Drukuj

NR 10-11 / 1983

Lęk przed śmiercią jest zjawiskiem specyficznie ludzkim. Zwierzęta go nie odczuwają: śmierć jednego ze stada, o ile nie poprzedza jej huk wystrzału czy pojawienie się drapieżnika, nie wzbudza u pozostałych żadnych reakcji. By śmierci się bać, trzeba móc ją sobie wyobrazić, a ponieważ jest ona negacją istnienia, trzeba być najpierw tego istnienia świadomym. Z tego punktu widzenia lęk przed śmiercią jest jednym z najbardziej podstawowych elementów samoświadomości człowieka i w wielkim stopniu reguluje ludzkie zachowania. Jest on również nierozerwalnie związany ze świadomością własnego istnienia, daną człowiekowi w postaci konstatacji i zarazem pytania: wiem, że istnieje, ale co to znaczy, że istnieję? Usiłując na to pytanie odpowiedzieć, człowiek zmuszony jest do nieustannej konfrontacji z tym, co wzbudza jego lęk, tzn. ze świadomością własnej śmiertelności. Oba te elementy - lęk i ciekawość poznawcza - są w ludzkiej postawie wobec śmierci współobecne. I choć koncentrować się w tych rozważaniach będziemy głównie na elemencie pierwszym, o tym drugim nie powinniśmy zapominać.

Pojęcie śmierci kształtuje się w rozwoju ontogenetycznym człowieka w podobny sposób, jak i inne pojęcia. Jak wynika z badań Sylvii Anthony, mniej więcej do szóstego roku życia śmierć jest postrzegana jako zjawisko odwracalne, jako jedna z postaci snu, i budzi wtedy głównie przemożną ciekawość, zapewne także ze względu i na to, że wyjaśnienia dorosłych, obarczone ich własnym lękiem przed śmiercią, dziecko odbiera jako tajemnicze i niezrozumiałe. W polskiej literaturze pedagogicznej zwracał już na to uwagę Janusz Korczak. W następnym etapie rozwoju dziecka śmierć jest personifikowana, uważana za osobę działająca sua sponte bądź na życzenie jakiegoś człowieka. Każdy zgon musi mieć tedy przyczynę w czyimś akcie woli; śmierć następująca z przyczyn losowych bądź naturalnych jest niewyobrażalna. Konsekwencją powyższego przekonania może być niezwykle silne poczucie winy w przypadku zgonu osoby, której dziecko życzyło śmierci - a życzenia takie są dużo bardziej rozpowszechnione jako forma odreagowywania jawnie tłumionej agresji, niżby to wynikało z naszego wyidealizowanego obrazu dzieciństwa. Wreszcie, gdzieś około jedenastego roku życia, zaczyna się kształtować dojrzałe wyobrażenie śmierci, zawierające elementy nieodwracalności, naturalności i bezosobowości. Dopiero takie wyobrażenie śmierci stać się może źródłem głębokiego przed nią lęku, gdyż uprzytamnia jej nieuchronny charakter, podczas gdy przed obrazem śmierci jako osoby dziecko broni się psychologicznie w sposób dość skuteczny poprzez myślenie magiczne i - przede wszystkim - poleganie na opiece i ochronie ze strony rodziców.

Zauważmy jednak, że kształtowanie pojęcia śmierci dokonuje się w myśl powyższych reguł tylko wtedy, gdy dziecko nie ma doświadczeń związanych ze śmiercią ludzi w jego najbliższym otoczeniu. Można sobie wyobrazić, że zanim postępy medycyny nie ograniczyły drastycznie śmiertelności niemowlęcej i dziecięcej, a przemiany społeczne nie wprowadziły modelu rodziny jednopokoleniowej jako dominującego, dziecko już w wieku przedszkolnym miało za sobą doświadczenia śmierci krewnych bądź rodzeństwa, co musiało wpływać na posiadany przezeń obraz śmierci i związanego z nią zagrożenia. Ale także i dziś dzieci leżące w szpitalach bardzo szybko, pod wpływem otaczających je doświadczeń, uświadamiają sobie zagrożenie, jakie dla ich istnienia niesie możliwość śmierci, znacznie pod tym względem wyprzedzając swych zdrowych rówieśników. Świadomość dorosłych, w tym rodziców i lekarzy, z rzadka tylko fakt ten rejestruje, i chore dziecko na ogół nic ma możliwości choćby częściowego rozładowania swego przerażenia w rozmowie z rozumiejąca jego lęk osobą, podobnie zresztą, acz z innych przyczyn, jak umierający człowiek dorosły. Do sprawy tej przyjdzie nam jeszcze powrócić.

Konstanty Gebert

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl