Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2012

 

Zebrali się tedy wszyscy starsi izraelscy, przyszli do Samuela do Ramy i rzekli do niego: Oto zesta­rzałeś się, a twoi synowie nie chodzą twoimi drogami, ustanów więc nad nami króla, aby nas sądził, jak to jest u wszystkich ludów. Ale Samuelowi nie podobało się to, że mówili: Daj nam króla, aby nas sądził. I modlił się Samuel do Pana. A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówią do ciebie, gdyż nie tobą wzgardzili, lecz mną wzgardzili, bym nie był królem nad nimi. Zgod­nie ze swoimi postępkami, jak postępowali ze mną od dnia, gdy wyprowadziłem ich z Egiptu, aż do dnia dzisiejszego, porzucając mnie, aby służyć innym bogom, tak postępują oni także z tobą. Otóż teraz usłuchaj ich głosu. Ostrzeż ich jednak uroczyście i podaj im do wiadomości uprawnienie króla, który będzie nad nimi królował. I powiedział Samuel wszystkie te słowa Pana ludowi, który domagał się od niego króla. Rzekł więc: Takie będzie uprawnienie króla, który będzie nad wami królował: Będzie zabierał waszych synów i sadzał ich na swoich wozach i rumakach, aby biegali przed jego wozem, aby byli mu dowódcami nad tysiącami i dowódcami nad pięćdziesiątkami, aby uprawiali jego rolę, sprzątali jego żniwo, sporządzali oręż i przybory do jego wozów wojennych. Będzie zabierał wa­sze córki, aby sporządzały wonne maści, aby gotowały i piekły. Najlepsze wasze pola i winnice, i gaje oliwne zabierze i da swoim sługom. Z waszych plonów i winnic będzie pobierał dziesięcinę i dawał z niej swoim dworzanom i sługom. Najlepsze wasze sługi i służebnice, i najlepsze wasze bydło, i osły zabierze i zatrudni w swojej gospodarce, na wasze trzody nałoży dziesięcinę, a wy będziecie mu za sługi. A jeśli kiedyś będziecie narzekali z powodu króla, którego sobie obraliście, Pan wam wtedy nie odpowie. Lud jednakże nie chciał słuchać głosu Samuela, lecz odpowiedział: Nie tak, ale niech król będzie nad nami! I my chcemy być takimi, jak wszystkie ludy, niech nas sądzi nasz król, niech nam przewodzi i niech on prowadzi nasze wojny!

1 Sm 8,4-20

 

Siostry i Bracia,

Bardzo interesujące jest, jak dzieci rozumieją rzeczy­wistość. Pamiętam, kiedy byłam mała, jak wiele małych dzieci, marzyłam o swojej przyszłości. Z jakiegoś powodu miałam zawsze wrażenie, że moje nazwisko znajdzie się kiedyś w encyklopedii – powody się zmieniały, ale jednym z nich było to, że zostanę królową. Królowe są wystar­czająco ważne, żeby o nich napisano w encyklopedii – myślałam. Ważne jest, że zawsze chciałam być królową dla ludzi. Wyobrażałam sobie, że wychodzę każdego dnia na moje małe spacery – nierozpoznana oczywiście przez ludzi, żeby się mnie nie wstydzili, ale żeby dzielili ze mną swoje pragnienia i problemy, które ja potem mogłabym rozwiązać z mojego pałacu. Dopiero dużo później zrozu­miałam, że to bardzo dziecinna i mało realistyczna wizja.

W Wielkiej Brytanii i Wspólnocie Narodów świę­towano w czerwcu Diamentowy Jubileusz Królowej Elżbiety II. Sześćdziesiąt lat to bardzo długi okres na tronie, jedynie królowa Wiktoria rządziła dłużej, bo prawie sześćdziesiąt cztery lata.

„Dla wielu ludzi monarchia jest kontrowersyjnym tematem, nawet w roku jubileuszowym jak ten. Niektó­rzy popierają status quo – monarcha, jako głowa państwa, może reprezentować ludność swojej nacji na całym świecie. Inni woleliby republikę, gdzie ludzie sami wy­bierają tę głowę państwa.

To nie są nowe dyskusje i argumenty. W Pierwszej Księdze Samuela czytamy o niepokojach w ludzie, który żąda nowej formuły rządów. Samuel panował całe swoje dorosłe życie jako sędzia i teraz jest już stary. Miał nadzie­ję, że jego synowie będą rządzić po nim, lecz oni okazali się być skorumpowani przez władzę, brali łapówki, jak synowie Eliego generację wcześniej. (A ponieważ brak władzy jest tak samo trudny do zaakceptowania, jak dyktatura, należało znaleźć rozwiązanie i lud izraelski szukał go wśród sąsiadów). Chcieli być tacy, jak wszyscy inni sąsiedzi, którzy mieli króla, panującego nad nimi” („Pentecost 2. Monarchy and Deity”, Spill the Beans).

Wydaje się to być takie logiczne. Nie jesteśmy pew­ni, co powinniśmy zrobić, więc zwyczajnie sprawdzamy, co robią inni i – jeśli zdaje to egzamin u nich, a my nie mamy lepszych pomysłów – stosujemy ich rozwiązanie do naszej sytuacji. Dlaczego zatem Bogu nie podoba się to, co zrobili ludzie? Bo oni powołani są do bycia innymi. Powołani są do zaufania Bogu i jego metodom, jakkolwiek dziwne by się mogły wydawać. Powołani są do bycia świętymi – oddzielonymi od świata.

Inne fragmenty biblijne także traktują o tej potrzebie Bożego ludu – potrzebie bycia innymi. W Drugim Liście do Koryntian czytamy: „Nie patrzymy na to, co widzial­ne, ale na to, co niewidzialne” (2 Kor 4,18). Znów mamy tu ten klasyczny chrześcijański paradoks – jesteśmy powołani, by patrzeć poza to, co oczywiste i widzialne, w świat Bożych ideałów, Bożych prawd i Bożych celów dla nas i dla świata.

To nie zawsze jest łatwe. Zdecydowanie nie było łatwe dla rodziny Jezusa. W Ewangelii wg Marka czyta­my, że rodzina myślała, iż Jezus „odszedł od zmysłów” (Mk 3,21). Dlaczego? Zostawił rodzinę i biznes rodzin­ny. Żaden przytomny człowiek nie zostawiłby swoich środków utrzymania, by zostać wędrownym kazno­dzieją, który nie ma gdzie głowy skłonić. Następnie było jasne, że Jezus idzie w kierunku gwarantującym mu „czołowe zderzenie” z ortodoksyjnymi liderami jego czasów. Żaden człowiek bez świadomości przegranej nie stawiałby się w opozycji do tych, którzy mają wła­dzę. Ponadto Jezus otoczył się bardzo dziwnymi ludźmi. Nie byli to ludzie, z którymi rozważny człowiek chciałby się integrować. Także jego rodzina myślała, że zwario­wał, co w tamtych czasach było znakiem opętania przez demona. Próbowali nawet zabrać go ze sobą do domu, gdzie nic ani jemu, ani rodzinnej reputacji nie grozi! Oni nie rozumieli i nie widzieli niczego ponad oczywistość, ponad to, co widział świat zewnętrzny.

Lubię humor z chrześcijańskim wątkiem. Na przy­kład po internecie krążą e-maile przytaczające treść humo­rystycznych tablic umieszczanych przed kościołami. Na jednej napisano: „Nie będziesz kradł miedzi z klimaty­zatora”. Inna: „Czytaj Biblię. Jest łatwa w obsłudze, do­datkowo oferujemy tutaj pomoc techniczną w niedziele o godz. 10.30”. Następna jest wybitnie śmieszna: zdjęcie pokazuje kościół wystający spod kopców śniegu i znak na ścianie budynku: „Ktokolwiek się modli o śnieg, prosimy niech przestanie!”. Na ostatniej już tablicy, którą chciałam tu przywołać, jest napis: „Pod tym samym kierownictwem od ostatnich 2000 lat”.

To bardzo ważna prawda dla nas jako Kościoła. Żyjemy pod Bożym kierownictwem, pod jego pano­waniem; żyjemy w zagłębieniu Bożej dłoni. Już ten fakt oddziela nas od świata i nakazuje nam być innymi, sto­sować Boże wartości w codziennych sytuacjach, działać inaczej, oczekiwać niespodzianek.

Znam historię amerykańskiego żołnierza, który sta­cjonował w Szwecji. Jadąc autobusem, zaczął opowia­dać człowiekowi siedzącemu koło niego o swojej dumie z amerykańskiego obywatelstwa. „Stany Zjednoczo­ne – mówił – są najbardziej demokratycznym krajem na świecie. Zwyczajni obywatele mogą iść do Białego Domu, by zobaczyć się z prezydentem i podyskutować z nim”. Na to jego towarzysz podróży odpowiedział: „Proszę pana, to nic. W Szwecji król i obywatele po­dróżują tym samym autobusem”. Kiedy tamten wysiadł z autobusu, inni podróżujący powiedzieli Amerykanino­wi, że siedział właśnie koło Króla Gustawa Adolfa VI.

Nasz Bóg jest innym Królem. Wybiera najmniej oczywiste miejsca, ludzi i rozwiązania, by zbudować swo­je Królestwo. Mimo chwały Chrystusa Króla spotkamy naszego Pana w najbardziej niespodziewanych miejscach. O tak, będziemy przygotowani na Chrystusa, który przy­chodzi w całej swej chwale, ze swoimi aniołami. Ale powinniśmy także być świadomi Chrystusa wcielonego, Chrystusa jadącego z nami autobusem, Chrystusa, który objawia nam się w życiu. Powinniśmy być świadomi no­wego obrazu Chrystusa w troskliwym dotyku przyjaciela, pocieszającym słowie lekarza, współczującej wizycie pa­stora czy starszego zboru, błogosławieństwie słów mo­dlitwy. Powinniśmy być świadomi obecności Chrystusa w momencie zachwytu, w potędze natury, w nadziei po­ranka. Powinniśmy być świadomi Chrystusa Króla, który przyjdzie do nas na sposób, którego jeszcze nie możemy sobie wyobrazić, przerywając nasze oczekiwanie, gdy stoimy przed drzwiami i zastanawiamy się, czy jesteśmy w odpowiednim miejscu. Ten Chrystus przychodzi zza rogu budynku, a nie jedynie oczekuje nas w wielkiej sali balowej.

Ten inny i niespodziewany Król zaprasza nas, byśmy ofiarowali mu wszystko, czym jesteśmy i co możemy ofiarować, wierząc, że on doceni to, co przynosimy.

Amen.

 

Modlitwa

Panie, Ty jesteś Królem,
który przyszedł, by służyć,
który umył nogi uczniom,
który dzielił chleb i wino,
który jadał w domu trędowatego.
Pomóż nam odzwierciedlać ten rodzaj władzy
i autorytetu w naszym codziennym życiu.
Amen.

* * * * *

Julia Lewandowska – magister teologii ChAT w War­szawie i Uniwersytetu Edynburskiego, obecnie odbywa swoje praktyki kandydackie w Peterculter Parish Church (Kościół Szkocji) w Aberdeen