Drukuj

7 / 1996

MYŚLANE NOCĄ

A gdy byli na polu, rzucił się Kain na brata
swego Abla i zabił go. Wtedy rzekł Pan do
Kaina: Gdzie jest brat twój Abel? A on odpo
wiedział: Nie wiem. Czyż jestem stróżem
brata mego? I rzekł [Bóg]: Cóżeś to uczynił?
Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi.

       I Mojż.4:8-10

Na początku było ich więc dwóch: Kain i Abel. Na Ziemi paŁ! nowała wtedy cisza, bo ludzie dopiero zaczęli się rozmnażać, a i Ł! nikt nie wymyślił jeszcze tranzystorów ani telewizji, karabinów maszynowych, dział, bombowców, nie jeździły miliony samochodów, nie latały dziesiątki tysięcy odrzutowców. Przechodziły wprawdzie gwałtowne burze, huczały grzmoty, ale to trwało krótko i znów powietrze napełniał tylko świergot ptaków, ryk lwa, krzyki małp, szum ulewnego deszczu, szelest liści, gdy nad borami szedł wicher. A w sumie nie był to zbyt wielki hałas i Pan mógł usłyszeć wołający do Niego z ziemi głos krwi Kainowego brata. Teraz nad Planetą przetacza się nieustający grzmot wytwarzanego przez ludzi zgiełku. Czy – mimo iż wielkie obszary Ziemi są przesiąknięte krwią bratnią – Pan może jeszcze dosłyszeć jej głos?

Gazety donoszą, że na całym świecie leży w ziemi przeszło sto milionów min zasadzonych w glebie przez braci – dla braci. A co roku przybywa ich jeszcze po dwa miliony. Wszystkie miny cicho leżą i czekają, każda na swój dzień. A gdy on nadchodzi, każda kiełkuje nagłym zrywem i to jest czyjaś śmierć. Zadana bratu przez brata, który tego dnia nie podniósł nawet ręki do zadania ciosu, bo kiedyś, dawniej, przed tygodniem albo przed laty, pochylił się nad ziemią i delikatnie złożył w niej trzymane w obu dłoniach śmiertelne nasienie.

Gazety donoszą, że Hezbollah ostrzeliwuje rakietami osiedla żydowskie, a izraelska armia bombarduje Liban. Gazety donoszą, że w Czeczenii nie ustają walki. Gazety donoszą, że w Kolumbii..., że w Liberii..., że w Kambodży..., że w Korei..., że w Irlandii... Gazety donoszą, że w Polsce... Ale chwileczkę, u nas przecież nie ma wojny, zamieszek z bronią w ręku, anarchii? Nie ma. I to właśnie jest zmartwieniem części młodzieży, która z tęsknoty za jakimkolwiek przeciwnikiem, którego można by bić i kaleczyć, wypowiada swoje małe, bezsensowne wojny. Powstaje pytanie: czy wojna w ogóle może być sensowna? Nie wdając się w rozważania na ten temat chcę tylko powiedzieć, że każda wojna czy zamieszki powstają z jakiegoś konkretnego powodu. Z niena wiści na tle rasowym czy religijnym. Z chęci zdobycia cudzego terytorium. Z żądzy łupów, z żądzy władzy, z chęci zemsty... Długo można by wyliczać. Niekiedy są wyrazem protestu przeciwko komuś lub czemuś. W każdym razie u podstaw większości agresywnych dziełań leży pragnienie uzyskania czegoś dla siebie, dla swojej grupy, swojego narodu. Co chce zdobyć czy osiągnąć, przeciw czemu protestuje, za co mści się ta część naszej młodzieży, o której mówię? Nic nie chce, nie protestuje, nie mści się. Chce tylko wyładować agresję.

W niedzielnym dodatku do Życia Warszawy” z 13-14 kwietnia br. przeczytałam artykuł Marka Kęskrawca pt. „Bóg wybacza, Cracovia nigdy”. Ten tytuł to hasło kibiców klubu piłkarskiego Cracovia. Hasło, którego treść sama w sobie skłania do zastanowienia się nad stanem umysłów tych, którzy je wymyślili. A czegóż to nie wybaczają kibice Cracovii? Noszenia szalików o odmiennych barwach, będących znakiem fanatyków klubu Wisła.

Z artykułu cytat pierwszy: „Dlaczego nienawidzimy Wisły? A czy ty wiesz, dlaczego ludzie wciąż prowadzą wojny? To chyba tkwi w istocie człowieka (...). A że w Europie coraz trudniej o konflikty wojenne, młodzi zaczynają szukać sobie wrogów na mniejszą skalę” – to słowa przywódców bojówki Cracovii. Cytat drugi: „Coraz częściej w roli bojówkarzy uzbrojonych w kije baseballowe, noże i kastety występują uczniowie liceów i studenci (...). Wielu ma rodziny i dobrą pracę”. Cytat trzeci: „Fakt, że obok chłopców z podejrzanych środowisk spotyka się młodzież z dobrych domów, świadczy tylko o ich patologicznym rozwoju psychicznym, psychopatycznej gotowości do czynienia zła” – wypowiedź dr. Doroty Zarębskiej-Piotrowskiej, psychologa z AWF i UJ. Cytat czwarty: „Przerażające jest to, że społeczeństwo nie czuje się odpowiedzialne za chuliganów, bo uważa ich za margines. A przecież jeśli w bojówkach działają studenci, to pora się zastanowić, skąd oni się biorą, kto ich tak ukształtował?” – stwierdzenie dr. Blacharza.

Myślę, że pora zastanowić się nie tylko nad tym. Ten sam artykuł donosi, że przeprowadzone w zeszłym roku badania OBOP-u wykazały, iż młodzi bandyci ze stadionów cieszą się sympatią 50% polskiej młodzieży. Znaczy to, że część społeczeństwa – i to część tej młodszej części, od której zależy przyszłość – akceptuje ideologię bezinteresownej nienawiści. Bezinteresownej, bo tym kibicom, którzy wyładowują na meczu agresję na kibicach wrogiego klubu, wcale już nie zależy na tym, żeby ich klub wygrał: „Nie przychodzimy na mecze po to, by dopingować (...). My przychodzimy na mecze się bić” (to słowa Darka, studenta socjologii).

Gazety donoszą również o wielu innych przerażających zjawiskach w wielu krajach. Sami zresztą przeczytajcie, co czym donoszą...

Posumowując, mamy więc dziś oprócz większych, otwartych wojen i tlących się ognisk zapalnych, które tylko co jakiś czas wybuchają jaśniejszym płomieniem, czające się w ziemi miny i bliżej nie sprecyzowaną liczbę zatrutych agresją młodych ludzi, z których tylko część czuje potrzebę przysłonięcia jej listkiem figowym jakiejś pseudoideologii w rodzaju „Niemcy dla Niemców” albo „Polska dla Polaków”, a reszta otwarcie przyznaje, że po prostu chce bić i niszczyć, obojętnie kogo i co.

Nie powiem, aby ten temat mi się podobał. Ale zanim zastanowimy się razem nad ewentualną przyczyną i możliwymi skutkami, proponuję pozostać przy nim jeszcze w następnym miesiącu. Może zajrzymy do naszych dalszych sąsiadów, mieszkających po drugiej stronie ulicy albo – jeśli kto woli – globusa? Ostatecznie, Kain i Abel nie byli tylko dla naszej części świata pierwszymi ludźmi, którym przydarzyła się ta straszna historia – bratobójstwo. To dziedzictwo całej ludzkości.

Wanda Mlicka