Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2007

Gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili. A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze! Tak więc już nie jesteś niewolnikiem, lecz synem, a jeśli synem to i dziedzicem przez Boga.

Gal. 4,4-7

Oto tekst Pisma świętego, który ma być podstawą rozważania w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia podczas nabożeństw w naszych kościołach. Każdy tekst przynosi bogactwo wątków lub sposobów rozumienia. Dobrze, gdy kaznodzieja jest otwarty na tę złożoność tematyczną, bo kazanie zazwyczaj, a już na pewno w tym dniu, powinno dokonać swoistej aktualizacji treści tekstu. Już przy pierwszym czytaniu pojawiają się co najmniej trzy tematy: Bóg postanowił, że właśnie dzisiaj (w Boże Narodzenie) rozpoczyna się dla nas nowa era; tajemnica naszego usynowienia zawiera się w przyjściu (od Bożego Narodzenia) i wypełnianiu dzieła Syna Bożego; już jesteś synem, już nie jesteś sługą, a więc (po Bożym Narodzeniu) jesteś dziedzicem.
     Gdyby kaznodzieja był czynny podczas świąt w jednym zborze, to mógłby się podjąć tego zadania: na dwa dni świąteczne i na niedzielę po Bożym Narodzeniu można by przygotować takie trzy kazania. Dzisiaj jednak wsłuchuję się w to, co Apostoł Paweł chce powiedzieć zborowi i Czytelnikom „Jednoty”. Przeczytajmy krótki i zwięzły tekstgo jeszcze raz wspólnie.
     Apostoł Paweł dowiedział się, że zbory chrześcijan w Galacji znalazły się w kryzysie. Dla Pawła to także trudna sytuacja, bo jemu nie jest wszystko jedno, co się tam dzieje. Oto pojawiła się tam grupa ludzi, którzy wzbudzają zaniepokojenie swoim prawniczym podejściem do spraw związanych ze zbawieniem. Paweł takiego zagrożenia nie lekceważy, widzi potrzebę działania na serio i postanawia, w oparciu o poprawne, rzetelne przedstawienie historii konflikt rozwiązać, a powstałe napięcie rozładować. Nawet obiektywny wykładowca historii, pragnąc ją uczynić jak najbardziej wiarygodną i pouczającą, może wpleść w jej prezentację elementy własnego życiorysu. Apostoł przedstawia tę, bardziej osobistą, część rozważań w rozdziale 1 i 2 swojego listu, a w rozdziale 3 i 4 przechodzi już do użycia tej ważkiej argumentacji, która opiera się na elementach historii działań Boga wobec jego Ludu Wybranego. Przedstawia dzieje Abrahama, moment nadania Prawa, by wreszcie dojść do samego sedna sprawy – do zbawienia, a więc i do Zbawiciela! Słowa są dobrane celnie, każde rozbrzmiewa treścią, a wymowa całości powinna wręcz wstrząsnąć słuchaczami lub czytelnikami. Badając ten kontekst łatwo zauważyć, że cały list jest utrzymany w podniosłym nastroju. Spróbujmy jednak bardziej skupić uwagę na tych tylko słowach, spróbujmy wyobraźnią objąć scenę, która – jakby w takt czytanego dzisiaj tekstu – mogłaby rozegrać się przed naszymi oczyma, a – kto wie – może także z naszym udziałem?
     Mówiąc na początku o uznanej i akceptowanej przez Boga pełni czasu (co jednocześnie oznacza otwarcie nowej ery) Apostoł, jako nauczyciel, zasiada wygodnie na podwyższeniu, otoczony gronem uczniów-słuchaczy. Wkrótce jednak mówca się zmienia ulegając emocji, którą narzucił sam rozważany temat. Gdy człowiek mówi o kimś najważniejszym – o Synu Boga – trzeba (dzieje się to niejako automatycznie) zmienić ton i tembr głosu. Apostoł unosi głowę i podnosi głos, gdyż mówi o czymś najistotniejszym: o posłaniu przez Boga, o posłaniu do ludzi i posłaniu Syna dla ludzi. Oto – słuchaczu – trzeba objąć umysłem tę wiadomość, oto trzeba się zmierzyć z takim zamysłem, według którego Boży Syn został posłany do ludzi jako konkretny człowiek, który narodził się z konkretnej kobiety, pośród jednego z narodów. Co więcej, chociaż teraz Apostoł wciąż jeszcze używa tonu narracji i tylko relacjonuje, to jednak akcentuje poszczególne słowa bardziej dobitnie. Bowiem możemy poznać cel i powód tego posłania do ludzi: Syn Boga narodził się pośród konkretnej społeczności, w warunkach obowiązywania konkretnego Prawa, aby właśnie od niego ludzi wykupić. Paweł powtarza słowo „Prawo”, podkreśla, że decyzja Boga dotyczy ludzi. Dotyczy tych ludzi, których chciał wykupić, tych ludzi, których chciał uwolnić od ciężaru winy, od strachu przed karą, tych wszystkich ludzi, o których można myśleć i mówić w trzeciej osobie liczby mnogiej.
     Paweł dotąd zachowywał się pozornie spokojnie. Ale teraz Apostoł nagle wstaje. Najpierw, jakby z niedowierzaniem, spogląda przed siebie, później, biorąc głęboki oddech, wyciąga przed siebie ręce, a obejmując wzrokiem swoich słuchaczy woła: właśnie TO się stało, abyśmy właśnie MY usynowienia dostąpili! Hej! Bracia i Siostry! Hej! – czy słyszycie? Apostoł Paweł woła do nas wszystkich w pierwszej osobie liczby mnogiej: Bóg posłał swego Syna, abyśmy otrzymali przybrane synostwo – tak brzmi ta sama wiadomość w przekładzie ekumenicznym*. A więc Pan i Stwórca, a więc nasz Bóg, tak wówczas, przed wszystkimi wiekami, zdecydował, a dzisiaj, w dzień Bożego Narodzenia nam to objawia, bo to słowo „teraz” ma – od teraz – znaczyć dla każdego z nas początek! Ta niezbita logika uspokaja człowieka i upewnia o włączeniu go w historię Bożego działania. Dlatego też, gdy Apostoł mówi dalej, jego głos znowu staje się spokojny. Apostoł rozkłada szeroko ręce, kieruje ku słuchaczom dłonie, pragnie im całą wieść przekazać, niczego z niej nie uronić, i pewnym, zdecydowanym głosem mówi: ponieważ jesteście synami, (...) do waszych serc Bóg wysłał Ducha Syna swego. Mówi tylko tyle i aż tyle!
     Może wystarczy? Może tu należałoby przerwać? Może nawet trzeba zdziwionym, zdumionym słuchaczom dać czas na percepcję tej podniosłej, ale i porażającej treści: SYN BOGA – człowiekiem! SYN BOGA wśród nas i dla nas! To, czego człowiek żyjący pod Prawem nie mógł sobie wyobrazić, to, czego nie śmiał pomyśleć, to, co dotąd uchodziło za bluźnierstwo, to od teraz, to od dziś, to od tego początku będzie waszym zadaniem – mówi Apostoł Paweł. Każdy z was ma osobiście, każdy z was ma bezpośrednio i serdecznie zwrócić się do Wszechmogącego, do Stworzyciela nieba i ziemi. Nie czas więc rozmyślać – teraz jest początek nowej ery! Nie czas więc pytać i szukać religijnych odpowiedzi – ten etap już się decyzją Bożą wypełnił! A więc nie czas dyskutować – to już postanowione! Teraz wstańcie – zachęca ich i nas Apostoł – unieście dłonie ku górze, teraz otwórzcie serca, a Duch Syna Bożego, a dobry Duch Święty was uzdolni do waszego dziecięctwa, do życia w Bożej rodzinie. Najpierw, na początek, przezwycięży On paraliżujące was zdumienie, On sam podpowie wam, co należy zrobić, On – tak po prostu – pomoże wam, być może po raz pierwszy szczerze w waszym życiu, zawołać pełnym głosem, radośnie i z zaufaniem: ABBA! On posłany do serc waszych, wraz z wami zawoła: Ojcze!
     Apostoł stara się by serdeczne brzmienie, by stanowczy ton głosu były nie tylko zachętą, ale i sygnałem do naszej wzmożonej uwagi, stosownej wobec powagi chwili. Apostoł wie, że obok reakcji emocjonalnej, obok porywczego odruchu serca, trzeba, by usynowiony człowiek użył funkcji rozumu potwierdzając przyjęcie wiadomości. Apostoł wie, że wykupiony człowiek, który podlegał Prawu, zdobywa nadzieję. Apostoł chciałby wykrzesać cały entuzjazm, na jaki może zdobyć się człowiek, który słyszy taką Ewangelię. Apostoł Paweł oczekuje, by ten, na kogo właśnie padł jego wzrok, odpowiedział. I nastała chwila ciszy. Apostoł wyczuwa jednak lęk i niepewność. Ktoś, kto – jak może każdy z nas w tej chwili – drży przed Bogiem w uniesieniu swojego dziecięcego uczucia, kto drży w niepewności swej dziecięcej nadziei, ktoś, kto drży, bo jego osobista wiara walczy z niewiarą, a boi się do tego przyznać innym, wstydzi się przyznać Pawłowi, ktoś taki bardzo potrzebuje apostolskiej pomocy. Apostoł chciałby, aby jego uczeń, jego słuchacz, czytelnik jego listu – jednym słowem każdy z nas – wyraził wolę uczestnictwa w planie ratunku przygotowanym dla nas przez Boga. Dlatego Paweł czeka. Stoi naprzeciw nas i czeka.
     Widocznie jednak wciąż są takie chwile, gdy – nawet angażując najlepszą wolę, podejmując szczerą, a niekiedy pokorną próbę odpowiedzi, nawet wspinając się na palce i podnosząc rękę, by być przez nauczyciela wywołanym do tablicy w wędrownej szkole miłości – człowiek ma niezbyt „rozgarnięte” spojrzenie i wyraz twarzy świadczący o tym, że podstawowych rzeczy w Bożym planie zbawienia zupełnie, ale to zupełnie nie rozumie! Widocznie w tym właśnie momencie Apostoł ujrzał kogoś takiego!
     Cóż może jeszcze zrobić dobry, wytrwały w pracy misyjnej, nauczyciel, jakim jest Apostoł Paweł, by jeszcze raz spróbować pomóc nam, ludziom słabej wiary? Jak jeszcze mógłby pójść z nami jedną milę dalej, aby wspólnie z nami biegu dokonać i wiarę zachować? Jak może być kimś bliskim, znanym i rozumianym – tak jak był Grekiem dla Greków? Być kimś, kto jest jak nasz starszy w wierze brat. Co prawda z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków (...) prześladowca Kościoła (Flp. 3,6), ale po swoim nawróceniu, które wzorcowo nam uświadamia, jak może działać Bóg wobec człowieka, który staje się (...) narzędziem wybranym aby zaniósł Ewangelię (Dz. 9,15), mówi już o sobie: Paweł. apostoł nie od ludzi ani nie przez człowieka, lecz przez Jezusa Chrystusa (Gal.1,1). Taki apostoł zawsze mówi do nas zrozumiałym językiem. Ten apostoł jest kimś, kto przełamie wszelkie bariery naszej niewiary.
     Apostoł nie może dłużej czekać. Apostoł wie: Bóg zdecydował, że jeden etap się zakończył. Skoro Bóg otworzył nowy czas odkupienia, to nie wolno ci, człowiecze, marnować ani dnia, ani godziny. Apostoł jest przed nami. Czy to my, jego słuchacze, powstaliśmy, „poderwaliśmy się z miejsc” poruszeni tym płomiennym zwiastowaniem? Czy jesteśmy tu, bo czujemy potrzebę słuchania kogoś, kto został przez Boga posłany – w jego roli Apostoła Narodów – także do nas, do Polski? Także do nas, do naszego zboru? Także do nas, do naszej rodziny? Na takie pytania odpowiadajmy osobiście. Apostoł podnosi rękę, wyciąga ją w naszym kierunku, a wskazujący palec kieruje „wszędzie” tam, gdzie człowiek naprawdę oczekuje od Bożego zwiastuna podpowiedzi. Dlatego Apostoł mówi powoli, dobitnie, akcentując słowa: Ty już nie jesteś niewolnikiem, lecz synem, a jeśli jesteś synem, to i – z woli Boga – jesteś dziedzicem.
     Moi drodzy! Apostoł mówi to w drugiej osobie liczby pojedynczej, mówi do ciebie i do mnie, kieruje wzrok ku każdemu z nas, aby dać wyraz temu, że już bardziej bezpośrednio, zrozumiale i serdecznie nauczać nie sposób.
     Galacjanie z tego przemówienia dowiedzieli się, że skoro zostali usynowieni, skoro są dziedzicami, skoro przyznano im ten przywilej na równi z Synem Bożym, to nie podlegają żadnym nakazom Prawa w kwestii zbawienia. Przypomnijmy tutaj, jak – w przypowieści opowiadanej przez Pana Jezusa „O synu marnotrawnym” – ojciec dziwił się małostkowości starszego z braci i zwrócił się do niego mówiąc z wyrzutem: Synu, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko moje jest twoim (Łk.15,31). Odtąd Galacjan nie powinno zajmować w kwestii zbawienia nic więcej, jak tylko poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: czy moim życiem wystarczająco wyraźnie i szczerze składam świadectwo wiary w to, że starszym moim bratem jest Jezus, Zbawiciel, który wraz z Ojcem posłał do mnie Ducha, abym mógł poznać całą prawdę potrzebną mi do zbawienia?
     A co pozostanie nam, po wysłuchaniu apostolskiego, świątecznego kazania? Pewnie potrafimy powtórzyć w trzech zdaniach jego treść: Bóg posyła Syna, my otrzymujemy synostwo; Syn narodził się w konkretnym miejscu, czasie i warunkach, aby nas wykupić do stanu wolności dzieci Bożych; Bóg posyła Ducha Syna, więc dziękujemy Ojcu, bo jesteśmy dziedzicami obietnicy. Taka treść dzisiaj, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia brzmi pozytywnie, optymistycznie i pogodnie. Dopiero za kilka tygodni zdobędziemy się na to, by odrobić następną „pracę domową”, gdy spróbujemy odpowiadać na pytanie związane jeszcze z dzisiejszym tekstem: gdzie i kiedy Jezus wykupił nas od Tory? Dzisiaj, w czasie tego święta, przypominanie Golgoty, jest jakby „nie na miejscu”. Chyba, że znajdzie się jakiś uparty chrześcijanin, uczeń Chrystusa, który o każdym tekście musi myśleć „całościowo”, a nawet pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, czyli pierwszy dzień nowej ery, nawet ten dzień – czy ten wieczór ogłoszony przez aniołów na Polach Betlejemskich, jako wieczór zwiastowania wielkiej radości – będzie musiał oglądać i przeżywać w „perspektywie”, w Bożym planie zbawienia. Amen

Ks. Roman Lipiński

* Użyte sformułowania pochodzą z wydania: Nowy Testament i Psalmy, przekład ekumeniczny, Towarzystwo Biblijne w Polsce, Warszawa 2001. Warto porównać brzmienie tego przekładu z brzmieniem tekstu Biblii Warszawskiej (1975), użytym jako podstawa kazania.