Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1996

MYŚLANE NOCĄ

A Pan, obróciwszy się, spojrzał na Piotra; i przypomniał sobie Piotr słowo Pana, jak do niego rzekł:
Zanim kur dziś zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. I wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał.

Łuk. 22:61.62

Dziwna to była noc. I straszna. Siedząc na podwórcu przy ognisku, Piotr patrzył w płomienie i rozpamiętywał to, co się stało. Żołnierze i słudzy arcykapłanów i faryzeuszy przyszli pojmać Jezusa. Piotr dobył miecza i obciął słudze arcykapłana prawe ucho. Jakiż dzielny i odważny czuł się w tamtej chwili! Ale Jezus najwidoczniej nie był z niego zadowolony: wyciągnął rękę, dotknął zranionego miejsca i sługa ozdrowiał... A gdy pojmano Jezusa, „wszyscy uczniowie Go opuścili i uciekli” (Mat. 26:56). Piotr nie, Piotr nie uciekł, poszedł za Nim, skradając się z daleka, „aż do pałacu arcykapłana, wszedł na dziedziniec i usiadł ze sługami, aby zobaczyć, jak to się skończy” (Mat. 26:58).

Siedział tam teraz, grzejąc się przy ogniu, ale ciągle nie mógł się zagrzać, bo gdzieś wewnątrz czuł lodowatą grudkę narastającego strachu. W pałacu przesłuchiwano Jezusa, a Piotr wiedział, że jeśli go ktoś rozpozna i doniesie, że był razem z Jezusem, też zostanie wezwany przed oblicze arcykapłana, będą się nad nim znęcali, a potem zabiją. Gdy więc „pewna służąca zobaczyła go siedzącego w blasku ognia, przyjrzawszy mu się, rzekła: I ten był z Nim”, Piotr zaparł się: „Niewiasto, nie znam Go”. Ale po chwili ktoś inny go dostrzegł i rzekł: „I ty jesteś z nich”. I Piotr po raz drugi wyparł się Jezusa: „Człowieku, nie jestem”. A gdy po godzinie ktoś trzeci wskazał na niego mówiąc: „Doprawdy, i ten był z Nim, jest przecież Galilejczykiem”, Piotr po raz trzeci odparł: „Człowieku, nie wiem, co mówisz”. I wtedy stała się ta straszna rzecz: w chwili, gdy jeszcze mówił, zapiał kur, a przechodzący akurat tamtędy Pan spojrzał na Piotra (Łuk. 22:56-61). I Piotr przypomniał sobie...

Wspomniał swoje własne słowa: „Panie, z Tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć” (Łuk. 22:33), i jak powiedział: „Choćby się wszyscy zgorszyli, ja jednak nie”, i jak zapewniał: „Choćbym nawet miał umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie” (Mk 14:29.31)... I wspomniał jeszcze te dziwne słowa Jezusa, które tak go wtedy zabolały: „Zanim kur dziś zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz”. I wspomniawszy to wszystko, wyszedł Piotr na zewnątrz i gorzko zapłakał.

Ilekroć opada mnie zwątpienie w możliwość sprostania temu, co zapisane zostało na kamiennych tablicach, ilekroć wydaje mi się, że tym razem zawiodłam ostatecznie i nie ma już dla mnie drogi powrotu – tylekroć wracam myślą do Piotra. Człowiek, któremu Jezus powiedział: „ty jesteś Piotr i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go i dam ci klucze Królestwa Niebios” (Mat. 16:18.19), ten człowiek tak bliski Jezusowi – tak strasznie zawiódł w godzinie próby. Zwykły ludzki lęk przed cierpieniem i śmiercią zmusił go do tchórzliwego zaparcia się Tego, który był jego największą miłością i nadzieją, i który w tej samej chwili, gdy Piotr zaklinając się i przysięgając mówił: „Nie znam tego człowieka” (Mat. 26:74) – znosił poniżenie i bicie, przez wszystkich opuszczony, świadom czekającej Go męki.

Gdy Piotr zaparł się Go po raz trzeci, Jezus odwrócił się i tylko spojrzał na niego. Nie powiedział: – Okazałeś się niegodny, choć Ojciec mój objawił ci, że jestem Jego Synem; zawiodłem się na tobie, nie jesteś opoką, tylko miękką gliną... Nie powiedział, bo zapowiadając, że na wierze tego człowieka zbuduje swój Kościół, wiedział przecież, że nadejdzie chwila, w której ten wybrany załamie się i zaprze całej swojej przeszłości z Jezusem, że nie wytrzyma presji świata, że mimo zapewnień o swojej wierności, mimo bohaterskiego rzucenia się z mieczem na sługę arcykapłana – nie zdoła przezwyciężyć do końca swego ciała, jego lęku i pragnienia życia za wszelką cenę. I wiedział też, że wystarczy jedno Jego spojrzenie, by Piotr ocknął się i opamiętał.

I właśnie ten Piotr, któremu w tamtej chwili zabrakło siły i odwagi, a który później, stojąc przed Radą Najwyższą, umiał z takim spokojem i godnością odpowiedzieć: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz. 5:29), ten Piotr jest moim najważniejszym świadkiem wiary. Jest dowodem na to, że człowiek może przezwyciężyć siebie, swoje tchórzostwo, lęk przed światem i jego okrucieństwem, że nawet jeżeli po trzykroć się zaparł, nie jest stracony ostatecznie, choćby tak sam o sobie mniemał. Bo zawsze przychodzi kiedyś czas, że i dla niego zapieje kur, i chodzi tylko o to, by go usłyszeć. Tego uczą mnie dzieje Piotra apostoła, świadka wiary, który na kartach Biblii zostawił mi swoje przesłanie sprzed wieków: wstań i ufaj, bo On jest twoim Pasterzem.

Wanda Mlicka