Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2010

Witam Was w ten wieczór wigilijny, gdy przeżywamy jedną z najpiękniejszych i najbardziej podniosłych chwil w roku. Opuściliśmy swe domy wypełnione smakowitymi zapachami, zapachami naszego dzieciństwa pełnego wspomnień, by choć na chwilę pobyć wspólnie w kościele. Czy również teraz, tutaj, możemy wyczuć jakikolwiek zapach? Owszem, jednak jest on zupełnie inny od tego domowego. Pozwólcie, że przytoczę starą sentencję żydowską: Świat, mimo że Stwórca się z niego „wycofał”, pachnie Bogiem – podobnie jak stara beczka, która choć opróżniona dawno temu, wciąż jeszcze pachnie starym, dobrym winem.
     I to jest powód, dla którego tak licznie się tutaj zebraliśmy. Bo gdybyśmy nawet przyznali rację tym, którzy twierdzą, że społeczeństwo europejskie jest duchowo wydrążone jak stara pusta beczka, w której już nie ma ani kropli mocnego, dojrzałego i ożywczego wina wiary, to jednak, przynajmniej w Wigilię Bożego Narodzenia, ludzie, którzy nie są całkowicie wydrążeni, wyczują Bożą woń – i podążą za nią. Tak więc serdecznie witam dzisiaj nie tylko naszych współwyznawców regularnie uczęszczających na nabożeństwa, ale również tych, którzy przychodzą do swego kościoła nieczęsto – a w ten wieczór wigilijny przybyli zwabieni wyjątkowym zapachem, którego nie sposób oddzielić od samych świąt i bez którego nasze życie byłoby znacznie uboższe.
    Rozmawiałem ostatnio z pewnym człowiekiem nieskorym do świętowania Bożego Narodzenia. Powiedział on: „Cała ta bożonarodzeniowa stara tradycja i zwyczaje, prezenty, wspomnienia, intymny klimat w rodzinie, cała ta ludzka strona Świąt to coś, co nas łączy, lecz dla mnie nie to jest ważne i pierwszoplanowe, dla mnie ten czas oznacza przede wszystkim przypomnienie faktu, że przed dwoma tysiącami lat w Betlejem narodził się Jezus z Nazaretu.” To szczere wyznanie, pobożne spojrzenie na historię, ewangelickie – można by rzec – stwierdzenie sprawiło, że zastanowiłem się nad jego słusznością.
    Czy naprawdę dla nas, chrześcijan, Boże Narodzenie jest przede wszystkim wspomnieniem narodzin Jezusa jako „wydarzenia historycznego”? Przecież wiadomość o narodzeniu Jezusa nie jest informacją o czymś, co wydarzyło się kiedyś, lecz Ewangelią, radosną, dobrą nowiną – ta radosna wieść jest głoszona wszystkim ludziom. Tak więc treść i sposób świętowania dotyczą każdego człowieka i nie uniknie się tego „czysto ludzkiego” wymiaru Świąt – przecież centrum Bożego Narodzenia promienieje czcią dla Boga, który stał się ludziom tak bliski, gdyż nic, co ludzkie, nie jest Mu obce. W jaki inny sposób możemy to wyrazić głębiej, jeśli nie poprzez radość, wspólną biesiadę, uśmiech i przebywanie z drugim człowiekiem?
    Święto Narodzenia Pańskiego nie jest więc dla nas uroczystą pamiątką narodzin niezwykłego człowieka w odległej przeszłości, lecz nowiną, która mówi prawdę o człowieku i o Bogu, a także Jego stosunku do nas. Jaka to prawda?
    Otóż człowiekowi nie wystarczało od początku jego istnienia, że jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. On naprawdę chciał być Bogiem, chciał siebie postawić na miejscu Boga. Być Bogiem, odsunąć Boga z należnego Mu miejsca, zabawić się w Boga – ta pokusa istnieje w każdym z nas. I w gruncie rzeczy każdy zły czyn jest dlatego zły, że toruje drogę takiemu właśnie pragnieniu: z nikim się nie liczyć, lecz samemu stać się kimś, kto według własnego upodobania decyduje, co jest złe, a co dobre, kto sam podejmuje się kierować swoim życiem i życiem innych ludzi, pragnąc być w centrum wszechświata.
    I nagle w ciszy betlejemskich pól słychać niesłychaną wieść: w Bożym sercu zagościło inne pragnienie, odwrotne do tego ludzkiego – pragnienie bycia człowiekiem. Ostatecznym i doskonałym pragnieniem Boga jest chęć zbliżenia się do ludzi, jest człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Od tego momentu Bóg, o którym mówi nasza wiara, nie jest Bogiem odległym, obcym i nieprzystępnym – to Emmanu-el, Bóg z nami. Od tego momentu Bóg jest zawsze tam, gdzie jest człowiek i właśnie ta nadzieja stanowi ważny składnik naszej bożonarodzeniowej wiary. Od tego momentu Bóg przyjmuje swoje – lecz również i nasze – człowieczeństwo z miłością, szacunkiem i nadzieją.
    W Biblii jest napisane: Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam – prawdziwości tego stwierdzenia doświadczajmy podczas tych świąt. Żaden człowiek nie powinien zamykać się i izolować – ani od innych ludzi, ani od Boga. Jeśli człowiek zamyka się w sobie wraz z pragnieniem odgrywania roli Pana Boga, osądzania innych, to narusza tym samym harmonię stworzenia. Jeśli znajduje drogę do Boga, choćby wiedziony wspomnianym już zapachem świąt, przyjmując bez pogardy także ten „ludzki wymiar Świąt Bożego Narodzenia”, biorąc na siebie swoje człowieczeństwo i okazując szacunek człowieczeństwu innych – wtedy naruszona harmonia i pokój odradzają się.
    I właśnie tej harmonii, szacunku dla siebie i innych oraz pokoju życzę Wam wszystkim.

Ks. Michał Jabłoński

Modlitwa

Wszechmogący Panie, miłosierny Ojcze,
dziękujemy Ci za ten czas świąteczny,
za możliwość przemiany naszych serc,
za to, że Dobra Nowina o Bogu zrodzonym
w ciele człowieka pomaga nam unieść
i przemienić nasze życiowe troski,
trudności, smutki i ciężary.
Dziękujemy Ci za ten błogosławiony czas,
wskazujący nam, że nasze życie jest wędrówką,
w czasie której podążamy za gwiazdą,
lecz wciąż jeszcze pośród ciemnej i chłodnej nocy; jesteśmy wiecznie w drodze, przytłoczeni wieloma
sprawami, znajdując się nieustannie pomiędzy
„jeszcze nie” a „już”.
Dziękujemy Ci, że stałeś się tak bliski ludziom,
iż nic co ludzkie nie jest Ci obce,
że znajdujesz się zawsze tam, gdzie jest człowiek,
że nie jesteś odległy od naszych spraw,
ale nazywać Cię możemy Emmanu-el,
Bóg z nami! Amen.