Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5-6 / 2008

     Wzgórze w aurze upalnego, lipcowego przedpołudnia. Brzęczą pszczoły. Po niebie śmigają jaskółki. Pachnie lipa. Ogromny, czerwonolistny buk kręgiem cienia zaznacza szczególne miejsce, bramy którego strzegą dwaj kamienni święci. Nieopodal kościółek – podniszczone i samotne sacrum w sennym, letnim pejzażu – zaprasza do wejścia. Nad półotwartymi drzwiami tablica i napis, który porusza serce. Na zaolziańskiej ziemi te dwa polskie słowa: ucieczka utrapionych, czynią jeszcze głębsze wrażenie, niż gdziekolwiek indziej. W niewielkiej świątyni, w której odczuwam ochronę od świata, pachnie świeżością i liliami ułożonymi w wazonie na ołtarzu. Ktoś myje schody wiodące ku organom. Miarowy odgłos szorowania jest jedynym dźwiękiem w przestrzeni, której centralny punkt stanowi ołtarzowy obraz. Zapraszająca gestem rąk postać Chrystusa zdaje się mówić: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie (Mt 11,28). Symbioza między słowami znad portalu a treścią obrazu pogłębia przeżywanie autentycznego ukojenia, które oferuje Zbawiciel. Oczyma wyobraźni widzę rzesze obciążonych. Utrapieni byli, są i będą. Czy wiedzą jednak dokąd uciec, gdzie schronić się, by osiągnąć pewną przystań? W oka mgnieniu dokonuję przeglądu własnych brzemion i wyborów. Tylko te, które znalazły drogę powrotną do Jezusa Chrystusa, okazały się błogosławieństwem. Musiałam przypadkowo znaleźć się pod sklepieniem wiejskiego kościółka, by na nowo usłyszeć Bożą prawdę.
     Pan Jezus wypowiada te słowa do tłumów zgromadzonych nad Jeziorem Genezaret (Mt 11,27-30). Wpierw grozi miastom galilejskim, które – doświadczywszy cudów Syna Bożego – nie okazały skruchy, ni chęci zmiany życia; potem wysławia swojego Ojca i zadziwia słuchaczy wskazując prostych ludzi, którym została objawiona Jego prawda; wreszcie zaprasza spracowanych i obciążonych, i oferuje im ukojenie. Mówi im o swoim „jarzmie”, podpowiada, jak wyciszenie i pokora serca są pomocne w naśladowaniu Zbawiciela...
     Tutaj, na Górnym Dworze, nie ma tłumów, ani żadna fala nie odbija się o łódź Nauczyciela. Faluje jedynie zboże a przedpołudniowa cisza wypełnia to odosobnione miejsce. Dwie bliskie sobie osoby wpatrują się w napis nad wejściem do kościółka i obraz w jego wnętrzu. Dwie osoby potrzebowały powtórzyć sobie nowotestamentową lekcję, by z odwagą podnieść brzemię i spojrzeć w przyszłość. Jej Panem jest ten sam Nauczyciel, który dwa tysiące lat wstecz, w Galilei, dał świadectwo tego, iż jest ucieczką utrapionych.

Głośno do Pana wołam, głośno Pana błagam.
Wylewam przed nim moją prośbę i o niedoli mojej jemu opowiadam.
Gdy duch mój omdlewa we mnie Ty znasz ścieżkę moją.
Na drodze, którą chodzę zastawili na mnie sidła.
Patrzę na prawo i widzę – nikt nie zważa na mnie.
Nie ma dla mnie ucieczki, nikt się nie troszczy o mnie.
Panie, do ciebie wołam. Rzekłem: Tyś moją nadzieją,
Tyś działem moim w krainie żyjących.

(Ps 142, 2-6)

Aleksandra Błahut-Kowalczyk
[Teolog luterański]