Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 5-6 / 2007

Ja jako światłość przyszedłem na świat,aby nie pozostał
w ciemności nikt, ktowierzy we mnie.
Jn 12,46

Chciałbym dziś na początek opowiedzieć jeden ze swoich snów. Możecie przyjąć to ze zdziwieniem. Przeżywamy nasz synod, poważne i ważne zgromadzenie Kościoła, zastanawiamy się też nad tym, co wyraża pojęcie „synod” – sun hodos (fonetycznie) – czyli wspólna droga. Chodzi nam o wytyczanie planów na przyszłość, ale i o zastanawianie się nad przeszłością, nad drogą, którą przebyliśmy. A ja chcę mówić o snach... Tu muszę się zastrzec, że nie przypisuję snom szczególnego znaczenia i nie mam zamiaru zachęcać do tego, abyśmy się w zwykłych snach doszukiwali jakiejś znaczącej roli. Bywają jednak sny ważne, sny, które mają nam coś do powiedzenia.

Otóż śniło mi się kiedyś, że jechałem na rowerze z kimś znajomym na wycieczkę. W pewnym momencie znaleźliśmy się wieczorem na brzegu gęstego lasu. Droga przez las przypominała bardzo ciemny tunel, tylko gdzieś w oddali, na końcu tego tunelu, widać było światło. Przed wjazdem do lasu stał drogowskaz z napisem Villa nuova – co po włosku oznacza: nowy dom, nowa willa. Wjechaliśmy do lasu i skierowaliśmy się ku owemu światłu w oddali. Po drodze jednak zobaczyłem pośród drzew domek i światło w okienku. Podszedłem tam, wszedłem do domku, a w środku znalazłem chorego starego człowieka. Był zadbany, ale widać było, że cierpi. Porozmawiałem z nim chwilę, wyjąłem Nowy Testament, przeczytałem stosowny fragment, wyjaśniłem go w odniesieniu do konkretnej sytuacji, w której znalazł się ów człowiek i pomodliłem się z nim. I na tym sen się skończył. A wniosek, jaki wysnułem, był następujący: pamiętaj, że możesz się znaleźć pośród ciemności życia, jego trudności, jego trosk, jak w jakimś ciemnym tunelu, lub wśród ludzi, którzy znajdują się w takim ciemnym tunelu. Zawsze, nawet na takiej drodze napotkasz ludzi, którym możesz pomóc. Także przez zwiastowanie Słowa Bożego i modlitwę. A prowadzić ciebie będzie, także wśród ciemności, to światło, którym jest Jezus Chrystus. Tyle mój sen i wysnute przeze mnie wnioski.

Chrystus mówi nam sam o sobie: ja jestem światłością świata. A także, jak czytaliśmy: ja jako światłość przyszedłem na świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto we mnie wierzy. W Ewangelii Mateusza czytamy: Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki, a chwalili Ojca waszego, który jest w niebiesiech. My możemy świecić wtedy, gdy jesteśmy pod wpływem tego światła, którym dla nas stał się Jezus Chrystus. Uczniowie Jezusa to światło dostrzegli i rozpoznali je. Ale stało się to w gruncie rzeczy dopiero po Zmartwychwstaniu i Zesłaniu Ducha Świętego. Dlatego właśnie życie ich zupełnie się odmieniło. Z ludzi załamanych, przerażonych, którzy stracili cel, do którego dążyli, stali się ludźmi odważnymi, zdecydowanymi, jasno widzącymi znowu swój cel życia, a nawet byli gotowi poświęcić swoje życie dla sprawy, którą reprezentowali. Dzięki temu, że tak wiele przeżyli, dzięki owemu Światłu, którym jest Chrystus, mogli w swej pracy ukazywać je wszystkim, którzy dotąd byli go pozbawieni. I dlatego życie wielu ludzi, nawet takich, którzy znajdowali się w ciemnym lub bardzo ciemnym tunelu, nawet takich, którzy byli na dnie życia, może się zmienić, odrodzić. O nich pisze apostoł Paweł w swoich listach: I Kor. 6,9-12, Efez. 2,1-10, Efez. 4, 17-24. Dlatego zwracaj się do Chrystusa, do tej szczególnej Światłości, abyśmy nie pozostawali w ciemności.

Ileż to bywa owych ciemnych tuneli w naszym życiu! Zawody życiowe, cierpienia, choroby, perspektywa śmierci własnej lub kogoś bliskiego, rozbicie wewnętrzne, konflikty w rodzinach, zagubienie, zaplątanie życia przez trudne sytuacje, spowodowane przez ludzi lub komplikacje życiowe, albo zaplątanie życia z własnej winy, matnie, z których, wydaje się, nie ma wyjścia, ale także zdruzgotanie grzechem, nałogi. Bardzo często sami komplikujemy sobie życie przez błędne kroki, lub nie umiemy przeciwstawić się otaczającemu nas złu.

A przecież w tych naszych ciemnych tunelach możemy dostrzec światło, którym jest Chrystus. Ap. Paweł w swoim liście do Rzymian (rozdz. 8, 37) pisze: W tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Oto to światło. Oto przywilej człowieka wierzącego. My, jako wierzący, musimy dzielić los i doświadczenia wszystkich ludzi. Naszym dobrem jest to, że nie musimy patrzeć w przyszłość bez nadziei, gdyż mamy tego, który nas wyprowadza z naszych matni. Możemy odnosić zwycięstwa nad złem w naszym życiu dzięki Chrystusowi.

Chrystus jest naszym światłem – obyśmy to światło umieli na końcu naszego ciemnego tunelu zawsze dostrzec. On ratuje, On wyzwala, On wywodzi z komplikacji życiowych, On ocala od skutków grzechu, On nas oczyszcza od wszelkiej nieprawości – jak pisze apostoł Jan w swoim pierwszym liście. Właśnie On to czyni! Nie nasza mądrość, zapobiegliwość, skuteczność. Bo On jest światłem i dlatego w Nim nasza nadzieja. Chrystus chce być blisko nas. I chce, abyśmy i my byli blisko Niego, spoglądając na Niego z nadzieją. On bowiem przyszedł na ten świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto w Niego wierzy.

Ciemne tunele bywają także w życiu Kościoła. I w życiu naszego Kościoła, w przeszłości, było wiele trudnych okresów. Przypomnijmy sobie los braci czeskich, których potomkowie są przecież cząstką Kościoła Reformowanego w Polsce. Prześladowania w ojczyźnie, emigracje, banicje, tułaczka, wielokrotne budowanie swego życia od podstaw, także w Polsce. A potem wędrówka „za chlebem”, za możliwością budowania egzystencji. I tu, na ziemi polskiej, w Zelowie i Kucowie, a potem na Wołyniu, pośród narodu polskiego, znaleźli to miejsce, gdzie mogli żyć. Jednakże wojna i trudny okres powojenny spowodowały nowe zawirowania i znowu poczucie znalezienia się w ciemnym tunelu. Znów rozpoczęła się wędrówka wielu, tym razem reemigracja. A wśród tych, którzy pozostali, zrodziło się poczucie niepewności, zagrożenia. Okres wojny zdziesiątkował nasz Kościół, Warszawa legła w gruzach, ludność, a pośród niej i nasi współwyznawcy, rozproszyła się. Z Łodzi sporo osób wyjechało, pozostały niedobitki. Wielu myślało, że nadszedł koniec egzystencji naszego Kościoła. Ale Kościół odrodził się jak Feniks z popiołów i żyje i działa. Duże znaczenie miała braterska, partnerska pomoc Kościołów zagranicznych

Życie daje Kościołowi Chrystus, który jest światłością nie tylko dla jednostek, ale i dla społeczności kościelnej. Bo Chrystus należy nie tylko do przeszłości, lecz także do teraźniejszości i do przyszłości. Mogą pojawiać się nowe ciemne tunele w życiu Kościoła, czy to w postaci zagrożeń zewnętrznych, czy to w postaci wewnętrznych kryzysów. Mimo to mamy zawsze dostrzegać światło, które daje Chrystus, którym jest sam Chrystus. To światło niech nas prowadzi. Jak długo będzie nas prowadzić, tak długo możemy optymistycznie myśleć o przyszłości. Natomiast, gdy je stracimy z oczu i dla nas zgaśnie – pozostaje ciemność i pesymizm. Nie możemy dopuścić do tego, aby to światło, którym dla nas ma być Chrystus, znikło z naszego pola widzenia. On musi pozostać naszym Panem, Zbawicielem, Przewodnikiem, któremu z pełną ufnością powierzać będziemy nasze osobiste życie i naszą Wspólnotę.

W życiu społecznym także pojawiają się ciemne tunele. Dla niektórych ludzi tym ciemnym tunelem jest lustracja, niemądra, niepotrzebna w obecnej postaci, która upokarza, zadaje ból, poniża. Jeśli ktoś z was ma problemy z tymi sprawami, gotowi jesteśmy pomóc. Ja też jestem na liście Wildsteina, na mnie też są jakieś teczki. Ale mam czyste sumienie.

Synod nasz zajął się także tym problemem i przygotował swoje stanowisko, które ma być przekazane najwyższym władzom państwowym. Pragnę zacytować teraz ważne dla nas fragmenty tego oświadczenia. Czytamy w nim:

Wspólnota z innymi ludźmi wymaga od nas solidarności nie tylko w tym, co przynosi chwałę, lecz także w słabości, której trzeba się wstydzić. Nie zamykamy oczu na złe postępki tych, którzy świadomie i dobrowolnie działali na szkodę innych ludzi. Odrzucamy zło donosicielstwa. Ubolewamy, że nie wszyscy, którzy tak postępowali, umieją dobrowolnie wyznać swoją winę, okazać skruchę i prosić o przebaczenie. Serdecznie ich do tego zachęcamy. Jednocześnie jednak odrzucamy zło i pragnienie zemsty.
Przebaczenie jest trudnym wyborem, trudniejszym niż potępienie i odrzucenie. Uważamy jednak, że przebaczenie będzie mocniejszym dowodem siły naszej narodowej wspólnoty niż masowe potępienie. Kto bowiem przebacza, okazuje w ten sposób, że nie wynosi się nad innych, lecz że potrafi współczuć, gdyż rozumie, czym jest wina i pokuta. Kto potępia, ten próbuje cudzej winie przeciwstawić swoją niewinność. Przyjmując postawę przebaczenia, dajemy szansę na pokutę i nawrócenie, mimo ryzyka, że szansa ta nie zostanie wykorzystana.
Jednak skutki potępienia i bezwzględnego poszukiwania dowodów winy są o wiele bardziej zgubne. Powszechna lustracja ma tak niszczący wpływ na coraz szersze kręgi społeczne dlatego, że sączy w duszę faryzejską pokusę dowodzenia własnej niewinności i braku jakiegokolwiek współudziału w przeszłości przez rzucanie oskarżeń na każdego, czyje nazwisko służby bezpieczeństwa umieściły w swoich archiwach. Ten faryzeizm ludzi, którzy sami zawierali z dawnym systemem kompromis, albo z racji młodego wieku nie ponosili za nic odpowiedzialności, a dziś chcieliby kosztem innych uchodzić za niewinnych, wydaje nam się nie mniej szkodliwy i naganny, niż działalność dawnych donosicieli.
„Jedni drugich brzemiona noście” – naucza nas apostoł Paweł (Gal. 6,2). Tym wskazaniem powinniśmy się kierować, gdy chcemy rozstrzygnąć, jak mamy odnosić się jedni do drugich będąc obarczeni balastem historycznych doświadczeń. Uważamy, że zamiast szukać, kogo można by napiętnować za niewłaściwą postawę lub niewłaściwe kontakty, lub po prostu za niewłaściwe zapisy w archiwum, lepiej powiedzieć, że nie ten najciężej zawinił kto zgrzeszył, lecz ten, kto nie pokutuje.
Zapewne nie każdy potrafi skorzystać z szansy pokuty i nawrócenia. Uważamy jednak, że lepiej się stanie dla nas wszystkich, jeśli ze strony społeczności kościelnej i wewnątrz niej na tych, co pobłądzili, będzie czekała modlitwa i pomocna dłoń, a nie słowa odrzucenia i zaciśnięta pięść.

Oświadczenie mówi o potrzebie duszpasterskiego oddziaływania. Jeśli więc ktokolwiek z naszego środowiska ma albo będzie miał jakiekolwiek trudności w tej dziedzinie, jeśli ktokolwiek będzie miał potrzebę szczerej wypowiedzi na ten temat, to jesteśmy gotowi na rozmowy. Pomocna dłoń i modlitwa będą czekać. I w takich sprawach musimy dostrzegać Chrystusa, Jego moc oddziaływania i Jego światłość. Taki ciemny tunel może zostać rozjaśniony przez to, co ofiarowuje nam Chrystus.

Ks. bp Zdzisław Tranda

Jezu Chryste, Ty jesteś światłem świata,
Ty jesteś światłem Twego Kościoła.
Jesteś też światłem dla wszystkich,
którzy Ciebie ogarniają swoją wiarą,
którzy Tobie ufają i Tobie powierzają swoje życie.
Twoje światło możemy dostrzegać
zawsze i wtedy, gdy dni pomyślne i radosne,
ale i wtedy, gdy nam ciężko, gdy przeżywamy
rozterki i komplikacje życiowe,
gdy chorujemy i cierpimy, a także wtedy,
gdy chodzimy doliną cienia śmierci.
Ty rozjaśniasz wszelkie ciemności,
które mogą nas otaczać.
Dzięki Twemu światłu znajdujemy rozwiązanie
różnych nawet najtrudniejszych problemów
oraz wyjście z zawiłości życiowych.
Pozwól, aby dzięki Twemu działaniu życie nasze
stawało się odblaskiem Twego światła,
aby stawało się pełne godności,
dobra i pokoju wewnętrznego.