Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1994

MYŚLANE NOCĄ

I doszło mnie Słowo Pana tej treści...
Ez. 12:1

Co powiedziałby nasz Pan, gdyby zechciał dziś przemówić ustami proroka do nas, do ludzi całego świata, jak ongiś przemówił do ludu izraelskiego przez usta Ezechiela? Wtedy Pan powiedział tak: „Synu człowieczy! Mieszkasz pośród domu przekory, który ma oczy, aby widzieć, a jednak nie widzi, ma uszy, aby słyszeć, a jednak nie słyszy, gdyż jest to dom przekory” (Ez. 12:2). Czy nie macie wrażenia, że dziś cała ziemia staje się jednym wie/kim domem przekory? Czy nie macie wrażenia, że z człowiekiem dzieje się coś bardzo niedobrego?

Oto za oceanem, w norma/nie żyjącym społeczeństwie – którego obywatele nie mogą powołać się na żaden dziejowy kataklizm w rodzaju wojny, głodu czy zarazy, aby próbować jakoś usprawiedliwić fakt, że normalni ludzie (nie psychicznie chorzy, nie bandyci ani gangsterzy) zabijają innych ludzi – otóż w tym społeczeństwie, na Florydzie, przeciwnik aborcji zabił dokonującego zabiegów przerywania ciąży lekarza i jego pomocnika. Znany w USA „antyaborcjonista”, ksiądz David C. Trosch, publicznie głosił prawo do zabijania „morderców dzieci” (za głoszenie takich poglądów został zresztą przez Kościół zawieszony w czynnościach kapłańskich).
Oto blisko nas, we Włoszech, aresztowano parę miesięcy temu mężczyznę podejrzanego o dokonanie szesnastu morderstw odznaczających się wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Nie wiadomo, czy udowodni mu się winę, bo proces jeszcze trwa i ma charakter poszlakowy. Jednakże mężczyzna ten, zwany przez prasę „potworem z Florencji”, spędził już w więzieniu 14 lat za zabicie rywala i 4,5 roku za gwałty na dwóch córkach. A teraz do sądu we Florencji napływają dla niego dziesiątki listów, przeważnie od kobiet, młodzieży i dzieci, listów z wyrazami uznania, sympatii, solidarności. „Jest pan moim najlepszym przyjacielem...”  – napisał trzynastoletni chłopiec. „Kocham cię...” – napisała studentka.

Kiedy i pod wpływem czego w ludzkich sercach i umysłach zaciera się granica między dobrem a złem? Jak normalny człowiek może dojść do wniosku, że wolno mu zabić kogoś, kto jego zdaniem myśli i postępuje niesłusznie? Co sprawia, że zwyczajni ludzie ulegają fascynacji mordercą, gwałcicielem, psychopatą? Jest to fascynacja bezinteresowna, bo nie mająca w perspektywie żadnej osobistej korzyści, zauroczenie kimś, kto podeptał wszystkie przykazania Boże, wszystkie uczucia i prawa ludzkie. Może właśnie to jest przyczyną tej fascynacji i zauroczenia, że ludziom wydaje się, że taki człowiek dorównał bogom?

„Usuńcie tego, który jest zły spośród siebie” (I Kor. 5:13), powiedział Paweł. Ale jak dzisiaj poznać, kto jest zły? Jak poznać, kto gnije w środku, zanim nie uczyni czegoś, co ujawni tę zgniliznę? Nie sądzę, aby wszystkie osoby piszące do „potwora z Florencji” zachowywały się na co dzień inaczej niż jest to przyjęte w ich środowisku. Nie sądzę, aby wszystkie pochodziły ze środowisk przestępczych. Nie sądzę, by w kraju tak religijnym jak Włochy żadna z tych osób nie zetknęła się nigdy z nauką Chrystusową (co oczywiście o niczym nie świadczy, bo można być chrześcijaninem czysto formalnie). Patrząc na nasz kraj, też chrześcijański i religijny, widzę bardzo niepokojące objawy, które świadczą o zmierzaniu w niebezpiecznym kierunku wymierzania przez jednostki własnej sprawiedliwości z bronią w ręku, a przez sądy – nie-nazywania zbrodni po imieniu.
Cóż więc począć, jeśli zgodzimy się ze stwierdzeniem, że z człowiekiem dzieje się dziś coś bardzo niedobrego? „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” (I Ptr. 5:8). Wiele stuleci upłynęło od czasu, gdy tymi słowami apostoł Piotr upominał wychodźców – chrześcijan rozproszonych po Poncie, Galacji, Kapadocji, Azji i Bitynii, a ów lew ciąg/e nas nie opuszcza i nadal „chodzi wokoło”. Musimy więc nieustannie czuwać.

Przeczytałam ostatnio książkę Ursuli K. Le Guin pt. „Najdalszy brzeg”. Jest tam taki fragment: „Młodzi ludzie myślą, że jeśli ktoś podniesie kamień i rzuci nim, a on trafi lub chybi celu, to ów czyn na tym się kończy. Ale tak nie jest. [...] Kiedy się go rzuci, jego ruch wpłynie na obroty gwiazd, a tam, gdzie uderzy lub spadnie, zmieni się wszechświat. Od każdego czynu zależy równowaga całości. Wiatry i morza, wszystkie przejawy działania sił wody, ziemi i światła, wszystko to, co czynią zwierzęta i rośliny, jest słuszne i właściwe. Wszystkie te czyny stanowią część równowagi. Od huraganów, przez głosy wielorybów pluskających w morzu, do upadku suchego liścia i lotu komara, wszystko to zawiera się w harmonii całości. Lecz my, z tego powodu, że posiadamy władzę nad światem i sobą, musimy uczyć się tego, co liść, wieloryb i wiatr czynią z własnej swej natury. Musimy uczyć się utrzymywać równowagę. Posiadając rozum, nie możemy działać w nieświadomości. Mając możliwość wyboru, nie możemy działać lekkomyślnie”.
Bóg dał nam rozum i wolną wolę. Bóg dał nam władzę nad naturą-przyrodą i nad naszą własną naturą. Bóg dał nam swoje Słowo. Zaiste, wiele zostało nam dane. I tylko od nas zależy, czy zdołamy utrzymać równowagę, czy przestaniemy zakłócać harmonię całości wszechświata, czy ocalimy nasze człowieczeństwo. Bóg jest cierpliwy. Obyśmy jednak nie przeciągnęli struny i nie usłyszeli: „Dlatego i Ja postąpię z nimi w gniewie: Ani nie drgnie moje oko i nie zlituję się! A gdy będą głośno wołać do moich uszu, nie wysłucham ich” (Ez. 8:78).

Wanda Mlicka