Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Okładka 10/2002NR 10 / 2002


Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy: lecz z nich największa jest miłość.

(I Kor. 13: 13)

Kiedy kilka tygodni temu zastanawiałem się nad wyborem tekstu, który miałby być podstawą mojego rozważania w dniu wprowadzenia w urząd biskupa Kościoła, nieoczekiwanie zadzwonił telefon. Rozmówcą był mój serdeczny przyjaciel, psycholog, z którym dane mi było, za co dziękuję Bogu, dużo razem przeżyć i wiele się nauczyć. Ku mojemu zdumieniu zapytał: "Czy masz już wybrany tekst kazalny na introdukcję?". Odpowiedziałem: "Właśnie się nad tym zastanawiam". "Nad czym tu się zastanawiać?" - odparł. "Wybierz historię Józefa, syna Jakuba z Księgi Genesis, ona tak do ciebie pasuje!"

Pomyślałem - bardzo piękna historia, ale ja przecież nie potrafię tłumaczyć snów, choć coś na ten temat wiem z lektury dzieł Freuda i Junga.

Jeszcze tej samej nocy miałem sen, w którym zobaczyłem siebie jako 14-letniego chłopca, siedzącego w drugiej ławce Kościoła Jezusowego w Cieszynie, podczas egzaminu konfirmacyjnego. Ówczesny proboszcz - ks. dr Alfred Jagucki wraz z księżmi Melcerem i Gajdaczem zadawali nam pytania. Wreszcie przyszła kolej na mnie. "Wymień trzy cnoty chrześcijańskie" - polecił ks. Jan Melcer. "Wiara, nadzieja, miłość, te trzy; lecz największa jest miłość" - powiedziałem.

Nazajutrz już wiedziałem, że Pawłowy "Hymn o miłości", a w szczególności ostatni jego wiersz, będzie podstawą mojego introdukcyjnego kazania. Wszak, jak powiedział Marcin Luter - fides per charitatem efficax ("wiara jest skuteczna przez miłość").

Wiara prowadzi człowieka do Boga, a miłość do człowieka. Czyż to nie jest samą esencją chrześcijaństwa? Ladislaus Boros w swojej książce Spotkać Boga w człowieku napisał:
Trwa wiara: jako ciągła współobecność i przyjmowanie miłości; trwa nadzieja: jako coś, co jeszcze więcej może i chce przyjąć od wiecznej miłości. Te dwie cnoty zapewne muszą zmienić swą ziemską postać. Nie osiągną swej pełni w mrokach doczesności, błąkając się, lecz spełnią się jako jaśniejące, pałające, coraz bardziej uszczęśliwiające wzrastanie w stale "rosnącego" Boga. Boga, który jest miłością.

Ks. Marek Izdebski


zobacz pełny tekst