Drukuj

3 / 1998

MYŚLANE NOCĄ

„...klęknij tu, błaźnie,
I szybko zmów do mnie modlitwę”.
Edward Rosoland Sill, 1896

Kimże był człowiek, który powiedział tak do innego człowieka? – Zapewne był królem...? – powiecie. I będziecie mieli słuszność:

„Gdy uczta dobiegła końca, król,
By myśli złych wstrzymać gonitwę,
Do błazna rzekł: Klęknij tu, błaźnie,
I szybko zmów do mnie modlitwę.”

Ale ja, czytając te słowa, przypomniałam sobie nie króla bynajmniej, bo nie znam żadnego, i nie błazna oficjalnie mianowanego błaznem na królewskim dworze. Przypomniał mi się kierowca autobusu, niekwestionowany władca kilku przycisków, z których jeden służy do zamykania drzwi. Przypomniało mi się, jak ten kierowca tym przyciskiem zamknął przed nosem drzwi zasapanemu starszemu człowiekowi, który myślał, że zdąży. I zdążyłby, gdyby kierowca nie musiał swoich „myśli złych wstrzymać gonitwy”. Stary człowiek otrzymał w ten sposób nieoficjalny tytuł błazna upokorzonego przed ludźmi, których wiózł autobus. Ktoś z pasażerów roześmiał się, niektórzy mieli kpiące miny, paru osobom zrobiło się przykro, ale siedziały cicho.

A oto ciąg dalszy wiersza sprzed stu lat z okładem:

„Trefniś zdjął czapkę z dzwoneczkami,
Zerknął na kpiące miny wkoło,
Jego gorycz skrywała farba,
Którą umazał twarz po czoło.
Schylił głowę, powoli klęknął,
Parsknęli śmiechem dworzanie,
A on wyszeptał błagalnym tonem:
– Okaż błaznowi łaskę, panie.”

Zbliża się Wielkanoc. W dniach poprzedzających cud Zmartwychwstania rozpamiętujemy mękę Pańską. I muszę myśleć o tym, jak wiele wycierpiał Jezus nie od tych, którzy Go na śmierć krzyżową skazali, i nie od tych, którzy wyrok wykonali, ale również od tych, którzy byli tylko pilnującymi Go pachołkami albo gapiami: „A mężowie, którzy Go pilnowali, naigrawali się z Niego i bili Go. I zasłoniwszy Mu twarz, pytali Go, mówiąc: Prorokuj, kto jest ten, co cię uderzył?” (Łuk. 22:63-64). „A lud stał i przyglądał się. (...) Szydzili z Niego także i żołnierze, podchodząc doń i podając Mu ocet” (Łuk. 23:45.36).

Ci wszyscy ludzie nic do Jezusa nie mieli. Najprawdopodobniej słyszeli nawet wieści o Jego cudach i uzdrowieniach, a zarzuty, jakie Mu stawiała starszyzna pod wodzą arcykapłanów, były im najzupełniej obojętne, bo byli to ludzie prości. I zapewne większość z nich miała swoich bliskich, dzieci, z którymi się bawili, żony, do których wracali po pracy, starych rodziców, których szanowali. Dlaczego więc znęcali się nad bezbronnym Człowiekiem? Nie na rozkaz, nie dla nagrody, nie z zemsty, nie z nienawiści. Najzupełniej bezinteresownie i pozornie bez powodu. Pozornie, bo powód, a raczej przyczyna, istniała: otrzymali władzę i mieli poczucie bezkarności. Nędzny to ochłap władzy wprawdzie, równie nic nie znaczący jak ów przycisk do zamykania drzwi. Ale to wystarczyło, by mając do wyboru okazanie współczucia, zrozumienia, obojętności wreszcie lub znęcanie się – wybrali to, co w ich prymitywnym odczuciu wywyższyło ich nad innego człowieka i nad tłum przyglądających się gapi. Tam, na Golgocie, dwa tysiące lat temu, i tu, w autobusie, dwa tysiące lat później. A co z królem sprzed stu lat? No cóż, on naprawdę miał władzę, ale – o hańbo! – połaszczył się i na ten marny ochłap: poniżenie błazna, nad którym i tak panował.

No, i są jeszcze ci gapie. Oni tylko patrzą, robią kpiące miny i parskają śmiechem. Zawsze. I dwa tysiące, i sto lat temu, i teraz. A ci, którym jest przykro – patrzą i milczą.

Wyobrażając sobie dziś cierpienia Jezusa myślę, o ile lżej by Mu było, gdyby otaczali Go inni ludzie, a nie ci bezmyślni szydercy. Wiem, oczywiście, że było to niemożliwe – tak zostało postanowione i musiało się dokonać: „Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi” (Iz. 53:3); „Dodali żółci do pokarmu mego, a w pragnieniu moim napełnili mnie octem” (Ps. 69:22). I tak się stało: „Potem Jezus, wiedząc, że się już wszystko wykonało, aby się wypełniło Pismo, powiedział: Pragnę. A stało tam naczynie pełne octu; włożywszy więc na pręt hizopu gąbkę nasiąkniętą octem, podali Mu do ust. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę, oddał ducha” (Jn 19:28-30).

Tak więc głupie są te moje myśli i może nawet niestosowne; zwrócę się zatem do teraźniejszości i pomyślę, co można by zrobić, żeby choć dziś człowiek, za którego żywot wieczny Jezus oddał swoje życie, żeby choć dziś ten człowiek przestał poniżać i upokarzać bliźniego swego. Bo pamiętam dobrze te słowa: „Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście” (Mat. 25:40). Cokolwiek dobrego czynimy, od czegokolwiek złego powstrzymujemy się...

A co zrobił król z wiersza Silla?

„Zaległa cisza; król wyszedł z sali,
W ogrodzie usiadł w swojej altanie
I w samotności szepnął cicho:
– Okaż błaznowi łaskę, Panie.”

Wanda Mlicka