Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 7-8 / 2008

Inicjały mojej ukochanej pisarki są pewnie czytelne dla wielu osób, które dzięki jej książkom nauczyły się spoglądać poza zakręt gościńca. To Lucy Maud Montgomery, autorka kilkutomowego cyklu powieściowego o rudowłosej Ani. Czy spełni się kiedyś moje marzenie, by dotknąć stopą brzegu Wyspy Księcia Edwarda? Do dziś z przyjemnością trzymam otwarty atlas i wpatruję się w zarys wyspy objętej Cieśniną Northhumberland i Zatoką Św. Wawrzyńca. Nowy Brunszwik i Nowa Szkocja – to najbliższe części kontynentu. Charlottetown i Cavendish zaś – to znaczące miejscowości na wyspie, rodzinne strony L.M. Montgomery. Zielone Wzgórze, Avonlea, Redmond, Glen St.Mary – miejsca szczególne w życiu powieściowej Ani Shirley, są wciąż mi bliskie, ale nie tak ważne jak dawniej.
     To, co teraz skupia mą uwagę, to treść życia autorki powieści, niezwykłej pastorowej. Lucy Maud, jako dojrzała, prawie 37-letnia kobieta, poślubiła ks. Ewana Macdonalda. Małżonkowie osiedli w Leaskdale, w wiosce, której mieszkańcy nie wiedzieli jak traktować żonę pastora, już wtedy sławną pisarkę. Spodziewali się wyniosłej damy, spotkali skromną i bezpośrednią, uśmiechniętą kobietę, która wkrótce dzieliła ze wszystkimi swoje troski i radości. Tam sumiennie pełniła rolę pastorowej przez 15 lat, następnych dziewięć – w Norval, na zachód od Toronto. Czyniła to wszystko, co czynią pastorowe w każdym miejscu kuli ziemskiej. Prowadziła otwarty dom, wychowywała dzieci (miała dwóch synów), urządzała dla parafian wieczorki i kiermasze, organizowała spotkania Koła Niewiast. Była animatorką ruchu młodzieżowego.
      Lucy Maud Montgomery nauczyła się rezygnować z wielu marzeń, ale nigdy nie twierdziła, że jest niespełniona, czy nieszczęśliwa. A dźwigała nie tylko ciężar kariery pisarskiej, ale brzemię opieki nad mężem, cierpiącym okresowo na depresję. W życiu codziennym była odporna na rozczarowania. Ta niezwykła pastorowa odważyła się wyznać: Prawdziwa wolność należy na tym świecie do rzeczy nieosiągalnych. Szczęśliwi są ci, którzy potrafią znaleźć odpowiednie więzy. Swoboda to fikcja. Swoboda – to swoboda wyboru więzienia. W innym miejscu autorka Ani pisze: Są rzeczy, których wartości nie da się przeliczyć na pieniądze. Jedną z nich jest rola, jaką pełni w społeczności wiernych żona pastora. Ma ona do spełnienia szczególną misję, która jest zaszczytem, a nie obowiązkiem.
     Szanuję jej odwagę i samozaparcie. Widzę też w dziewczęcych powieściach L.M.M. jej zakotwiczenie w świecie, w którym wartości etyczne i estetyczne biorą górę nad złem i, posługując się językiem kanadyjskiej pisarki, „bezduszną rzeczywistością”. Wyraża to w pamiętniku: Znajduję ucieczkę i ukojenie w dwóch wielkich światach: świecie przyrody i świecie książek. Cierpliwości, smutne serce! Istnieje jeszcze wieczność! W innym miejscu wyszukuję kolejne, bliskie mi słowa: Nadeszła moja książka, świeżo wydrukowana (chodzi o Anię z Zielonego Wzgórza – przypis mój). Nic wielkiego, ale coś, czemu nadałam kształt. Na pierwszej stronie widnieje dedykacja: pamięci moich Rodziców. (...) Nie pamiętam tak pięknego czerwca jak ten. Dusza pławi się w zieleni. Przejście obok pola koniczyny jest błogosławieństwem. Wędruję przed siebie dziękując Panu za słodycz życia.
     Moje marzenia wędrują ku nieznanemu brzegowi. Czy osiągnę kiedyś brzeg Wyspy? Czy spełni się moje marzenie? Nie musi... Urok marzenia polega na dążeniu do jego spełnienia...

Aleksandra Błahut-Kowalczyk
[Teolog luterański]