Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

B. i W. TrandowieNa fotografii: Bogdan i Wanda Trandowie
NR 8-9 / 1985


WYMIAR BIOLOGICZNY I DUCHOWY

W całej naturze występuje zjawisko łączenia się w pary dla dokonania aktu przekazania życia, ale tylko u ludzi zyskuje ono godność małżeństwa. Jest to jedna z cech wyróżniających człowieka spośród wszystkich innych istot żywych. Wynika zaś ona stąd, że ludzka egzystencja ma wymiar nie tylko biologiczny, lecz także duchowy. Błędem jest więc snucie bezpośrednich analogii do świata zwierzęcego i szukanie w nim wzorców ludzkich zachowań. W naturze łączenie się w pary ma na celu wydanie na świat potomstwa, czasem jeszcze uzdolnienie go do samodzielności. Potem para rozchodzi się, aby w wyznaczonym przez rytm biologiczny czasie znaleźć sobie nowego partnera (z pewnymi wyjątkami, bo i u zwierząt spotyka się monogamię na całe życie, np. u dzikich gęsi).

Ludzie również łączą się w pary, wydają potomstwo i wychowują je aż do chwili, gdy się usamodzielni. W przeciwieństwie do zwierząt nie są w tym jednak zdani na ślepy instynkt i nie tylko to stanowi o sensie ich życia we dwoje. O sensie związku dwojga ludzi różnej płci przesądzają nie prawa biologiczne, lecz wartości duchowe. Dopiero dzięki nim taki związek staje się małżeństwem, i to niezależnie od faktu, czy wyda on na świat nowe życie, czy nie. Wyjście poza sferę biologiczną, dostrzeżenie i właściwe ocenienie wartości duchowych związku między dwojgiem ludzi pozwala zrozumieć, dlaczego najwyższą jego formą jest małżeństwo monogamiczne, jednego mężczyzny i jednej kobiety, oraz małżeństwo trwałe, na całe życie.

Człowiek został w akcie stworzenia pomyślany jako mężczyzna i kobieta - "Stworzył Bóg człowieka na obraz swój... Jako mężczyznę i kobietę stworzył ich" (I Mojż. 1:27). Oboje należą wzajemnie do siebie i razem tworzą dopiero uzupełniającą się jednię. Wyraża to genialny w swej prostocie przytoczony tekst biblijny, posługując się jednocześnie liczbą pojedynczą i mnogą: stworzył Bóg człowieka... stworzył ich. Człowiek to oni: on i ona. W niczym nie uszczupla to autonomiczności osoby ludzkiej - ani w mężczyźnie, ani w kobiecie. Każde z nich Stworzone zostało odrębnie, jako niezależna osoba. Każde z nich stworzone zostało tak, że jest uzupełnieniem drugiego. Można sobie żartować na temat sytuacji Adama, który miał raczej ograniczony wybór partnerki, czy na temat przymusowej monogamii pierwszych rodziców. Ale nie dla żartów przecież został zapisany przekaz biblijny, lecz po to, by pokazać, jakie są plany Boże, po to, by w zawiłościach życia mógł człowiek nie zagubić drogi swego przeznaczenia. Bóg stworzył jednego mężczyznę i jedną kobietę, przeznaczonych dla siebie jako wzajemne uzupełnienie i wzbogacenie. Opis stworzenia nie pozostawia wątpliwości, że małżeństwo jest monogamiczne z postanowienia Bożego. Więcej, samo małżeństwo należy do porządku ustanowionego przez Boga, jest stanem przewidzianym w akcie stworzenia, a nie instytucją wytworzoną przez ludzką kulturę. Kontestatorzy stanu małżeńskiego, zwolennicy teorii o przebrzmiałej instytucji małżeństwa jakoś nie potrafią przeciwstawić żadnej sensownej propozycji, podobnie jak rewolucyjni reformatorzy kwestionując siedmiodniowy porządek życia, nie umieli niczym trwałym i sensownym go zastąpić. Naruszenie porządku stworzenia nie prowadzi do niczego innego, jak tylko do chaosu. Do porządku ustanowionego przez Boga nałożą również obie sfery życia małżeńskiego: duchowa i fizyczna, i obie są w nim pełnoprawne. Fizyczny wymiar małżeństwa, sam akt cielesny nawet, nosi znamię Bożego błogosławieństwa, Bóg błogosławił bowiem mężczyźnie i kobiecie mówiąc do nich: rozradzajcie się, rozmnażajcie i napełniajcie ziemię (I Mojż. 1:28). Nie należy więc, jak czynią to niektórzy chrześcijanie, uważać tego aktu za grzeszny. Ale nie należy również przeceniać jego znaczenia i do niego sprowadzać celu i sensu małżeństwa. W Księdze Rodzaju wyrażony został także drugi, duchowy, wymiar małżeństwa: "Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego" (I Mojż. 2:18). Drugie, istotne dla nas, zdanie mówi o tym, że człowiek "złączy się ze swoją żoną i staną się jednym ciałem" (2:24). W języku hebrajskim i greckim przez ciało rozumiano również własną naturę, osobę, osobowość, całego człowieka, dla których to pojęć nie było osobnych słów. Mąż i żona mają być więc razem, mają się wzajemnie uzupełniać, tworzyć jednię we wszystkich sferach życia. Ponieważ człowiek stanowi nierozerwalną psychofizyczną, duchowo-cielesną całość, jego małżeństwo również trzeba widzieć w tych dwu wymiarach. W przeciwnym razie będzie się ono jawiło w postaci ułomnej. Duchowy wymiar małżeństwa oznacza, że mąż i żona nie są sami. Fizyczna obecność, mieszkanie pod jednym dachem, dzielenie wspólnego stołu i łoża to za mało. Oboje muszą wiedzieć, że są przy sobie i dla siebie, że mogą na sobie polegać, ufać sobie wzajemnie, być wobec siebie lojalni, szczerzy, otwarci, żyć prawdą, zachowywać wierność i uczciwość małżeńską, chętnie ze sobą rozmawiać i chętnie ze sobą milczeć, oddać jedno drugiemu swoje ciało i umieć rezygnować ze swych "praw", razem się śmiać i razem płakać, dodawać otuchy, gdy jedno się załamuje, stać przy nim w chwilach słabości, dźwigać, gdy przeżywa upadek. Słowem, harmonijnie współbrzmieć. To znaczy być ze sobą. Mąż i żona są ze sobą nadzy i nie odczuwają wstydu (I Mojż. 2:25). Bezpośrednio, fizycznie nie wstydzą się przed sobą nagości swego ciała, a duchowo - są wobec siebie otwarci, nie ukrywają swoich myśli, uczuć, nie grają, nie udają przed sobą, nie przekręcają ani nie zakrywają prawdy. To znaczy być ze sobą. Powie ktoś, że to wszystko jest iluzją, piękną teorią, a życie wygląda inaczej. Rzeczywiście, to prawda.

Ks. Bogdan Tranda

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl