Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8 / 1994

Teresę Lisowską znałem z naszej, ewangelicko-reformowanej, parafii przy ul. Leszno w Warszawie. Byliśmy w jednej grupie młodzieży przygotowującej się do konfirmacji. Razem też byliśmy konfirmowani 8 maja 1938 r. (był to także dzień imienin mojej matki), podwójnie dla mnie pamiętnego roku, ponieważ w parę dni później zdawałem maturę w gimnazjum im. Jana Zamojskiego.

Teresa była bardzo ładną, szczupłą i wysoką dziewczyną o blond włosach, szlachetnej, pociągłej twarzy i dużych, niebieskich oczach. Pamiętam, jak niedługo przed konfirmacją wraz z całą naszą gromadką zwiedzaliśmy kościół, wspinając się po stromych, drewnianych schodach na wieżę, skąd rozciągał się rozległy widok na całą, jeszcze nie zburzoną, Warszawę...

Uroczystość konfirmacji prowadzili ks. superintendent Stefan Skierski i nasz proboszcz, ks. Ludwik Zaunar. Po uroczystości zrobiono nam wspólne pamiątkowe zdjęcie, które szczęśliwie się zachowało.

Z Teresą spotykałem się w czasie okupacji wielokrotnie. Bywałem także u niej w domu, w willi na Mokotowie przy ul. Ursynowskiej. Poznałem jej matkę i młodszą siostrę. Pewnego wieczoru byliśmy oboje na koncercie w kawiarni SIM („Sztuka i Moda”) przy ul. Królewskiej (tam, gdzie obecnie stoi hotel „Victoria”). Występował duet fortepianowy: Andrzej Panufnik i Witold Lutosławski, późniejsi kompozytorzy światowej sławy. Z wirtuozerią i werwą grali, na przekór Niemcom, zwycięski „Marsz turecki” Mozarta. Upamiętnił mi się również okupacyjny wieczór u generałowej Skotnickiej przy ul. Szwoleżerów (Teresa przyjaźniła się z jej córką). Było tam liczne grono doborowej młodzieży polskiej. Wielu z nich, żołnierzy AK, zaangażowanych w konspiracyjną działalność, zginęło potem w Powstaniu. Niestety, zginęła również Teresa – piękna dziewczyna, uosobienie polskości. Znacznie później dowiedziałem się, że tuż przed Powstaniem, czy nawet już w trakcie walk, Teresa wyszła za mąż. Jej mąż, żołnierz AK, prawdopodobnie także zginął.

Wiosną 1945 r. chciałem odszukać panie Lisowskie i poszedłem na Ursynowską. Willa leżała w gruzach, nikogo nie było. W ruinach znalazłem małą, postrzępioną książeczkę – naszą szkolną lekturę: Oblężenie Zbaraża i pokój w Zborowie L. Kubali. Było w tym coś wzruszającego i symbolicznego zarazem. Jednym z obrońców Zbaraża był dobry, stary żołnierz i doświadczony dowódca, Jędrzej z Dąbrowicy Firlej. Kasztelan bełski. Kalwin.

Jerzy Bollman-Brzozowski