Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1997

W pierwszą rocznicę śmierci

Wielu z nas, ewangelików polskich, ma problemy z właściwym odnalezieniem się w społeczeństwie zdominowanym przez większość rzymskokatolicką. Świadomość, że jest się mniejszością, rodzi różne postawy, z których dwie najskrajniejsze to zamykanie się w getcie wyznaniowym lub ukrywanie własnej tożsamości. Bywają, na szczęście, ludzie, którzy własnym postępowaniem ukazują, że przynależność do mniejszości może się wiązać z jednoznaczną akceptacją reprezentowanego przez nią systemu wartości i zarazem z otwartą postawą wobec otaczającego świata. Do ludzi tych należał zmarły przedwcześnie ks. Bogdan Tranda.

Nie pamiętam dokładnie, w jakich okolicznościach zetknąłem się po raz pierwszy z Bogdanem. Wydaje mi się, że pierwszy kontakt z nim nastąpił za pośrednictwem publikacji w „Jednocie”, której wiernym czytelnikiem stałem się od pierwszego roku studiów w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, co miało miejsce w 1962 r. Z okresu studiów zapamiętałem go z organizowanych przezeń ekumenicznych spotkań młodzieżowych. Już wówczas mogłem się przekonać, że Bogdan nie traktuje ekumenizmu jako pracy „zleconej”, lecz że postawa ekumeniczna jest integralną częścią jego ewangelickiej tożsamości. W przekonaniu tym mogłem się utwierdzić kilka lat później, gdy podjąłem stałą współpracę z „Jednotą”, której Bogdan był wieloletnim redaktorem naczelnym.

Bogdanowi zależało w pierwszym rzędzie na konkretnym zbliżeniu między trzema nurtami ewangelicyzmu: luteranizmem, ewangelicyzmem reformowanym i metodyzmem. Osobiście wniósł do tego dzieła niemały wkład. Przywiązywał dużą wagę do dobrego imienia ewangelicyzmu. Kiedy przed dziesięcioma laty redakcja „Jednoty” przygotowywała podwójny numer poświęcony dialogowi chrześcijańsko-żydowskiemu, zamówił u mnie tekst na temat stosunku Lutra do Żydów. Z przygotowanego przez mnie artykułu – zgodnie z faktami – wynikało, że Reformator wittenberski ogromnie nie lubił wyznawców judaizmu, czemu dawał wyraz w wielu swoich publikacjach. Kalwin na tle Lutra – o czym świadczyła inna publikacja przygotowana dla „Jednoty” – wypadał o wiele korzystniej. Bogdan po przeczytaniu mojego tekstu wcale nie miał odczucia Schadenfreude. Przeciwnie, poprosił mnie, abym swój artykuł uzupełnił o stosunek współczesnego luteranizmu wobec Żydów. W ten sposób czytelnik mógł się dowiedzieć, że niesprawiedliwe oceny Lutra bynajmniej nie są podzielane przez jego dzisiejszych spadkobierców1.

Bogdan należał też w środowiskach ewangelickich do pionierów współpracy z Kościołem rzymskokatolickim. Pierwsze kontakty z katolikami zaczął nawiązywać już na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, tj. w okresie przygotowań do II Soboru Watykańskiego. Wykazywał tu dużą odwagę i prorocką przenikliwość, gdyż w owym czasie zdecydowana większość ewangelików spoglądała bardzo podejrzliwie na ekumeniczne otwarcie największego w naszym kraju Kościoła. Dodajmy, że podejrzliwość ta miała swoje uzasadnienie w przeżyciach z niedalekiej przeszłości. Odwagę Bogdana potęgował jeszcze fakt, że władza komunistyczna, za pośrednictwem Urzędu ds. Wyznań, podejmowała różne zabiegi, aby nie dopuścić do nawiązania współpracy między Kościołami zrzeszonymi w Polskiej Radzie Ekumenicznej a Kościołem Rzymskokatolickim. Bogdan nie uległ szykanom Urzędu (trwać będą one do upadku PRL) i konsekwentnie pielęgnował swoje kontakty z różnymi środowiskami katolików rzymskich.

W tym miejscu należy wyraźnie powiedzieć, że Bogdan był dla środowisk katolickich często bardzo trudnym partnerem. Podczas różnych spotkań i w licznych swoich publikacjach poruszał odważnie i bez kamuflażu problemy, które utrudniały współżycie katolików i ewangelików w Polsce. Przypominam sobie jedno z posiedzeń Podkomisji ds. Dialogu Polskiej Rady Ekumenicznej i Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu, poświęcone kwestii małżeństw mieszanych. W reakcji na niefrasobliwą wypowiedź przedstawiciela strony katolickiej, że jest to problem marginesowy, gdyż statystycznie takich małżeństw zawieranych jest 0,1 proc., Bogdan replikował słowami: „Spróbujcie wczuć się w naszą sytuację, w której 9 na 10 małżeństw to związki ewangelicko-katolickie. Właściwe rozwiązanie tej kwestii przez stronę katolicką jest dla nas, ewangelików, sprawą egzystencjalną”. Po spotkaniu przedstawiciel Kościoła Rzymskokatolickiego przyznał ze skruchą, że wypowiedź Bogdana pozwoliła mu spojrzeć na sprawę z innej perspektywy.

Przytoczony przykład daje pewne wyobrażenie o tym, jakim partnerem w ekumenicznym dialogu był Bogdan. Wypowiedzi swoich nie owijał nigdy w bawełnę, sprawy nazywał po imieniu, licząc się z tym, że ten i ów partner może się na niego obrazić (co też się zdarzało). Gorzkich słów nie szczędził także pod adresem ewangelickich braci i sióstr, zwłaszcza wówczas, gdy dostrzegał tendencje do zamykania się we własnym środowisku lub nieuzasadnione uprzedzenia wobec największego w naszym kraju Kościoła.

Podczas uroczystości pogrzebowej można się było przekonać, jak wielkim szacunkiem i autorytetem we wszystkich znaczniejszych społecznościach kościelnych cieszył się Bogdan. Świadczył o tym liczny udział przedstawicieli tych społeczności. Przybyło też wielu reprezentantów życia publicznego, działaczy opozycji politycznej z czasów PRL, z którą Bogdan utrzymywał bliskie kontakty od początku jej istnienia. Szczególnie krzepiące były słowa ks. bpa Władysława Miziołka, wiceprzewodniczącego Komisji Episkopatu ds. Ekumenizmu, który z perspektywy minionych lat wysoko ocenił działalność Bogdana w dziedzinie przełamywania uprzedzeń międzywyznaniowych.

Dla mnie Bogdan pozostanie na zawsze przykładem ewangelika oświeconego, pozbawionego kompleksów i uprzedzeń, dumnego z własnego dziedzictwa konfesyjnego, a zarazem otwartego na dialog i współpracę z każdym, kto wyraża takie pragnienie. Był jednym z tych ludzi, którzy pomogli mi znaleźć własną drogę.

Karol Karski
[Prof. dr hab., prorektor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej]

1 Zob. artykuły K. Karskiego: Luter i luteranizm a Żydzi oraz ks. H. Krügera: Kalwin a Żydzi [w:] „Jednota” 9-10/87