Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2010

Kilka lat temu, w numerze 8-9 „Jednoty” z 2003 roku, wspominałam zmarłego Günthera Noacka. Dziś pragnę dla potomnych, żyjących w diametralnie innych warunkach politycznych i ekonomicznych, zostawić garstkę wiadomości o Bärbel Eccardt. Barbara zmarła 3 lata później od swego bardzo bliskiego współpracownika Günthera Noacka, w tym samym co on wieku 85 lat.

Czas szybko płynął, zwłaszcza w okresie przygotowań do jubileuszu Jana Kalwina. Zanim przekazałam materiał o Bärbel do „Jednoty”, z tego samego grona osób odszedł 4 listopada 2009 roku kolejny długoletni przyjaciel z parafii Zinzendorfa w Berlinie Zachodnim, Horst Schnieber. Cichy, skromny, ale jakże skuteczny w działaniu i na równi z Bärbel oraz Güntherem, do głębi serca przepełniony miłością do ludzi i praktycznym działaniem na rzecz pojednania niemiecko-polskiego.

Więzy przyjaźni między naszą a niemiecką parafią Zinzendorfa oparte były na dwustronnych wizytach przybyszy z Niemiec w naszej parafii warszawskiej i rewizytach w Berlinie. Te ostatnie były, według moich obserwacji, bardzo skutecznie hamowane przez ówczesny Urząd do Spraw Wyznań.

Grupa z Berlina postawiła sobie za zadanie nawiązanie kontaktów i próbę pojednania Niemców z krajami, które ucierpiały od nich bardzo w latach ostatniej wojny. Gdzieś około roku 1970 pierwsze kroki skierowali do Czechosłowacji. Ich wyciągnięta ręka zawisła w próżni. Następna podróż, tym razem do Warszawy, skończyła się powodzeniem. Przybysze, a była ich przez te wszystkie lata spora grupa, zachowywali się zupełnie inaczej niż oficjalne wycieczki z NRD. Te ostatnie mówiły głośno i dużo o winie Niemców, którzy rozpętali II wojnę światową. Tak głośno i tak dużo, że można się było od razu zorientować, że jest to akcja sterowana politycznie.

Nasi przybysze z Berlina zachowywali się cicho, nadzwyczaj taktownie, o swoich przeżyciach z przeszłości zaczęli mówić wiele lat później i właściwie tylko na terenie prywatnym. Ich celem było pomaganie Polakom, oczywiście nie tylko ewangelikom reformowanym, w ich kłopotach powojennych spowodowanych jeszcze przez Niemców, ale również przez rządy komunistyczne w naszym kraju.

Günther koncentrował się na organizowaniu niezliczonych transportów żywności, leków, środków czystości i odzieży nie tylko dla naszych parafii ale także i dla szpitala w Łasku, ośrodka zdrowia w Zelowie, odbiorców w Poznaniu i w Szamotułach.

Bärbel działała inaczej. Zajmowała się sprawami trudniejszymi, jednostkowymi i często wymagającymi większych sum pieniędzy. Ale jeszcze przed przyjazdem do Polski Barbara odgrywała w parafii Zinzendorfa bardzo ważną rolę. Jako znająca dobrze język angielski pomagała wdrażać się w pracę Teodorowi Schappowi, amerykańskiemu duchownemu, który przyjechał do Berlina pomagać sobie i Niemcom z powojenną traumą. Ted z latami nauczył się niemieckiego, ale Bärbel do końca jego pobytu w Europie poprawiała mu wszystkie kazania.

Istniała też ścisła współpraca, która przerodziła się w przyjaźń, z księdzem Ralphem Hamburgerem, duchownym amerykańskim pochodzenia niemieckiego. Ten ostatni kilka lat po wojnie wyjechał do Stanów i tam rozwinął szeroką działalność w Kościele prezbiteriańskim, szczególnie pod względem ekumenicznym. To jego możliwości finansowe pozwalały Bärbel szeroko rozwijać działania dla Kościoła ewangelickiego w NRD, no i – co jest dla nas ważne – dla Polski.

Przy kontaktach z NRD chciałabym się chwilę zatrzymać. Wiele lat od pierwszych przyjazdów Bärbel, Günthera i Teda do Polski, już po 1989 roku, w prywatnej rozmowie Bärbel powiedziała mi, że zwróciła się do Instytutu Gaucka o udostępnienie jej teczki prowadzonej przez enerdowskie biuro bezpieczeństwa publicznego. Bardzo szybko mogła poznać jej zawartość. Krótko mówiąc, znalazła tam dokładne opisy swoich wszystkich podróży do NRD łącznie z wiadomościami, że donosił na nią duchowny ewangelicki, człowiek posiadający liczną rodzinę, którą Bärbel opiekowała się bardzo konkretnie przez bardzo długie lata. Opowiadała o tym z wypiekami na twarzy, ale jednak – mimo to – uśmiechnięta.

Aleksandra Sękowska

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl