Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1993

MYŚLANE NOCĄ

Żadna kość moja nie była ukryta przed Tobą,
choć powstałem w ukryciu, utkany w głębiach ziemi.

Ps. 139:15

Parając się od dawna tłumaczeniem różnych tekstów z języka niemieckiego i zaglądając często do Biblii w tym języku, zwróciłam kiedyś uwagę na słowo „wirken”. Znaczy ono zarówno „działać”, „czynić”, jak i „wywierać skutek”, ale również „robić wrażenie” oraz „tkać”, „dziergać”. Słowo „wirken” w znaczeniu „działać” odnosi się w Biblii niemieckiej do działania Boga i działania Jezusa (np. Jn 5:17), a nie tylko do działania ludzi.

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Nie wiadomo, jakiego użył tworzywa. W każdym razie zaczęło się od pustkowia, chaosu, ciemności i otchłani. Musiała też być już woda, bo „Duch Boży unosił się nad powierzchnią wód” (I Mojż. 1:2). I dopiero, gdy ten początkowy twór, ów projekt świata, miał już jakiś kształt. Bóg wyrzekł pierwsze słowa: „Niech stanie się światłość” (I Mojż. 1:3). A potem zaczął działać. Ciekawe, jak niewielu słów przy tym używał. Wydawał polecenie: „Niech się stanie...” – i sam zabierał się do roboty: coś się stawało, oddzielało, rozświecało, rosło... Za każdym razem czytamy krótki komentarz: „... i tak się stało”. Bóg przyglądał się potem temu. co stworzył i co zostało zrobione. Ale znowu dowiadujemy się tylko tyle: „i widział Bóg, że to było dobre”. Wielki trud tworzenia trwał sześć dni, a gdy już wszystko było mniej więcej na swoim miejscu. Bóg siódmego dnia odpoczął.

Niestety, jak wiadomo, jeden twór Boży – ten, który miał być w zamyśle Bożym najlepszy, bo stworzony na podobieństwo samego Stwórcy – haniebnie zawiódł. Do tego stopnia zawiódł, że „żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim” (I Mojż. 6:6). I mimo iż dzięki sprawiedliwości Noego ulitował się nad rodzajem ludzkim i nie zgładził go z powierzchni ziemi, człowiek nic a nic się nie poprawił.

Ale jak to się ma do wymienionego na początku niemieckiego słowa „wirken”, które znaczy „działać” a zarazem „tkać”? Otóż, Boże działanie tu, na ziemi, jawi mi się jako praca Tkacza. Każdy z nas jest jedną cieniutką niteczką, którą Bóg wplata w niezmierzenie wielki, nieogarnięty ludzkim pojmowaniem wzór, który nazywamy Bożym planem.

Niteczki są niesforne, skręcają się w palcach Bożych i niekiedy rwą, co oczywiście też jest przewidziane. Trudna to praca, materiał oporny i pomocników mało... „Jak to – powiecie – policz tylko, ilu chrześcijan żyje na świecie, ilu jest chrześcijańskich działaczy, pracowników na niwie Królestwa Bożego! Wsłuchaj się tylko w ten ogromny chór głoszący Słowo Boże jak ziemia długa i szeroka!” Wsłuchałam się. To prawda. Rzeczywiście dużo ich i głośno krzyczą. Ale pozwólcie mi skończyć.

Tak więc od początku świata Bóg tka swój gobelin w mroźnej ciszy Kosmosu, z rzadka tylko przerywając milczenie. Ostatnio nie mówi do nas nawet przez proroków. „Ostatnio”, to znaczy od niemal dwóch tysięcy lat, jak możemy przeczytać w Liście do Hebrajczyków: „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna...” (Hebr. 1:1.2). To bardzo długi czas. Ale On wciąż działa, bo – na przykład – utkał mnie w ukryciu. Milcząc przy tym.

Niemieckie słowo „wirken”, które znaczy zarówno „działać”, jak i „tkać”, zafascynowało mnie sugestią, że może nie tylko tkanie jest jakimś działaniem – co ostatecznie jest oczywiste – ale i działanie można by uznać za bliskie tkaniu. Mam tu na myśli kolejność czynności tkacza: najpierw jest pomysł, wizja, ogólna idea zamierzonego dzieła; potem trzeba zakreślić mu granice przestrzenne; następnie zrobić szkic kolorystyczny, potem rysunek w skali jeden do jednego i rozplanować wszystkie elementy zgodnie z wymaganiami dobrej kompozycji; teraz kolej na zgromadzenie materiału, z którego ma powstać gobelin, a więc wełna ręcznie przędziona, w odpowiednich kolorach – często chałupniczo farbowana przez samego tkacza – stosownej grubości i jakości, albo jedwab, niekiedy len. Dopiero teraz, gdy wszystko jest przygotowane, tkacz napina osnowę i zabiera się do właściwej pracy. Tka i milczy, bo praca wymaga skupienia. Każda nić musi przebiegać swoją własną ścieżką. Ścieżki zaś muszą się krzyżować we wcześniej ustalonych punktach, niczego nie wolno poplątać, zmylić, zawikłać. Tak z działania i milczenia powstaje dzieło, coś konkretnego ku pożytkowi wielu.

No i dobrze, ale co z tego pokrętnego wywodu wynika? Może i nic. Tak sobie napisałam, po powrocie z jakiegoś zebrania. Przypomniało mi się, jak w głębi sali na podwyższeniu miota! się tam ktoś, kto właśnie przemawiał. Przypomniałam sobie dwie starsze osoby siedzące obok mnie, z których jedna spytała: „Czy on musi tak krzyczeć i machać rękami?”, a druga odpowiedziała z przekonaniem: „Musi. Przecież to działacz!”

I przypomniałam sobie wtedy jeszcze inne znaczenie słowa „wirken”: „wywierać wrażenie”. Może dlatego myślałam potem nocą nad tym dziwnym słowem?

Wanda Mlicka