Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 3-4 / 2001

...oni rzekli do niego: dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tu, bo wstał z martwych. Wspomnijcie, jak mówił wam, będąc jeszcze w Galilei, że Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzesznych ludzi i musi być ukrzyżowany, a dnia trzeciego powstać. I wspomniały na jego słowa. I zawróciwszy od grobowca, doniosły o tym jedenastu i wszystkim pozostałym (...), lecz słowa te wydawały im się niczym baśnie, i nie dawali im wiary (Łuk. 24:5-9, 11).

Znów jak co roku, po okresie pasyjnym, w którym rozpamiętywaliśmy ostatnie dni życia Jezusa na ziemi, jego poniżenie i śmierć, obchodzimy radosne święto Zmartwychwstania. Jak co roku, czytamy teksty Ewangelii opisujące to niesłychane, niepojęte wydarzenie: oto niewiasty, pragnące namaścić wonnościami ciało zmarłego Mistrza, zastały odwalony kamień grobowy. Zaniepokojone, nic nie rozumiejące, dowiadują się, że stało się to, co On zapowiadał – Jezus wstał z martwych. Spieszą więc donieść pozostałym uczniom o tej radosnej, pocieszającej nowinie. Ich słowa przyjęte jednak zostają jako pusta, czcza gadanina (tak podaje oryginalny tekst grecki), jako baśnie. I nawet ten, który pod Cezareą wyznawał: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga Żywego”, nie wierzy, biegnie sprawdzić zasłyszaną wieść i odchodzi zdziwiony od pustego grobu. Dopiero ukazujący się wśród nich Zmartwychwstały umacnia ich wiarę w ten cudowny fakt, napełnia radością i mobilizuje do głoszenia Ewangelii: „Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje?” (1 Kor. 15:55).

Na fakcie zmartwychwstania oparta jest wiara chrześcijańska, że wszyscy wierzący w Jezusa Chrystusa wstaną do nowego życia. Już w początkach Kościoła musiano walczyć z zarzutami jak ten, że uczniowie, przekupiwszy straże, wykradli ciało Jezusa, by głosić zwiastowanie w oparciu o ten cudowny fakt. Później, z rozwojem nauk, zaczęto wysuwać inne argumenty. Przeciwnicy chrześcijaństwa starali się zawsze traktować Ewangelię jak mit.

„Słowa te wydawały im się niczym baśnie” – czytamy w naszym tekście. Czym są dla nas te słowa, zwiastujące radosną wieść? Czy nie dawno przebrzmiałym mitem? A jeśli nawet nie – to czy w corocznym obchodzeniu pamiątki Zmartwychwstania, w ciągłym powtarzaniu słów Wyznania Wiary, nie uznaliśmy tego cudownego faktu, którego nie da się sprawdzić, w który mamy wierzyć, ale który zaistniał dawno i dziś już nie ma dla nas największego znaczenia i do niczego nas nie zobowiązuje? „Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, daremna jest wiara nasza” – mówi apostoł Paweł. Dla niego Zmartwychwstały jest rzeczywistością. I musi być dla nas również. Bez zmartwychwstania życie i dzieło Jezusa nie miałoby większego znaczenia. Nie wystarczy o tym wiedzieć, nie wystarczy to powtarzać, a potem spokojnie żyć, jak dotychczas. Wiara w Zmartwychwstanie jest mobilizującą i twórczą siłą w życiu doczesnym, jest naszą nadzieją na życie przyszłe. Dla Kościoła od początku stanowiła źródło nadziei i siły. „Ja żyję i wy żyć będziecie” (Jan 14:19). Jego życie, Jego zmartwychwstanie nie może być dla nas mitem, baśnią. Musimy uwierzyć w piękną wielkanocną prawdę. On pojednał nas z Bogiem, przywrócił utracone łaski. Ale Jego zmartwychwstanie jest tylko obietnicą naszego zmartwychwstania. Dlatego nie możemy tylko zaakceptować zaistniałego faktu. Na działanie Boga my musimy odpowiedzieć.

Naszym ostatecznym celem jest życie wieczne, którego możliwość odsłonił nam Chrystus. Aby je osiągnąć, musimy zapoczątkować je tu, na ziemi, i sami się do niego przyczyniać. Ludzie próbują przedłużać życie ziemskie, nieudolnie „poprawiają” Stwórcę swoim działaniem – zabiegami reanimacji, przeszczepianiem koniecznych do życia organów. (...) Wysiłki nad przedłużeniem życia takiego, jak dotychczas, są bez znaczenia, ważne jest powstanie do nowego życia, którego motorem jest zmartwychwstały Chrystus. „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Gal. 2:20) – tylko to jest celem życia prawdziwego chrześcijanina, tylko takie życie ma sens.

Powstanie do nowego życia zmusza człowieka do wysiłków, by stać się podobnym Chrystusowi, by żyć razem z Nim. Spytać się możemy, gdzie Go szukać? Nie ma chyba wątpliwości, że jest On tam, gdzie człowiek walczy z własną ułomnością, ze złem, ufając Zmartwychwstałemu, że użyczy mu swych sił. Powinniśmy szukać Chrystusa i w tych poszukiwaniach nie ustawać, nie popadać w zwątpienie, gdy wydaje nam się, że Go nie widzimy. Znajdziemy Go tam, gdzie smutek, ból i rozpacz, wszędzie tam, gdzie Go ludzie potrzebują – tam On nas woła, byśmy szli za Nim. Nasze życie musi być poświęcone służbie, służbie Bogu, a przez to i służbie bliźnim. Ta służba wymaga zaparcia się siebie, wyrzeczenia się wszystkiego, co wygodne i przyjemne, ale i tego, co niskie i przyziemne, wszystkiego, co stoi na przeszkodzie pójścia za Chrystusem. Całym naszym życiem i całym działaniem powinniśmy potwierdzać naszą wiarę w zmartwychwstałego Chrystusa, odpowiadać na głos Boga do nas.

Słowa o zmartwychwstałym Chrystusie nie mogą być dla nas „niczym baśnie”. On zmartwychwstał, On żyje, chociaż świat temu zaprzecza, chociaż nie chce Go uznać i odrzuca. Jego zmartwychwstanie gwarantuje wierzącym życie wieczne. Musimy poddać się tylko działaniu ożywiającej mocy Chrystusowej. To jest trudne, to, zdawałoby się, przekracza nasze siły, bo zobowiązuje nas w życiu do wyboru najtrudniejszej drogi. Ale też mamy obietnicę lepszego, doskonalszego życia z Chrystusem, w Jego Królestwie. „Ja żyję i wy żyć będziecie” – to, jak każde słowo Ewangelii, nie baśń, ale najwspanialsza prawda Wielkanocy.

 [Kazanie ks. Jerzego Stahla (zm. 1997), wówczas jeszcze studenta teologii, ordynowanego na duchownego ewangelicko-reformowanego rok później, zostało opublikowane w „Jednocie” 4/1969]