak, to teraz wiadomo, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Dlaczego myślimy, pragniemy i działamy właśnie tak, jak to po nas widać. Najchętniej uważamy, że należymy do nielicznej czwartej „dobrej grupy”. Jeśli to prawda, to dlaczego nasze chrześcijańskie życie jest tylko takie, jakie jest?

Przypowieść Pana Jezusa uczy, że z trzech pierwszych rodzajów ziemi nie ma praktycznie żadnego pożytku. Najtragiczniejsze jednak nie jest to, że ktoś łudzi się, iż należy do grona godnych słuchaczy. Naprawdę fatalne jest to, że w sercu mogą znajdować się wszystkie cztery rodzaje gleby jednocześnie. Dlatego chrześcijanin musi nawrócić się do Boga nie tylko raz. Nie powinno się naiwnie sądzić, że można poprzestać na zrobieniu pierwszego kroku wiary. To dlatego prorok Ozeasz wzywa: „Przygotujcie pod uprawę nowy ugór, bo już czas szukać Pana, aby przyszedł i nauczył was sprawiedliwości” (10:12). Jeremiasz zaś apeluje w imieniu Pana: „Orzcie sobie ugór w nowy zagon, a nie siejcie między ciernie” (4:3). Prawdziwe chrześcijaństwo, które podoba się Bogu i przynosi owoce godne Jego Królestwa, to tylko dobra, żyzna ziemia uprawna – uczy Jezus Chrystus. W której zatem z czterech wymienionych w przypowieści grup odnajdujemy siebie?

W słynnej książce Antoine'a de Saint Exupery Mały Książę, która jest poetycką przypowieścią o przyjaźni, Lis powierza Małemu Księciu pewien sekret: „Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Chcę myśl tę odnieść do przypowieści ewangelicznej Jezusa: Dobrze słyszy się tylko sercem, sercem w pełni poddanym Bogu. To, co najważniejsze, jest niewidoczne, lecz w ostatecznym rezultacie przynosi owoce, które będą widoczne i dla Boga, i dla ludzi.

Ks. Mieczysław Kwiecień