Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Okładka 8-9/2003NR 8-9 / 2003

Przez Niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy, w jednym duchu. Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus.

(Ef. 2: 18-20)

Jedni i drudzy - te dwa stojące obok siebie liczebniki są słowami - symbolami; wyrażają to samo, co zestawienie - swoi i obcy. Ujmują głęboko w nas zakorzeniony separatyzm, dążenie do dzielenia ludzi na swoich, czyli bliskich, dobrych, godnych zaufania, i na obcych, czyli dalekich, złych, podejrzanych. Jednych należy chronić i pomagać im, drugich zwalczać, a przynajmniej trzymać się od nich z daleka.

Po przykłady łatwo sięgnąć do Republiki Południowej Afryki z jej apartheidem, dzieleniem ludzi na swoich, czyli białych, oraz obcych, czyli czarnych i kolorowych; do Ameryki z jej segregacją rasową czy bliżej - do Irlandii Północnej z jej podziałem na "katolików" i "protestantów", a raczej na Irlandczyków i Brytyjczyków z odpowiednimi etykietkami wyznaniowymi. Starsze pokolenie jeszcze pamięta sklepy i przedsiębiorstwa reklamujące się jako "firmy chrześcijańskie", a więc "swoje", które należy popierać, w przeciwieństwie do firm żydowskich, czyli "obcych". Równie dobrze pamiętamy zbudowany przez okupantów w Warszawie i w innych miastach mur oddzielający aryjskie dzielnice od niearyjskich.

Mur wrogości, wzniesiony z cegły i kamienia, albo z etykietek i uprzedzeń, zawsze ma za fundament zazdrość i nienawiść. Czy trzeba jednak sięgać po przykłady aż tak daleko? Nie pojedziemy przecież do Afryki, do Ameryki ani do Irlandii, żeby robić tam porządek, nie cofniemy się w historię do faktów dokonanych. Nasze własne, codzienne życie dostarcza nam wielu przykładów wzajemnych uprzedzeń i murów wrogości. Ludzie dzielą siebie na tych, którzy mają i którzy nie mają, tych, którzy osiągnęli sukces i którzy żyją w cieniu, którzy wykorzystują poglądy swojej grupy przeciw tym, którzy myślą inaczej, którzy mają inne interesy. Oto dziennikarz zadaje dyrektorowi przedsiębiorstwa pytanie, co on uważa za największą przeszkodę w usprawnieniu produkcji. "Że kogoś ktoś nie cierpi" - brzmi odpowiedź. Pan składa wniosek - mówi (o usprawnieniu). - Jeśli kierownik komórki postępu technicznego pana nie cierpi, to sprawa utknie już na pierwszym szczeblu... A usprawnienie to żadna gloria nawet wśród kolegów, gdyż doda im roboty. Albo zawiść, tym gorsza, że bezinteresowna. Co z tego, że dobremu inżynierowi dam nagrodę, gdy go inni będą kopać?

Nawet do tak bardzo osobistej sprawy, jaką jest małżeństwo, gdzie zdawałoby się, że ludzie są sobie najbliżsi i powinni stanowić jedność, zakrada się nieufność, niechęć, obcość, powstaje mur wrogości. Dwoje ludzi ogarniętych wielką miłością, ożywionych wspaniałymi wizjami serdecznej wspólnoty, jednoczy się w najbardziej intymny związek, a po pewnym czasie okazuje się, że tyle w nich sprzecznych postaw, przyzwyczajeń. Uczucie gaśnie, związek się rozluźnia, pozostaje chłód obojętności, który przeradza się w niechęć, i ci, którzy do niedawna świata za sobą nie widzieli, wykorzystują przeciw sobie wszystko, co ich od siebie różni - zwyczaje, zdolności, sposób myślenia, a nawet angażują w swoje spory odmienność wyznania.

Ks. Bogdan Tranda

Swoi i obcy - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl