Drukuj

NR 11-12 / 2009

Obecnie Jacobsonowie są rzymskimi katolikami, ale od XVI do połowy XX wieku wielu z nich wyznawało kalwinizm. Z pochodzenia cudzoziemcy, byli polskimi patriotami. Ich niezwykle barwna historia być może zainteresuje Czytelników „Jednoty”.

Zasługi pierwszego polskiego Jacobsona dla Korony Polskiej i Litwy

Nazwisko Jacobson, pierwotnie Jacobs Sohn, to „syn Jakuba”. Polskim odpowiednikiem tego nazwiska jest Jakubow-icz, hebrajskim Ben Jacob. Oprócz powyższej wersji niemieckiej lub szwedzkiej istnieje duńska: Jacobsen a także liczne skróty: niem. Jacobs, łac. Jacobi i Jacobi Filius itd. Zanim nazwa ta, około XVIII wieku, ostatecznie utrwaliła się w funkcji stałego nazwiska rodowego, była używana okazjonalnie jako określenie patronimiczne, czyli „odojcowskie”. Nazwisko to jest jednym z najczęściej używanych w Europie i Azji.
      Patriarcha rodu, który przybył do Polski ze Szwecji w początku XVII wieku, nosił przydomek Gehema. Przyrostek -ema charakteryzuje nazwy rodów fryzyjskich (np. Tadema). Podobnie brzmiący wyraz fryzyjski i dolno-saksoński gehoma znaczy m.in. „blask”. Rodzina nosząca takie miano musiała być więc uznana za rozsiewającą blask cnót, może też bogactwa, w każdym razie za wybitną, dostojną, oświeconą. Pełne miano przodka polskich Jacobsonów brzmiało: Jacob Jacobson Gehema (1576-1639).


     Nie wszyscy Jacobsonowie w Polsce wywodzą się od Gehemy i mają korzenie fryzyjskie. Wiemy, że było u nas dużo napływowej ludności niemieckiej i żydowskiej. Wielu znanych w XVII i XVIII wieku rabinów nosiło imię Jacob, a syn takiego rabina mógł być nazywany Jacob-son. Odróżnić jednych od drugich jest trudno.
     Nasz Gehema nie pochodził ze Szwecji, lecz z niderlandzkiej części Fryzji, z hrabstwa Emden – znanego ośrodka kalwińskiego. Nie wiemy, jakiego wyznania była rodzina przed XVI wiekiem i nie wiemy też, czy była rdzennie fryzyjska, czy też w pewnym okresie z Fryzami się utożsamiła. Rozstrzygnięcie tych kwestii nie jest na razie możliwe.
     Przełom wieku XVI i XVII był dla hrabstwa Emden trudny. Ludność nękały epidemie, powodzie, wojna domowa. Bardzo wielu mieszkańców tego regionu wówczas wyemigrowało. Należał do nich Gehema. Z Holandii udał się do Szwecji, gdzie ożenił się z Esterą pochodzącą z Dalen, najprawdopodobniej Szwedką, kalwinistką (kalwiniści aż do XVIII wieku nosili często starotestamentowe imiona). Do Polski przyjechał jeszcze przed szwedzkim „potopem”, z którym nieraz błędnie kojarzono początki rodu Jacobsonów. Prawdopodobnie jeszcze w Szwecji miał dobre kontakty z królewiczem Zygmuntem Jagiellończykiem. Kiedy Zygmunt otrzymał polską koronę i zamieszkał w nowej ojczyźnie, Gehema nie chciał się z nim rozstać. A może król nie chciał opuścić przyjaciela?
     Jacob Jacobson Gehema został zarządcą mennic królewskich w całym kraju i doradcą finansowym Zygmunta III, a po jego śmierci – Władysława IV 12 marca 1624 roku z żoną i dziećmi: Jacobem juniorem, Abrahamem, Danielem, Anną-Marią i Esterą otrzymał od monarchy szlachectwo szwedzkie. Jego przydomek uznano za herb. Gehema na gruncie polskim jest herbem unikalnym. Należał tylko do rodziny Jacobsonów. Należał, ale... już nie należy. Dlaczego, dowiemy się później.
     Na wniosek Gehemy sejm w ustawie z 1627 roku zakazał bicia drobnych monet, a jedynie talary, co zapobiegło wywozowi środków płatniczych za granicę oraz inflacji. Gehema nie tylko uratował kraj od kryzysu finansowego. W czasie wojny z Moskwą i Szwedami zaopatrywał armię polską w broń, a królowi nieustannie pożyczał pieniądze.
     Za zasługi te był wynagradzany. Jako ekwiwalent za udzielane głowie państwa pożyczki otrzymał królewszczyznę Nowydwór i Międzyleż oraz starostwo w Osieku. Będąc człowiekiem wybitnym i zasłużonym został honorowym obywatelem Gdańska, Torunia i Elbląga. Zygmunt III cenił Gehemę. Kiedy zarządca mennic królewskich popadł w konflikt ze szlachtą, stawiającą mu niesłuszne zarzuty, monarcha zdecydowanie stanął w jego obronie. Również Władysław IV żywił sympatię do swego doradcy, zwłaszcza, że opierała się ona na mocnych podstawach finansowych.
     Gehema pochowany jest w Gdańsku. Dzieciom zostawił milionowy majątek. Już po jego śmierci, w roku 1642, okazało się, że król winien jest rodzinie 558 879 złotych polskich.

Ambasador medycyny polskiej

Wielką indywidualnością był wnuk Jacoba Gehemy, syn Abrahama – Abraham Jan vel Janusz Gehema (1648-1715). Łączyło ich wyznanie, bliskie koneksje z panującymi oraz powiązania z Gdańskiem.
      Abraham Jan (Janusz) Gehema był lekarzem, jak się dawniej mówiło „cyrulikiem”, ale cyrulikiem wielkiego formatu. W aktach podaje się, że to „syn rodziców osiadłych w Polsce”, co sugerowało jego cudzoziemskie pochodzenie, a jednocześnie informowało, że rodzice posiadali indygenat. Z innych źródeł wiadomo, że ojciec doktora otrzymał w roku 1648 pozwolenie osiedlenia w Polsce (poświadczone przez sejm w roku 1658) i został zaliczony w poczet szlachty Korony Polskiej i Litwy.
     Abraham Gehema junior uczęszczał w Gdańsku do polskiej szkoły i czuł się Polakiem, o czym świadczy zmiana nadanego mu przez rodziców imienia Jan na wersję typowo polską Janusz, której używał obocznie z imieniem chrzestnym. Wszędzie, gdziekolwiek był, a podróżował sporo (najdłużej przebywał w Holandii, gdzie służył w wojsku, poza tym mieszkał w Niemczech, w Anglii i we Francji) podawał się za Polaka.
     Był nadwornym lekarzem króla Jana III Sobieskiego, a także księcia meklemburskiego i kurfiursta brandenburskiego, od którego otrzymał tytuł Königlicher Wappenfiscal („wojskowy heraldyk królewski”), ponieważ – prócz medycyny – interesował się heraldyką i wojskiem. Medycynę uprawiał nie tylko praktycznie. Zajmował się jej teorią i historią, był autorem wielu medycznych dzieł naukowych, pisanych po polsku, po łacinie i po niemiecku. Wychodziły one drukiem w połowie XVII wieku. Na stronie tytułowej książeczki wydanej w Hamburgu w roku 1685 jej autora określa się następująco: Jan Abraham á Gehema [...], jeździec (aluzja do jego służby wojskowej), znawca tajemnic zwalczania podagry, czyli środków antybólowych przeciwko podagrze. Widnieje tam również notka, że dzieło wydano na koszt autora.
     Z pewnością Abraham Janusz przerastał swoje pokolenie. Na trwałe wszedł do historii światowej medycyny i porównuje się go z Paracelsusem. W Prusach miał majątek Birkenfeld (być może po matce Wirginii Köchenbart) i liczne włości w Polsce, najprawdopodobniej odziedziczone po ojcu i dziadku. Sam nie mógł się niczego dorobić, bo – jak twierdzą jego biografowie – od pacjentów często nie brał pieniędzy, a książki wydawał własnym sumptem.
     Życie rodzinne Abrahama Janusza było również bogate. Miał siedem żon i wiele dzieci. Mieszkające w Polsce przeszły na katolicyzm, przebywające w Prusach pozostały przy wyznaniu ewangelickim.
     Źródła odnotowują w XVII wieku nazwisko Jakóba von Gehema – posła z Pomorza, który w 1697 roku głosował na Augusta II. Był on prawdopodobnie bratem (nie synem) Janusza Gehemy. Później ród Gehemów zniknął z areny dziejowej.

Starania Wilhelma Krystiana o polskość rodziny

W XVIII wieku nazwisko Jacobson, które przedtem używane było okazjonalnie, zaczęło się upowszechniać. W dokumentacji pojawia się niejaki Mathtias Jacobson urodzony pod koniec XVII wieku. Niezbitych dowodów na jego pokrewieństwo z Gehemami nie ma, jest jednak kilka istotnych przesłanek. Nie musiało to być pokrewieństwo idące w linii prostej od Abrahama Gehemy seniora, ale – być może – od któregoś z jego braci: Jacoba juniora albo Daniela.
      Najważniejszą przesłanką jest zależność finansowa kolejnych polskich królów najpierw od rodu Gehemów, później od rodu Jacobsonów. Przez lata długi zaciągnięte u Jacoba seniora przez Zygmunta III i Władysława IV nie zostały rodzinie spłacone aż do czasów Stanisława Augusta, który je tylko powiększył (o szczegółach dalej). Rodzina wciąż utrzymywała wysoki status materialny, zapewniony jej na starcie przez pierwszego przedstawiciela rodu. Obydwie linie były wyznania ewangelicko-reformowanego.
     Nazwisko Jacobson utrwaliło się, gdy przestano – jak sadzę, świadomie – używać nazwiska (herbu) Gehema, które dla polskiego ucha brzmiało obco. Mało kto w Polsce w wiekach XVII i XVIII słyszał o Fryzach, słowo „Gehema” uważane było za żydowskie, zaś rodzina, mająca silne poczucie polskości, była niesłusznie dyskryminowana. Odrzuciła więc to nazwisko (herb) i zaczęła się posługiwać wyłącznie nazwiskiem Jacobson.
     Syn Mathiasa Joachim Fryderyk (1720-1776), ożeniony z Magdaleną Wilhelminą Kramer, był pierwszym z trójcy sławnych „złotników królewskich”. Wykonywał biżuterię dla magnaterii polskiej. Pieniędzy starczyło mu nie tylko na zakup materiałów do wyrobów jubilerskich, ale i na wybudowanie pałacu na ówczesnej ulicy Leszno, dziś ul. Solidarności 105. Po śmierci męża wdowa ofiarowała dużą sumę na potrzeby ewangelickiego zboru, a kościół ewangelicko-reformowany na Lesznie wyposażyła w srebrne naczynia liturgiczne.
     Dwóch synów małżeństwa Joachima i Magdaleny, Wilhelm Krystian i Fryderyk, było, jak ojciec, jubilerami.
     Rówieśnik Wilhelma Józef Adamus Markus Jacobson (1751-1818), urodzony w Warszawie a zmarły w Tomyślu, ożeniony z Katarzyną Grodziską, studiował medycynę na prestiżowym uniwersytecie „Viadrina” we Frankfurcie nad Odrą, a później pracował jako lekarz. Był to katolik, co poświadczają dokumenty. Ze względu na wyznanie i polskie nazwisko żony można przypuszczać, że należał do spolonizowanych dzieci Abrahama Janusza. Sprawa nie jest jednak do końca jasna, bo w następnych pokoleniach Józefa znów pojawiają się małżonki o niemieckich nazwiskach. Jacobsonowie z tej linii żyją do dziś.
     Dla rodziny bardzo ważną postacią był Wilhelm Krystian (1750-1799), ożeniony z Charlottą Michler. Przebywał w kręgach bliskich Stanisławowi Augustowi. W 1776 roku otrzymał od niego żartobliwy tytuł „Gemarius Regius”, co w wolnym przekładzie znaczy „wódz lekkoduchów”. Zabawa na królewskich komnatach musiała być zatem przednia!
     Drugi z trójcy „złotników królewskich” należał nie tylko do ówczesnej elity towarzyskiej, ale włączył się w środowisko arystokratów żyjących ideałami oświecenia. Razem z Michałem.Fryderykiem Czartoryskim, F.M. Ossolińskim, Stanisławem Szczęsnym Potockim, Kazimierzem Nestorem Sapiehą od roku 1780 był członkiem masonerii, warszawskiej loży Le parfait Silence (doskonała cisza). Dla wzmocnienia prestiżu rodu potrzebne było jeszcze szlachectwo. Z wiadomych względów herbem Gehema przestano się posługiwać.
     W 1790 roku Wilhelm Krystian, wraz z innymi zasłużonymi mieszczanami warszawskimi, otrzymał od króla wymarzony polski herb Jedlina, którego nazwa pochodziła od majątku Jedlna (później Jedlina), znajdującego się w gminie Głuchów (początkowo Kozienice), w ówczesnym województwie sandomierskim. Był on od 1710 roku królewszczyzną Stanisława Augusta, a ponieważ król „siedział w kieszeni” Jacobsonów, oddał swojemu wierzycielowi majątek w zastaw. Od czasów Władysława Jagiełły polscy królowie zjeżdżali do tej starej miejscowości na polowania, gdyż położona była wśród lasów, obfitowała w jelenie, od których wywodzi jej nazwa (pierwotne brzmienie: Jel-na).
     Otrzymując prawdziwy polski herb, wywodzący się od nazwy rodowych posiadłości, Wilhelm Krystian wywalczył rodzinie trwałe miejsce wśród polskiej szlachty. Tak jak Gehema, Jedlina jest herbem wyłącznie jednej linii rodziny Jacobsonów, co na gruncie polskim jest rzadkością. Po utracie przez Polskę niepodległości, załamany Wilhelm Krystian przeniósł się z Warszawy do Jedliny, gdzie w roku 1799 zmarł. Natomiast założony przez Mikołaja Jedlińskiego ośrodek kalwiński Jedlińsk Wilhelm Krystian kupił w 1796 roku od Lanckorońskich, tworząc tzw. „klucz jedliński”.
     Największe osiągnięcia zawodowe wśród Jakobsonów miał Fryderyk (ok. 1755-1786), ożeniony z Wilhelminą Gritzmajer. Jest on restauratorem orderu Orła Białego oraz innych odznaczeń. Król nigdy nie oddał Fryderykowi długu za odrestaurowanie tych cennych przedmiotów.
     Córka Fryderyka Zofia wyszła za mąż za znanego drukarza, wydawcę, księgarza i propagatora czytelnictwa Michała Grölla (1722-1798). Księgarnię swą prowadził on w pałacu Jacobsonów. Pochowany jest na cmentarzu ewangelicko-reformowanym w Warszawie.
     Zgodnie z ówczesnymi przepisami prawnymi, herb nadawany przez monarchę był dziedziczny, nie obejmował jednak dalszej rodziny, stąd unikalność herbu Jedlina.

Ewa Siatkowska

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl