Drukuj

7-8 / 1998

Potem ukazał się znowu Jezus uczniom nad Morzem Tyberiadzkim, a ukazał się tak:
Byli razem: Szymon Piotr i Tomasz zwany Bliźniakiem, i Natanael z Kany Galilejskiej, i synowie Zebedeusza, i dwaj inni z uczniów Jego. Powiedział do nich Szymon Piotr: Idę łowić ryby. Rzekli mu: Pójdziemy i my z tobą. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A kiedy już było rano, stanął Jezus na brzegu; ale uczniowie Jego nie wiedzieli, że to był Jezus. Rzekł im więc Jezus: Dzieci! Macie co do zjedzenia? Odpowiedzieli Mu: Nie. A On im rzekł: Zapuśćcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zapuścili więc i nie mogli jej już wyciągnąć z powodu mnóstwa ryb.

Jn 21:1-6

Po dwóch dniach obrad kończy się doroczny Synod Kościoła. Przedyskutowaliśmy sprawozdania z działalności w ubiegłym roku, wskazywaliśmy na istotne sprawy dotyczące naszej działalności w przyszłości, dokonaliśmy wyboru gremiów kierowniczych Kościoła, omawialiśmy ważne zagadnienie największego przykazania  Przykazania Miłości   –  w odniesieniu do współczesnego życia, nie tylko we wspólnocie wyznaniowej. Niedługo rozjedziemy się do naszych zborów i domów z myślą o tym, jak realizować nasze plany i jak urzeczywistniać nasze postanowienia.
Na dzisiejsze nabożeństwo synodalne wybrałem tekst z ewangelii Jana, mówiący o ukazaniu się zmartwychwstałego Jezusa uczniom nad Morzem Tyberiadzkim (Jeziorem Galilejskim) i o Jego interwencji po nieudanym dla nich połowie. Wybrałem ten tekst, bo nasuwa on skojarzenia związane z naszą pracą i służbą.

Uczniowie Jezusa znaleźli się ponownie nad Morzem Tyberiadzkim, tym razem na polecenie Zmartwychwstałego. Mieli się tam z Nim spotkać, ale nie wiedzieli dokładnie, kiedy Jezus do nich przy będzie. Aby skrócić sobie oczekiwanie, Szymon Piotr oświadczył: „Idę łowić ryby”, a pozostali podchwycili tę propozycję. Łowienie ryb to niewątpliwie dobre zajęcie, zwłaszcza dla tych, którzy się na tym znają i wiele lat w ten sposób zarabiali na życie. Ale czy dla uczniów, którym Jezus powiedział: „uczynię z was rybaków ludzi”, a którzy teraz, po Jego zmartwychwstaniu, powinni jak najintensywniej przygotowywać się do służby apostolskiej, było to właściwe zajęcie? Czy nie powinni skoncentrować się na tym wszystkim, co było związane z ich nowym posłannictwem?

Ewangelista Jan relacjonuje: „...tej nocy nic nie złowili”. To brzmi bardzo pesymistycznie. Cały trud poszedł na marne. Zapewne uczniowie nie zmartwili się jedynie tym, że spędzili kilka godzin na ciężkiej pracy; przykre było to, że nie mieli osiągnięć, których się spodziewali i pragnęli.

Każdemu jest przykro, gdy przekonuje się, że jego trud nie przynosi rezultatów. Wkładamy wiele wysiłku, wiele starań i najlepszej woli w swe codzienne obowiązki lub w jakieś przedsięwzięcie   –  a osiągnięć brak. Często bywa tak i w życiu Kościoła   –  nie widać dostatecznie wyraźnych owoców naszej pracy.  Podczas obrad Synodu mieliśmy okazję zwracać uwagę także na słabe strony naszej działalności, na te jej elementy, które sprawiają zawód, w których dostrzegamy brak osiągnięć lub w których tych osiągnięć jest za mało w stosunku do włożonego wysiłku i zapału. Budzi się w nas czasem wskutek tego uczucie zawodu, niekiedy wręcz zniechęcenia. Ogarnia nas pesymizm.

Do uczniów, zniechęconych i zawiedzionych nieudanym połowem, zbliża się Pan Jezus i mówi: „Zapuśćcie sieć po prawej stronie łodzi”. Oznacza to dla nich nową zachętę: spróbujcie jeszcze raz, nie poddawajcie się, nie rezygnujcie! Oto pojawia się nowa nadzieja. Na to, co się nie udało, trzeba spojrzeć odważnie, dotychczasowy zawód nie może prowadzić do załamania rąk. A dobra rada, udzielona nawet przez nieznajomego (zauważmy, że początkowo uczniowie nie rozpoznali Jezusa), także w naszym życiu może odegrać pozytywną rolę.

Chrystus tak samo i nas napomina, gdy tracimy zapał, odwagę czy gorliwość: nie rezygnuj, nie poddawaj się, nawet przy braku dostatecznych sukcesów w tej czy innej dziedzinie życia kościelnego.  „Zapuśćcie sieć po prawej stronie!” - to polecenie ma oznaczać dla nas wezwanie do dalszej usilnej pracy, do wytrwałości, nieustępliwości. On chce, abyśmy mieli odwagę spojrzeć na to, co i dlaczego się nie udało. Jeśli wiesz, że to, co robisz, jest potrzebne, nie zniechęcaj się, nie rezygnuj! Spróbuj jeszcze raz. I jeszcze raz! Zastanów się nad przyczynami niepowodzenia: może potrzebna jest zmiana metod pracy, może konieczna jest zmiana jej zakresu. Trzeba też wziąć pod uwagę, że czasem przyczyną braku osiągnięć są nasze błędy albo skierowanie wysiłku w niewłaściwą stronę.

„Spróbuj jeszcze raz!”   –  nie oznacza to, że masz z uporem maniaka pracować ciągle w taki sam sposób i stale na nowo powielać te same błędy. Pomyśl nad nowymi metodami pracy   –  to właśnie Jezus sugeruje uczniom po ich nieudanym połowie. „Zapuśćcie sieć po prawej stronie łodzi”   –  tam znajdziecie ryby! Nigdy nie jest tak, że w ogóle brak jakichkolwiek osiągnięć. Cieszmy się nawet rzeczami małymi, wszystkim, co dobre, co rokuje osiągnięcia w przyszłości. Ponawiajmy próby. Może trzeba „zarzucić sieci po prawej stronie”, a więc spróbować nieco innego podejścia?

Połów udał się uczniom wtedy, gdy pojawił się koło nich Jezus i powiedział, co mają zrobić. Czy nie jest to również dla nas wskazówką dla naszej pracy w Kościele, abyśmy bardziej wsłuchiwali się w Jego głos i zastanawiali, czego On od nas oczekuje? W naszej służbie potrzebujemy przewodnictwa Jezusa Chrystusa. Jeśli wsłuchamy się uważnie w Jego głos, jeśli rozważymy, do jakich zadań nas posyła, to już jest naszą szansą na sukces. Jeśli zaś chcemy pracować, licząc tylko na własne siły i rozum, jeśli zamierzamy realizować jedynie własne pomysły, wówczas budujemy Kościół jak zwykłą, świecką instytucję. A przecież jako lud Boży, jako Kościół musimy pozwolić, by prowadził nas Chrystus.

Wspomniałem uprzednio, że uczniowie Jezusa, którym On kiedyś powiedział: „uczynię z was rybaków ludzi”, w oczekiwaniu na Jego przybycie zajęli się swoją dawną pracą, która nie była związana z ich nowymi zadaniami. Jakby zapomnieli, do czego powołał ich Mistrz. Czy my w naszej pracy także zajmujemy się często nie tym, co najbardziej potrzebne albo właściwe? Czy nie marnotrawimy sił i czasu na podejmowanie się spraw, które ani nie należą do naszego powołania, ani nie są jego wynikiem, a często stanowią wręcz przeszkodę w jego realizacji? Czy naszej pracy zbytnio nie zbiurokratyzowaliśmy? Oczywiście organizacja jest potrzebna, czy jednak nie nastąpiło naruszenie proporcji, które utrudnia owocną pracę? Dlatego do pilnych zadań należy przemyślenie na nowo naszych przedsięwzięć i sposobu ich realizacji. Co trzeba rozwijać, a z czego należy zrezygnować, aby skutecznie zaspokajać potrzeby Kościoła jako instytucji i jako społeczności wierzących.

Gdy mówimy o połowie, nie możemy pominąć pojęcia głębi (por. Łuk. 5:4). W naszej służbie pozyskiwania ludzi dla Chrystusa musimy także pamiętać, że szczególnie w zwiastowaniu Słowa Bożego konieczne jest dotarcie do głębi ludzkiego odczuwania i sposobu myślenia. Dlatego zarówno w kaznodziejstwie, jak w  duszpasterstwie i w katechezie poselstwo, które przekazujemy, musi opierać się na głębi naszej wiary i solidnym przygotowaniu. Tego potrzebują ludzie, do których się zwracamy.

W dniu dzisiejszym zostaje wprowadzony w urząd nowo wybrany Konsystorz Kościoła. Przed Konsystorzem stoi wiele zadań i obowiązków. Nie są to obowiązki i zadania zupełnie nowe; większość z nich wymaga kontynuacji. Trzeba je wszystkie ogarnąć i przystąpić do ich planowej realizacji. Potrzebujemy przy tym Bożego błogosławieństwa, Jego prowadzenia i Jego mocy.

Gdy uważnie prześledzimy Dzieje Apostolskie i opisaną tam pracę misyjną, zauważymy, że powodzenie pracy apostołów zależało od tego, w jaki sposób opierali się na posłuszeństwie Chrystusowi, pragnęli wypełniać Jego wolę i poddawać się prowadzeniu Ducha Świętego. Nam również, w naszej pracy kościelnej, nie wolno o tym zapominać.

Do gremiów kierowniczych Kościoła należy także przemyślenie, czy tej naszej sieci nie należy zarzucić po drugiej stronie. A ich pracy musi towarzyszyć modlitwa całego Kościoła   –  modlitwa ludzi, którzy tę społeczność kościelną tworzą. Amen.

Ks. bp Zdzisław Tranda
[Kazanie wygłoszone 3 maja 1998 r.]