Drukuj
Okładka 5/2002NR 5 / 2002


"Silna miłość ze strony jednego człowieka sprawia, że miłość wielu przestaje nam być potrzebna. Więcej przestaje nas interesować"

Wasilij Roznanow, Opadłe liście

O przyjaźni chcę dziś opowiedzieć. O przyjaźni szczególnej - łączącej człowieka z Bogiem, ziemię z niebem. Jej zapis utrwalony jest w corpus joanneum, a więc każdym zdaniu i w każdym słowie, jakie pozostawił Jan Ewangelista.

Z drżeniem zbliżam się do tej niezwykłej przyjaźni, niepewny, czy zdołam o niej opowiedzieć bez zbytnich uproszczeń. A jednak chcę o niej mówić, gdyż mówiąc o przyjaźni Jana poniekąd muszę o sobie mówić.

Nie nazywam już was sługami, gdyż sługa nie wie, co czyni jego pan. Nazwałem was przyjaciółmi, bo oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Mojego Ojca (J 15,15). Niezwykłe to zdanie przytaczam w wersji proponowanej przez przekład ekumeniczny Nowego Testamentu, z wdzięcznością myśląc o Opatrzności, która pozwoliła mi dożyć czasu, gdy również w moim kraju chrześcijanie mogą się modlić wspólnym tekstem, a przekład nie jest już pretekstem do sporu i waśni, ale punktem wyjścia do jednoczącego wysiłku zrozumienia.

Zapewne nie bez znaczenia jest też fakt, że do skreślenia tych refleksji zaprosił mnie Krzysztof Dorosz - znakomity eseista i mój (chyba mogę tak powiedzieć) przyjaciel - redaktor naczelny "Jednoty", miesięcznika wydawanego przez Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Tak więc i to zaproszenie odczytuję jako znak czasu - signum temporum, który pozwala księdzu katolickiemu i jezuicie poniekąd odciąć się w ten sposób od niechlubnej karty wyznaniowych utarczek i jałowych sporów. Chciałbym jeszcze przywołać bliski w wymowie tekst proroka Izajasza, by przypomnieć bliskość z religią starszych braci w wierze: To zbyt mało, iż jesteś mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi (Iz 46,6). Ale nie tylko bliskość z ich religią, ale i dramatycznym losem, którego oni sami pojąć nie mogą. Dobrze więc się stało, że Papieska Komisja Biblijna wydała w 2001 roku ważny tekst Lud żydowski i jego Święte Pisma w Biblii Chrześcijańskiej, w którym wyczytuję zaraz na początku tak ważne i brzemienne w konsekwencje wyznanie: "Czasy współczesne doprowadziły chrześcijan do lepszego uświadomienia sobie braterskich więzów, jakie łączą ich ściśle z narodem żydowskim. Podczas II wojny światowej (1939-1945) tragiczne wydarzenia, lub ściślej, odrażające zbrodnie, poddały ten naród niezwykle ciężkiej próbie, która zagroziła samemu jego istnieniu w większej części Europy. W tych okolicznościach chrześcijanie nie okazali duchowego oporu, jaki powinien cechować uczniów Chrystusa i nie podjęli odpowiednich inicjatyw. Inni chrześcijanie, na odwrót, wielkodusznie pospieszyli na pomoc Żydom znajdującym się w niebezpieczeństwie, często z narażeniem własnego życia". Chciałem przywołać ten fragment, bo jest on ważny dla ustalenia warunków przyjaźni ze starszymi braćmi i siostrami w wierze.

Szczególnie przydatny w tym wysiłku może być właśnie Autor czwartej Ewangelii, który pamięć - anamnesis uczynił osią swych jednoczących przeżyć. W każdym z nich przebłyskuje wspomnienie spotkania z Mistrzem, które stawało się światłem rozjaśniającym egzystencję. Na początku musiał się rozstać z dawnym przewodnikiem, Janem Chrzcicielem; musiał z nim zerwać, by być z Jezusem. Warto się w przeżycia św. Jana wczytywać, warto dać się porwać ich wyzwalającej sile, umożliwiającej zerwanie z innymi, ale może już niekoniecznymi związkami i przyjaźniami.

Stanisław Obirek SJ


zobacz pełny tekst