Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1998

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię. Położyłem dziś przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie...
V Mojż. 30:19

Przy tego rodzaju okazjach jak pamiątka wybudowania kościoła w Pstrążnej1 wspomina się czasy odległe, często trudne, pełne wyrzeczeń, prób i doświadczeń. Wspominamy tych, którzy przyczynili się do postawienia kościoła, stawiamy ich sobie za przykład i podziwiamy. Właściwie za co ich podziwiamy? Czy za to, że tak pięknie i solidnie wybudowali kościół w czasach, gdy nie było maszyn elektrycznych, nowoczesnej techniki, a były tylko ręce? Może są przykładem przedsiębiorczości, skoro tak mały zbór mógł pozwolić sobie na wybudowanie takiego kościoła? A może podziwiamy ich wiarę, dającą im tyle sił i nadziei na jutro w trudnym dniu powszednim? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.

Często słyszymy twierdzenie, że Kościół to nie budowle, lecz ludzie. Jest to oczywiście ważne i prawdziwe stwierdzenie, bo Kościół nie jest budynkiem, lecz wspólnotą. Przecież Bóg nie mieszka w budowlach, lecz w ludzkich sercach. Jednak jeżdżąc po świecie i odwiedzając wiele kościołów, zauważyłem, że stan i wygląd budynków kościelnych bardzo często obrazuje duchową kondycję zboru. Gdy widziałem kościoły brudne i zakurzone, w których leżały śpiewniki o naderwanych okładkach i Biblie bez okładek, to myślałem sobie, że taki zbór jest zaniedbany, pozbawiony ducha i nadziei. Gdy z kolei widziałem kościoły dobrze utrzymane i czyste, kościoły po prostu kochane, to mogłem się spodziewać zboru, który kocha nabożeństwa i cieszy się z nich. Często moje przypuszczenia były prawdziwe.

Albowiem sposób, w jaki używamy materialnych rzeczy, które są nam dane – po to, by tworzyć piękno albo brzydotę – jest oznaką zdrowia albo choroby naszej duszy. Tutaj, w Pstrążnej, użyto dobrych materiałów, by stworzyć rzecz piękną i wartościową – miejsce, które nie tylko stało się domem dla tutejszego zboru, lecz także miejscem przyjaznym również dla tych, którzy do tego zboru nie należą. Mam nadzieję i wierzę w to, że nowe cyferblaty na wieży kościelnej oraz pięknie wyremontowane i nastrojone organy to oznaka budzącej się nadziei i sił naszej małej pstrążnieńskiej społeczności.
Kilka lat temu oglądałem sztukę telewizyjną Dennisa Pottera pt. „Syn Człowieczy”. Była to sztuka uważana za bardzo kontrowersyjną ze względu na sposób, w jaki został pokazany w niej Jezus. Jest On tu nie wyniosłym Mistrzem, lecz pełnym żaru, entuzjazmu i bezpośredniości młodym człowiekiem, zarażającym innych swą wizją. Lubię myśleć i wierzyć, że Jezus właśnie taki był.

W sztuce Dennisa Pottera była pewna scena, która nie ma żadnego oparcia w Ewangelii. Oto Jezus i Jego uczniowie są świadkami egzekucji przez powieszenie na krzyżu jakichś kryminalistów czy buntowników i mają za zadanie zdjąć ich ciała z krzyży. Tłum powoli rozchodzi się, pozostawiając gołe już krzyże, lecz uczniowie zwlekają z odejściem, porażeni okropnością tego wydarzenia. Jezus, wstrząśnięty i bolejący nad okrucieństwem człowieka względem bliźniego, obejmuje pusty krzyż i kryje swą twarz, dotykając go policzkiem. Ręce Cieśli wędrują wzdłuż krzyża, gdy – przejęty nagłą myślą – robi krok do tyłu.
„To dobra belka, dobry budulec – mówi. – Spójrzcie na nią. Wycięta prosto z rdzenia drzewa. Żadnego sęku. Można by ją prościutko pociąć... i zrobić z niej stoły, krzesła, a może łóżka.”

Wtedy wybucha śmiechem, śmiechem pełnym nie radości, lecz cierpienia, a uczniowie patrzą na Niego zaskoczeni. „Pomyślcie – mówi. – Bóg dał nasionko, a ono wpada w glebę i Bóg żywi je słońcem i deszczem, a ono rośnie. Bóg daje więcej słońca, więcej deszczu, lata mijają i z nasionka wyrasta wysokie drzewo. Wtedy przychodzi człowiek i ścina je siekierą. Nie ma w tym nic złego. Bo Bóg daje nam to drzewo do użytku. Możemy z niego zrobić stoły, krzesła, może łóżka, po prostu dobre i użyteczne rzeczy. Lecz co człowiek z niego robi? Krzyż!”

Ta fikcyjna scena wbiła mi się w pamięć. Cieśla z Nazaretu podziwia belkę, z której zrobiono krzyż, i stwierdza ze smutkiem i zgrozą, że człowiek, któremu dano taki dobry materiał, czyni z niego narzędzie męki.
Przyjrzyjmy się dzisiejszemu światu – temu, co czytamy w gazetach i oglądamy w telewizji – i zapytajmy, dlaczego ludzkość, której dano tyle dobrodziejstw i błogosławieństw, obraca je w przekleństwo? Czemu mając możność wyboru życia i dobra, my wybieramy zamiast nich śmierć i zło?

„Położyłem dzisiaj przed tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Przeto wybierz życie” – mówi Bóg.

Dlaczego go nie wybieramy?

To tajemnica ludzkiego grzechu i być może nie ma odpowiedzi na to pytanie, ponieważ wybór zła zamiast dobra i śmierci zamiast życia jest irracjonalny. I nie jest to jakaś ezoteryczna wiedza, dostępna tylko wybrańcom. Nie potrzeba wzbijać się aż pod niebiosa, by dostrzec tę prawdę, lub udawać się po nauki do jakiegoś guru; „bardzo blisko ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu, abyś je czynił” (V Mojż. 30:14). Wiemy w głębi naszych serc, że życie jest lepsze niż śmierć, miłość lepsza niż nienawiść, życzliwość lepsza niż okrucieństwo, dobro lepsze niż zło. Wiemy w głębi serc, że jesteśmy powołani do tworzenia, a nie do niszczenia, do podtrzymywania życia, a nie do zabijania go. I nie potrzeba żadnej mądrości, by to dostrzec. Dla każdego jest oczywiste, że taki powinien być świat.
Dlaczego więc ludzie wybierają coś całkiem przeciwnego? Można znaleźć mnóstwo wyjaśnień, lecz nie chcę ich teraz wyliczać. W większości i tak niczego one nie tłumaczą, po części dlatego, że nie sposób dociec tajemnicy niegodziwości: dlaczego tak jest, że mając dobry kawałek drewna człowiek tworzy z niego krzyż. Przykłady tych niewłaściwych wyborów możemy zobaczyć w telewizji, przeczytać o nich w gazetach i posłuchać w radio, ale możemy stwierdzić je także u siebie.

Jest jednak możliwe, by człowiek wybrał życie. Jeśli traktujemy z szacunkiem dobre rzeczy, które Bóg nam dał, i poważnie podchodzimy do potrzeb naszych bliźnich, wtedy błogosławieństwo Boże wciąż trwa i podąża za tym, co czynimy. Kamieniem można zabić, można go jednakże użyć do budowy domu, w którym zamieszkają ludzie, aby w cieple pokrzepić swe siły do kolejnego dnia, lub do wzniesienia kościołów, w których odbywają się nabożeństwa ku pokrzepieniu naszych serc i dusz. Z kawałka belki można zrobić rzeczy pożyteczne i ułatwiające nam życie przedmioty, można jednak również zrobić z niej krzyż.
To wybór między życiem i śmiercią.

Patrząc na pstrążnieński kościół, widzimy dowód prawości i wielkości ludzi sprzed 150 lat, świadectwo ich wiary i przykład do naśladowania – ich dobry wybór, należyte traktowanie i przetwarzanie darów dobrego Boga ku Jego chwale a naszemu pożytkowi. Do budowy tego kościoła wzięto dobry budulec i dobrze go użyto dla stworzenia miejsca pięknego – nie dla ludzkiej chwały, lecz po to, by w tym właśnie miejscu Bóg był wielbiony. I Boże błogosławieństwo pozwoliło wiernym śpiewać ku Jego chwale. A nam jest dane być świadkami wiary tych, którzy ten kościół zbudowali.

Niech skłoni nas to do zadania sobie pytania: „Jaki jest nasz wybór dzisiaj?”. Każda chwila stawia nas przed wyborem między życiem i śmiercią. Kiedy wybraliśmy życie, a kiedy śmierć? Jak wykorzystujemy dobry budulec naszej wiary?

Jednakże ostateczną tajemnicą nie jest pytanie: „Dlaczego ludzie biorą dobry budulec i czynią z niego krzyż?”. Naprawdę tajemnicze pytanie brzmi: „Jak Bóg mógł uczynić krzyż środkiem naszego zbawienia?”. Jak może krzyż, symbol ludzkiej nienawiści i okrucieństwa, cierpienia i śmierci, stać się symbolem życia triumfującego nad śmiercią, dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, przebaczenia tego, co niewybaczalne?
Pewna pieśń powiada: „Nic w mych dłoniach nie przynoszę, bo wszystko do krzyża odnoszę”. I gdy tak po prostu postępujemy, to nagle uświadamiamy sobie, że krzyż jest bardzo dobrym budulcem, ponieważ w nim cierpiący Bóg dociera do nas w błogosławieństwie, by zbawić całą grzeszną i cierpiącą ludzkość oraz oferować nam znów – jako dar – życie, które często zaprzepaszczaliśmy, próbując zachować je tylko dla siebie.

Ks. Michał Jabłoński

_______
1 27 września zbór ewangelicko-reformowany w Pstrążnej k. Kudowy-Zdroju obchodził pamiątkę 150-lecia poświęcenia kościoła. Kazanie to zostało wygłoszone podczas okolicznościowego nabożeństwa. Więcej na temat tej uroczystości piszemy na s. 19-20.