Drukuj

NR 3/2015, ss. 3–4

ks. Joel Ruml
ks. Joel Ruml (fot. PER Zelów)

Kazanie wygłoszone 19 lipca 2015 r. podczas nabożeństwa
z okazji Święta Kościoła w Środku Polski inaugurującego Tydzień Ewangelizacyjny w Zelowie

 

Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi. (...) Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie.

J 8,32.36
(przekład Biblii warszawskiej)

 

Prawda jest powszechnie rozumiana jako coś stałego. Obowiązuje przekonanie, że jeśli ktoś o czymś powie, iż jest to prawda, stara się nadać temu inną jakość. Z drugiej strony wiemy, że samo słowo „prawda”, bez bliższej definicji, jest czymś nieokreślonym i nieuchwytnym. Prawda sama w sobie, zwłaszcza w naszym współczesnym zastosowaniu, kiedy zmienia się zależnie od postawy mówiącego, nie może być wieczna ani wyzwalająca. Raczej można o niej powiedzieć coś przeciwnego – mianowicie, że jest czasowa i ograniczająca. Nasza młodzież ma taką pieśń, której słowa brzmią: „prawd było wiele, teraz znów są inne”.

Prawda wymaga bliższego określenia. Jako wielkość niezdefiniowana łatwo staje się przyczyną konfliktów i wojen. Prawda ukraińska i prawda rosyjska są gatunkowo różne. Podobnie prawdy dawnej ideologii socjalistycznej były po prostu sprzeczne z prawdami wolnego i demokratycznego świata. Proszę spojrzeć, ile różnych prawd przelatuje przez internet, kiedy odbywa się debata o palących sprawach, np. o uchodźcach. Każdy jest właścicielem prawdy i każda prawda chce mieć większy zasięg i znaczenie. Odnosi się to również do życia osobistego, moja prawda o mnie jest zupełnie inna niż prawda, jaką na mój temat wyznają inni, zwłaszcza ci, dla których jestem odpychający, a moje poglądy są im obce.

Jeżeli prawda jako taka ma łączyć, jeżeli mają się wokół niej zgromadzić nawet ci nieprzejednani, musi mieć treść. Musi być w niej coś więcej niż to, co do niej wkładamy my sami.

Treść prawdy narodowej, doczesnej wynika z tego, z czym jest złączona. Prawda nieba jest prawdą idealną, często niedostępną, zwłaszcza kiedy niebiosa milczą.

Kiedyś się stała genialna rzecz – doszło do spotkania nieba i ziemi, świata Bożego ze światem ludzi. Było to wtedy, kiedy Boża wola wcieliła się w człowieka, aby świat poznał, z czym Bóg do niego przychodzi. Syn Boży zaś powiedział, że to on jest tą „prawdą, drogą i życiem” (J 14,6). On również powiedział to, co słyszeliście jako tekst kazalny: że istnieje prawda, która jest w stanie wyzwalać, bez względu na to, w jakim czasie człowiek żyje.

Niedawno odbyły się w Pradze uroczystości związane z Janem Husem, podczas których wspominaliśmy 600. rocznicę jego spalenia. Hus mówił podobnie jak Jezus. Czynił tak bez wątpienia dlatego, że wyznawał Chrystusa i czuł się przed nim odpowiedzialny za wszystko, co robił w swoim życiu. Jan Hus również łączył prawdę z wolnością, mówiąc: „Dlatego, chrześcijaninie wierny, szukaj prawdy, słuchaj prawdy, ucz się prawdy, kochaj prawdę, mów prawdę, trzymaj się prawdy, broń prawdy aż do śmierci: prawda bowiem wyzwoli cię od grzechu, od diabła, od śmierci duszy i wreszcie od śmierci wiecznej, jaką jest odłączenie wieczne od łaski Bożej…” („Wykład wiary” 1412). Powyższa jego myśl jest bardzo znana, być może nawet tym bardziej, czym mniej ludzie znają rzeczywiste znaczenie jego wypowiedzi. Ilekroć bowiem zabrzmi wyjaśnienie, że Prawda w rozumieniu Husa to Jezus Chrystus, nasze zainteresowanie prawdą opada. Bo to odbiera człowiekowi możliwość zawłaszczenia prawdy.

Jak to rozumiał Hus? W jaki sposób pomaga nam, abyśmy rozumieli i – przede wszystkim – wraz z nim poszukiwali prawdy, która wyzwala? Prawda dla Husa nie była tylko flatus vocis (czczym dźwiękiem), lecz sprawą całego istnienia. Prawda nie jest sprawą teoretyczną w sensie zwykłego postrzegania rzeczywistości.

Wyzwalająca prawda wiąże się z biblijnym e`met, co słyszymy w powszechnie używanym Amen. E`met oznacza stałość i zabezpieczenie jakiejś rzeczy, częściej wszak niezawodność, stałość i wierność jakiejś osoby. Prawda i wierność się łączą. Prawda i wierność należą do siebie i są wyrazem stosunku człowieka do Boga i do Chrystusa i to określa „jakość” człowieka i jego życia. Określony przez taką prawdę człowiek nie może tak po prostu zmienić swojej orientacji zgodnie z aktualnymi poglądami i stanem wiedzy, nie może również sprzeniewierzyć się poznanej prawdzie. W ten sposób, co jest także zgodne z podejściem Lutra, przybliża się do Zbawiciela, aby również dla innych móc się stać widzialnym ucieleśnieniem Chrystusa, czyli być drugim Chrystusem.

Rozumienie prawdy przez Husa jest ściśle związane z Prawdą, Chrystusem, który jest objawieniem Bożego zakonu. Jego rozumienie prawdy nie pozwala, aby człowiek manipulował prawdą, a tym bardziej, aby był jej właścicielem. Prawda, która wyzwala, leży na płaszczyźnie jego osobistego przekonania, jego wiary, to znaczy wychodzi ze stosunku do Boga, a także do Niego zmierza. Jest to prawda Boża, która zwycięży, mimo że czasowo może być zdławiona i zepchnięta w cień. Tak rozumiana prawda nie wiąże się już z subiektywnym poznaniem rzeczywistości, porzuca swoją filozoficzno-teoretyczną przestrzeń i zmienia się w siłę, zdolną przemieniać ludzi i poruszać nimi. Jest bowiem rzeczywistością, wraz z którą do człowieka przychodzi Bóg, by dzięki temu uczestniczyć w życiu ludzi, ustawicznie określanym przez skąpe poznanie, kiedy rzadko uświadamiamy sobie jego zagadkowość. Prawda w ten sposób rozumiana jest, mówiąc wprost, dana i pewna, stała i nienaruszalna, jest niewzruszoną, stałą gwiazdą, której można zawierzyć i według której można się orientować.

Zdaję sobie sprawę, że odwykliśmy od tego, że w ogóle można liczyć na to, że człowiek potrafi się zmienić na lepsze. Odzwyczailiśmy się od tego. Gdy tylko człowiek określi swoje życiowe prawdy, nie da się ruszyć z miejsca, zwłaszcza w obronie swych cech negatywnych i błędów. Jezus, co prawda, liczył się z taką możliwością. Cała ówczesna tradycja wiedziała, że metanoia to rzeczywisty, możliwy i zasadniczy zwrot. A jednak i w tej sprawie trochę miękniemy i sądzimy, że coś takiego nie jest możliwe. I w takim wypadku Prawda/Chrystus nie ma od czego wyzwalać, kiedy zbyt mocno czujemy się związani z naszą maleńką Ziemią.

Hus doświadczył jednak czegoś innego. Swą obiecującą karierę i możliwość dostatniego życia przerwał, gdy tylko „zrozumiał Pisma”, jak podaje Amadeo Molnár w jego biografii. Od tego momentu Hus poświęcił się zwiastowaniu ewangelii szerokim kręgom słuchaczy, co w zasadniczy sposób przyczyniło się do jej dostępności. Czyli na jego przykładzie widać, że zmiana drogi na lepszą nie jest tylko sprawą teorii.

Kiedy Václav Havel pisał swój esej o sile bezsilnych, opierał wyjściową argumentację wymierzoną przeciwko ówczesnemu reżimowi na różnicy pomiędzy życiem w prawdzie a życiem w kłamstwie. Oczywiście, starał się wyrazić coś, czym zajmowało się już przed nim wielu innych. Powiązał tę przeciwstawną parę (prawda i kłamstwo) z alternatywnym sposobem życia w totalitarnym państwie. Sądzę, że Havel współczesnymi środkami wyraził coś podobnego, o czym mówił Hus. Przy rozpatrywaniu życia w prawdzie zmierzał do tego, że prawda, która ma siłę, aby poruszyć człowieka i inspirować go, jest powiązana z intencjami życia[1]. Ze względu na swój wstydliwy i (być może) niewyjaśniony stosunek do Chrystusa Havel nie doszedł do poglądu Husa. Niemniej także on wiedział, że prawda, jeżeli ma zmieniać, a nawet nadawać bieg historii, nie może mieć swego punktu wyjścia w człowieku i w płaszczyźnie naszego świata. Są to wielkości nazbyt kruche i nietrwałe, aby mogły gwarantować stałość i wierność. Możemy dziś obserwować to sami, przyglądając się, jak niektórzy z silnych i bezsilnych posługują się terminem „prawda”.

Aby stało się to, o czym mówił Jezus, że prawda wyzwala, nawet od śmierci, a więc od strachu, musi być ona ściśle powiązana z dawanym przez Jezusa zbawieniem i ocaleniem. Zwyciężając nad śmiercią, staje się częścią życia, intencją życia. Jest czymś, co aktywizuje życie, zachęca do udziału w nowym tworzeniu w tym, co zostało stworzone. I przez to umożliwia ruch ku lepszemu, pójście po Bożej drodze.

Gdyby wiodącym przeświadczeniem Husa nie było to, że życie jako takie to coś więcej niż jego własne życie, nie stałby się osobistością, o której się pamięta po sześciuset latach. Ponieważ jednak pozostawał w wolności do tego, aby widzieć swoje życie jako przeznaczone do służby na rzecz powszechnego istnienia, staje się ponadczasowym świadkiem Prawdy, która wyzwala zarówno od skończoności, jak i od zapomnienia. Nasz europejski i postsocjalistyczny świat niczego tak bardzo nie potrzebuje, jak Prawdy, która odmienia, wyzwala od strachu i zmienia człowieka w bohatera codzienności. Oby wasz Tydzień Ewangelizacyjny wzbudził taką tęsknotę we wszystkich, do kogo Prawda/Chrystus zwróci się i go pozyska.

Amen.

tłum. Maria Chmiel

* * * * *

ks. Joel Ruml – zwierzchnik Ewangelickiego Kościoła Czeskobraterskiego w Republice Czeskiej

 



[1] V. Havel , „O lidskou identitu”, 1990, s. 113.