Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1-2 / 1998

I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi! [...] Ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą. Potem zasadził Pan Bóg ogród w Edenie, na wschodzie. [...] I sprawił Pan Bóg, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia oraz drzewo życia w środku ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. A rzeka wypływała z Edenu, aby nawadniać ogród. [...] I wziął Pan Bóg człowieka, i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł. I dał Pan Bóg człowiekowi taki rozkaz: Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz. Potem rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego. Utworzył więc Pan Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo niebios i przyprowadził je do człowieka, aby zobaczyć, jak je nazwie [...]. Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom.

I Mojż. 1:28 i 2:7-20a

Dla ludzi wierzących Biblia jest Słowem Boga, jest najważniejszą księgą, w której szukają prawdy o Bogu. Na zapisanej w niej obietnicy budują swą wiarę, szukają wskazówek: jak żyć, aby być bliżej prawdy, jak postępować, aby być godnym miana Bożego sługi, Bożego dziecka czy Bożego ludu. W tych poszukiwaniach nie możemy zapomnieć, że Biblia nie jest podręcznikiem historii, geografii czy biologii, jak to chciano widzieć przed wiekami. Jest objawieniem Boga, źródłem poznania Boga i Bożej woli wobec nas.

Podczas konferencji ekumenicznej, odbywającej się w Alzacji jesienią 1996 r., Dietrich Bach, dyrektor Akademii Ewangelickiej w Mülheim, przedstawił przeźrocza przetykane krótkim poetyckim tekstem, będącym wizją siedmiu dni Ziemi1: upadku i zagłady człowieka oraz degradacji przyrody. Był to wstrząsający obraz wielce prawdopodobnego końca życia na Ziemi – wszyscy uczestnicy konferencji zareagowali nań ciszą. A zaczynała się ta historia od słów bardzo pięknych i prawdziwych: „Marzył człowiek o wolności, bezpieczeństwie i szczęściu. Wierzył w dobro i przyszłość”.

Te marzenia towarzyszą człowiekowi od stuleci. Choć często zmieniał się obraz wolności, choć każdy z nas inaczej rozumie słowo „szczęście”, choć rozmawiając o dobru nie zawsze myślimy o tym samym – marzenie to wciąż w nas tkwi.

W przytoczonych słowach z I Księgi Mojżeszowej rysuje się przed nami niemalże bajkowy obraz rajskiego grodu, pełnego drzew, kwiatów, zwierząt, żyznego i nawodnionego. Jeśli uważnie spojrzymy na cudowny rajski ogród, zobaczymy, że tam, zgodnie z zamysłem Boga, człowiek był wolny i szczęśliwy, otaczało go dobro i nie bał się przyszłości. Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego autor biblijnej opowieści nie umieścił obrazu raju na tle np. opływającego w bogactwo miasta albo pięknego pałacu? 3 ě! Ową wolność, szczęście, dobro i bezpieczną przyszłość Bóg złączył z ogrodem: z drzewami, krzewami, kwiatami i wszelkimi żywymi stworzeniami. W tym ogrodzie Bóg postawił człowieka i powierzył mu bardzo ważne zadanie: aby go uprawiał i strzegł.

Pierwsza Księga Mojżeszowa zawiera dwa różne polecenia dane człowiekowi, pochodzące z dwóch różnych opisów historii Stworzenia. Do niedawna ludzie woleli słuchać polecenia z pierwszego opisu, dzielącego akt twórczy na siedem dni: „Rozradzajcie się i rozmnażajcie, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!”

Bo my, ludzie, wolimy panować niż uprawiać, rządzić niż służyć, wolimy wykorzystywać niż strzec!

Jak daleko musiało zajść to wykorzystywanie, rządzenie i panowanie, abyśmy nareszcie usłyszeli Słowo Boga o uprawianiu i strzeżeniu?

W drugim obrazie stworzenia świata, tak pięknym i symbolicznym, jest jeszcze coś bardzo ważnego: Bóg przyprowadził człowieka do stworzonych przez siebie zwierząt i ptaków chcąc, aby to człowiek nadał im imiona. W dzisiejszym świecie i w naszej europejskiej kulturze imię nie ma już takiego znaczenia jak w kulturze Bliskiego Wschodu i w czasach, gdy spisywano tę biblijną opowieść. Aby ją w pełni zrozumieć, musimy sobie uświadomić, czym wówczas było nadanie komuś czy czemuś imienia. I co znaczyło poznać czyjeś imię.

Nadać czemuś imię znaczyło odkryć istotę tej rzeczy. Poznać imię człowieka znaczyło poznać jego samego, poznać, kim on w istocie jest. Pamiętamy, że Mojżesz, gdy rozmawiał z Bogiem, chciał poznać Jego imię, aby wiedzieć, KTO posyła go do ludu wybranego. Chciał poznać istotę Boga, który go powołał.

Nadać imię to znaczy też wziąć w opiekę, podjąć się odpowiedzialności. Może nie zawsze sobie to uświadamiamy, ale jest to ciągle aktualne: nadając imię czemuś czy komuś, bierzemy to coś lub kogoś w posiadanie, czyli pod swoją opiekę.

Obserwowałam kiedyś dwoje kłócących się dzieci. Nie mogły ustalić, czyją własnością jest piesek przyniesiony do domu przez rodziców. I jedno, i drugie chciało się z nim bawić i opiekować się nim. Co okazało się ostatecznym argumentem w sporze o prawo własności? To, które z dzieci nadało zwierzęciu imię.

Nadajemy imiona naszym dzieciom, które kochamy i którymi się opiekujemy. Nadajemy imiona zwierzętom, które przyjmujemy do naszego domu, a także ulubionym kwiatom, np. rozmaitym gatunkom róż, czy starym drzewom. I dbamy o nie.

Z upoważnienia Bożego człowiek nadał imiona wszelkiemu stworzeniu, poznając je i biorąc w opiekę. Z czasem jednak zapomniał o poruczonej sobie odpowiedzialności. Dziś często traktujemy to, co Bóg stworzył i nam powierzył, jako bezpańskie. Z przyjemnością natomiast powołujemy się na inny biblijny zapis i chlubimy się faktem, że jesteśmy stworzeni na obraz Boga. Ustawiamy się ponad stworzeniem, z dumą mówiąc, że „człowiek jest koroną stworzenia”. Jeżeli jednak spojrzymy, jak wygląda dziś powierzony nam przez Boga ogród, poczujemy, jak ta korona uwiera, jak szkodzi światu. I przekonamy się, że z wysokości tronu, jaki sami wznieśliśmy, nie widać ani potrzeb stworzenia, ani zagrożeń dla jego bytu.

Czy tak musi być? Wiemy, że nie, choć zarazem nie bardzo wiemy, jak temu zaradzić. W każdym razie znowu chcemy stać się opiekunami tego Ogrodu – Ziemi, mimo piętrzących się przed nami problemów. W ostatnich latach coraz więcej ludzi alarmuje o zagrożeniach dla przyszłości Ziemi. Coraz więcej ludzi myśli o tym, szuka możliwości i sposobów mądrego uprawiania i strzeżenia tego dziedzictwa. Świadczy to o tym, że zaczynamy się czuć odpowiedzialni za przyszłe pokolenia, nawet te, które nastaną, gdy nas już dawno nie będzie. I znowu poczuwamy się do odpowiedzialności przed Bogiem, przed którego sądem kiedyś staniemy.

Słyszeliśmy dwa, pozornie wykluczające się, Boże polecenia: panuj – i strzeż! W hebrajszczyźnie, języku Starego Testamentu, „panować” znaczy to samo, co „strzec”, „wziąć w opiekę”, a więc być odpowiedzialnym za to, co Bóg nam powierzył.

Nie jesteśmy właścicielami Ziemi. Jesteśmy jedynie jej użytkownikami i opiekunami. Bóg chce, abyśmy byli dobrymi ogrodnikami. „I wziął Pan Bóg człowieka, i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł”. Amen.

Halina Płoszek-Berndt

[Magister teologii, kieruje filiałem parafii ewangelicko-augsburskiej w Barlinku na Mazurach. Kazanie to ďwygłosiła 25 września 1996 r. w Liebfrauenberg, w czasie ekumenicznej konferencji ekologicznej na temat pojednania ze stworzeniem]

1 O konferencji tej pisała Krystyna Lindenberg w „Jednocie” 2/97. Z kolei utwór poetycki Jörga Zinka Ostatnich siedem dni świata, w przekładzie ks. Mieczysława Kwietnia, został opublikowany w „Jednocie” z czerwca 1973 r. – red.