Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 2/2012

Muszę się chlubić, choć nie ma z tego żadnego pożytku; toteż przejdę do widzeń i objawień Pańskich. Znałem człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty – czy to w ciele było czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie – został uniesiony w zachwyceniu aż do trzeciego nieba. I wiem, że ten człowiek – czy to w ciele było, czy poza ciałem, nie wiem, Bóg wie – został uniesiony w zachwyceniu do raju i słyszał niewypowiedziane słowa, których człowiekowi nie godzi się powtarzać. Z takiego chlubić się będę, chyba tylko ze słabości moich. Bo jeśli nawet zechcę się chlubić, nie będzie to przechwałka głupiego, bo prawdą będzie to, co powiem; lecz wstrzymuję się, aby ktoś nie myślał o mnie więcej nad to, co u mnie widzi lub co ode mnie słyszy. Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szatana, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił. W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie. Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny.

2 Kor 12,1-10

 

Siostry i Bracia,

Wysłuchałem ostatnio wywiadu udzielonego przez piłkarza wszechczasów Pele. „Od zawsze gra w piłkę nożną nakładała na mnie wymóg doskonałości. Doskonały balans ciała, doskonałą łatwość manewrowania piłką, doskonałe ułożenie nogi składającej się do strzału. I często tak się czułem, i tak się działo. Lecz w pewnej chwili dochodzi do głosu twoja ludzka ambicja, chcesz lepiej, doskonalej… i to uczucie łaski, mógłbym powiedzieć, to uczucie współpracy, bycia większym i lepszym, niż się jest w rzeczywistości – znika. Gdy stoisz przed murem przeciwników, pojawia się, nagle i niespodziewanie, to oczekiwanie na wykorzystanie tej jedynej szansy, szansy na doskonały strzał, bez odrobiny błędu, lekko i bez wysiłku. Przed tobą mur, za murem bramka z zawodnikiem, po lewej i prawej stronie zawodnicy, tłum wyje, czekasz w napięciu na gwizdek sędziego. Wszystko, co masz wtedy zrobić, to strzelenie w lewy górny róg bramki. To musi stać się teraz!”.

Lecz, oczywiście, znów nie wyszło. Strzał szybuje ponad poprzeczkę. Mówię to jako człowiek, dla którego piłka nożna nigdy nie była pasją, który dawno temu zrezygnował z niej, a może dokładniej, piłka zrezygnowała ze mnie, ponieważ nigdy nie byłem dobrym graczem. Rozumiem jednak uczucia Pelego stojącego przed murem zawodników z przeciwnej drużyny. Za każdym razem przed wykonaniem stałego fragmentu gry marzyłem o doskonałym strzale, gdy to piłka wymijając mur, osiągając dokładną wysokość i szybkość wpada bezbłędnie w prawe, górne „okienko” bramki. W niewytłumaczalny sposób, pomimo wszystkich smutnych doświadczeń przegranych meczy wciąż o tym marzyłem.

Lecz w wywiadzie Pelego dotyczącym tego, co czuł przed strzałem, znalazłem teologiczny zwrot, jedno religijne słowo w nieoczekiwanym miejscu i otoczeniu. To słowo „łaska”. Pele wytłumaczył, że...

ks. Michał Jabłoński

 

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl