Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2014, ss. 31–33

 

Refleksja wygłoszona podczas XXIII Ogólnopolskiego Forum Kobiet Luterańskich
20 września 2014 r. w Warszawie

 

Albowiem Bóg nie jest Bogiem nieporządku/bałaganu, ale pokoju. 1 Kor 14,33

 

Warto zastanowić się nad sensem i budową tego wersetu w szerszym kontekście. Dlaczego apostoł Paweł użył słowa „pokój”, a nie „porządek”, które to wydaje się bardziej logiczne? Poprzedzający fragment dotyczy przecież spraw porządkowych w zborze. Apostoł daje pewne wskazówki, które mają pozwolić na uniknięcie na nabożeństwach chaosu. W takim kontekście ten werset mógłby brzmieć: „Bóg nie jest Bogiem chaosu, ale porządku”.

Porządek oznacza poukładanie, stan, gdy wszystko jest na swoim miejscu. Wiele kobiet lubi, gdy ich mieszkanie jest w takim stanie. Jednak są ludzie, którzy mają wokół siebie pedantyczny wręcz porządek, ale wewnętrznie są pełni lęku. Porządek można też zaprowadzić używając swojej siły, autorytetu, władzy, a władza rzadko kiedy przynosi pokój.

Pokój zaś, to coś więcej niż porządek. Oprócz określenia „stan bez wojny”, słownik języka polskiego podaje jeszcze jedno znaczenie: „stan wypływający z braku trosk i kłopotów”. Jeśli weźmiemy pod uwagę tę definicję, to niestety stan taki wydaje nam się wręcz nieosiągalny. Zawsze przecież są jakieś troski i kłopoty. Podobnie stan bez konfliktów jest też trudny do osiągnięcia w społeczności ludzi, nawet wierzących.

Jednak polskie słowo „pokój” nie wyczerpuje w pełni hebrajskiego odpowiednika. Bo warto pamiętać, że we fragmentach mówiących o pokoju, zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie, występuje słowo szalom lub jego grecki odpowiednik. We wszystkich określeniach typu: „Boży pokój”, „Bóg pokoju”, „Książę Pokoju”, „idź w pokoju” itp. użyte jest słowo szalom.

To hebrajskie słowo ma ten sam rdzeń, co słowo pokrewne szalem, które oznacza „cały, kompletny, nienaruszony, wierny, w zgodzie”.

Słowo szalom znaczy to, co jest zupełne. Ten, kto żyje w pokoju, to ten, kto jest kompletny, w kim wszystko stanowi całość. Nie jest pęknięty, rozdwojony, wewnętrznie rozdarty, nie jest przepełniony lękiem, jest w zgodzie ze sobą, z ludźmi i z Bogiem. To ktoś, kto jest pełen harmonii.

Szalom oznaczałoby zatem pełnię, dobrostan. Szalom to więc nie tylko stan bez waśni, ale stan duchowej pełni. Zobaczmy jakże inaczej teraz zabrzmią w naszych uszach słowa przeczytane na wstępie, czy też słowa Jezusa: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję” (J 14,27).

Jesteśmy powołani, aby żyć w „Bożym szalom”, jednak nie zawsze udaje nam się ten stan osiągnąć. Wielu chrześcijan nierzadko miota się w życiu, przeżywa masę frustracji, konfliktów wewnętrznych. Wiara w Boga, owszem, czasem pomaga, czasem jednak nie wystarcza. Człowiek mimo wiary nie zawsze potrafi szczęśliwie poukładać sobie życie. Wplątuje się w relacje, w związki, w których później cierpi, nie potrafi mądrze wychowywać swoich dzieci, w życiu zawodowym nie umie odnaleźć swego miejsca, popada w różne uzależnienia, przykłady można by mnożyć. Dlaczego tak się dzieje? Czy Boży pokój nie wystarczy?

Warto pamiętać, że ani wiara, ani praktyki religijne nie mają „magicznej mocy” uzdrawiania ludzkiego życia. Życie w „Bożym szalom” to nie tylko nasze powołanie, ale i zadanie. Sam człowiek musi zaangażować się w swoje zdrowienie. Na przykład nikt nie jest w stanie sprawić, aby alkoholik przestał pić, jeśli on sam nie zacznie nad tym pracować, nie zaangażuje się w swoje trzeźwienie. Człowiek nie dostaje w prezencie gotowych umiejętności, musi się ich nauczyć. Noworodek przychodzi na świat bez umiejętności mówienia, chodzenia, pisania czy czytania. Ma tylko potencjał potrzebny, aby nauczyć się tego z pomocą innych. Jeśli wszystkich życiowych umiejętności człowiek musi się nauczyć, to dlaczego miałoby być inaczej z byciem chrześcijaninem i umiejętnością życia w „Bożym szalom”? Sam akt chrztu takich umiejętności nie daje, a jedynie potrzebny potencjał – obietnicę, że jeśli będę nad tym pracować, to nauczę się tu na ziemi żyć w Bożym pokoju, a po śmierci będę w wiecznym „Bożym szalom”.

Co zatem pozwala doświadczać Bożej pełni, życia bez lęku? W moim odczuciu jest to:

  1. ZAUFANIE – do Boga i do samego siebie, wiara w to, że Bóg dał mi wszystko, co potrzebne, aby sprostać życiowym wyzwaniom, że z Bożą łaską jestem kompletna. Mam potencjał, aby nauczyć się żyć w Bożym pokoju.
  2. WDZIĘCZNOŚĆ – pomaga zachować przydatny optymizm, który sprawia, że człowiek widzi szklankę do połowy pełną, a nie do połowy pustą. To powoduje, że jego życie pełne jest POZYTYWNYCH EMOCJI, a poziom jego zadowolenia z życia jest znacznie wyższy.
  3. ZAANGAŻOWANIE – pochłonięcie pracą, służbą, pasją, sportem, jakąś czynnością, która przynosi satysfakcję, powoduje, że człowiek nią zajęty zapomina o zmartwieniach, traci rachubę czasu, daje się ponieść temu, w co jest zaangażowany. Z taką pasją Jezus rozmawiał z Samarytanką przy studni, o czym świadczy fakt, że gdy uczniowie chcieli nakłonić Go do jedzenia, odpowiedział: „Ja mam pokarm do jedzenia, o którym wy nie wiecie (…). Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał” (J 4,32.34).
  4. NADAWANIE SENSU różnym wydarzeniom życiowym, zarówno sukcesom, jak i porażkom, pracy, swoim działaniom. To powoduje, że człowiek czuje, iż wszystko, co robi lub co go spotyka, ma głębszy sens i jest lub może być dla niego korzystne.
  5. POZYTYWNE ZWIĄZKI Z LUDŹMI – miłość, przyjaźń, umiejętność budowania i utrzymywania tych relacji.
  6. OSIĄGNIĘCIA – człowiek potrzebuje osiągnięć, także tych w obszarze pracy nad sobą, potrzebuje poczucia, że ma moc sprawczą, aby zmieniać świat wokół siebie i samego siebie, przekonania, że potrafi nauczyć się nowych umiejętności, że także od niego zależy jego zdrowie, waga, relacje z ludźmi, a także jego umiejętność życia w Bożym pokoju.

Tych umiejętności musimy uczyć się całe życie. Rodzice mogą zaszczepiać swoim dzieciom umiejętność życia w Bożym pokoju pod warunkiem, że sami potrafią w nim żyć. Jeśli jednak ktoś nie nauczył się tego w dzieciństwie, nigdy nie jest zbyt późno, aby tę naukę rozpocząć.

W swoich refleksjach czy dyskusjach o Kościele mamy tendencję, aby idealizować przeszłość, snuć utopijne, nierealne wizje przyszłości, a teraźniejszość oceniać bardzo srogo, dostrzegając bardziej to, co złe, co nam się nie udaje, niż możliwości, jakie niosą ze sobą współczesne czasy.

Może prawda jest taka, że Kościół (a przecież Kościół to ludzie), poza chwilowymi uniesieniami, nigdy nie był lepszy niż jest dzisiaj? Może był po prostu inny?

Każde czasy mają swój potencjał rozwojowy. W każdym czasie jesteśmy jako Kościół wystarczająco przez Boga wyposażeni, aby uczyć się być chrześcijanami i żyć w „Bożym szalom”. Mam wrażenie, że czasem nasze rozmowy o Kościele przypominają trochę zaglądanie do wielkiej szafy, w której wiszą stare, od dawna za małe ubrania. Od czasu do czasu otwieramy ją z sentymentem i wzdychamy, jak to było pięknie kiedyś, gdy mieściłyśmy się w rozmiarze 36. Czasem nawet próbujemy wyciągnąć coś z tej szafy i założyć, bo choć niemodne, to przecież dobrze znane i nasze. Boimy się wyrzucić z szafy stare ciuchy, aby zrobić miejsce na nowe, bo brakuje nam tego, co daje „Boży szalom” – przekonania i pewności, że mamy potrzebny potencjał, aby sprostać wyzwaniom współczesności. Jesteśmy w stanie zapełnić tę starą szafę wartościowymi rzeczami, które będą dobre i „na czasie”.

Warto, abyśmy myśląc o tym mieli w pamięci słowa modlitwy, którą pewnie wielu z was dobrze zna: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym umiał pogodzić się z tym, czego nie mogę zmienić. Daj mi siłę i odwagę, abym zmieniał to, co mogę zmienić. I podaruj mi mądrość, abym potrafił odróżniać jedno od drugiego”.

* * * * *

Iwona Holeksa – absolwentka teologii ewangelickiej w ChAT, od 2006 r. zajmuje się duszpasterstwem internetowym poprzez portal Duszpasterz.pl i forum Defragmentacja, terapeuta w poradni leczenia uzależnień oraz nauczycielka religii i etyki w szkole podstawowej