Drukuj

NR 4/2014, ss. 17–18

Przez ostatnich kilka tygodni października i w pierwszych dniach listopada wielu z nas odwiedzało groby swoich bliskich, podążało na cmentarze i te bliskie, i te dalekie. W tych dniach można stwierdzić, że cały naród spotykał się na cmentarzach. To w tym zabieganym świecie często jedyna okazja na spotkanie ze swoimi bliskimi, nierzadko mieszkającymi daleko, na które trudno nam znaleźć czas na co dzień.

Odbywały i odbywają się msze za dusze zmarłych, koncerty, panuje nastrój zadumy i refleksji nad marnością i krótkością życia, a przynajmniej tak wszystkim się wydaje.

Jednakże my, ewangelicy, nie odprawiamy mszy czy nabożeństw za zmarłych. Słyszałem z tego powodu zarzut, iż brak mszy za zmarłych jest dowodem na nasz protestancki emocjonalny chłód. Cóż, jest więc okazja, by kilka spraw wyjaśnić. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było dostrzec różnicę pomiędzy ewangelickim i katolickim cmentarzem wśród głębokiej, bezksiężycowej nocy: na cmentarzu ewangelickim nie paliły się znicze, było ciemno. Było to spowodowane tym, że zapalanie ognia u grobu oznaczało jakąś ofiarę, niemającą żadnego usprawiedliwienia w Biblii. W świątynkach przydrożnych można było kupić świece i zapalić obok ołtarza, to oznaczało finansowy wydatek, a więc ofiarę.

Tak, jak w innych kulturach pośród grobów często widać resztki pożywienia pozostałe po pogrzebowych gościnach, tak dzisiaj można spotkać u nas resztki świec, zniczy, lampek, kaganków najprzeróżniejszych kształtów i kolorów, a ostatnio i elektryczne znicze posiadające ledowe diody. Dzisiaj, gdy spojrzymy na cmentarz o zmroku, to wydaje się, że cały płonie, ponieważ ognie tysięcy zniczy i świec odbijają się od wypolerowanego marmuru jak blask zachodzącego słońca.

My, ewangelicy, nie składamy ofiar za zmarłych. Wierzymy w to, co głosił mądry Kaznodzieja. Jesteś martwy i koniec! Dokąd żyjesz, masz nadzieję. Gdy już umrzesz, to nie możesz uczynić już niczego. Jako martwy nie masz nadziei, nie będziesz miał udziału w niczym, co dzieje się pod słońcem (Ps 115,17). Wszystko, co można uczynić, to tylko tu i teraz, potem już niczego nie zmienisz, na nic nie masz wpływu. Poza tym, jak składać ofiarę za zmarłego, któremu przez całe życie Bóg był obojętny? Cały ten średniowieczny przemysł tysięcy mszy za zmarłych, które odprawiane były przez setki księży przy bocznych ołtarzach, reformacja zlikwidowała.

Jednak zmarli mają wciąż szansę! O tej nadziei mówił mądry Kaznodzieja i Ewangelie (Koh 12,13; Hi 19,25; Iz 26,19). Jeżeli Bóg jest Stwórcą życia, to również jest i jego odnowicielem. Śmierć nie może być mocniejsza od niego. Przecież on...

 

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl