Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 9-10 / 2010

Rodzina Najmanów

Życie społeczne i kulturalne w Zelowie rozwijało się pomyślnie. Dużo młodzieży po skończeniu szkoły powszechnej wyjeżdżało stąd do szkół średnich w Łodzi, w Łasku, Bełchatowie i Ostrzeszowie. W roku 1919 zdawałem egzamin do 4-tej klasy gimnazjum koedukacyjnego w Łasku. Zdawał ze mną Bedrych Engel, który później przeniósł się do gimnazjum w Łodzi, a po maturze pracował tam w Narodowym Banku Polskim (po roku 1945 przeniósł się do Karlovych Varów w Czechosłowacji). Do egzaminu wstępnego przygotowywał mnie Jan Nemec, nasz sąsiad, który wtedy był nauczycielem szkoły powszechnej w Pożdżenicach. Uczył mnie języka francuskiego, niemieckiego i łaciny.

Złożyłem egzamin konkursowy do czwartej klasy, jednak z braku finansowych środków do gimnazjum wstąpić nie mogłem. Uczyłem się dalej prywatnie, a w roku szkolnym 1920/21, po złożeniu egzaminu w Kucowie, wyjechałem do Ostrzeszowa w województwie poznańskim, do słynnego Seminarium Nauczycielskiego. Dyrektor Seminarium Karol Banszel przyjechał z Ostrzeszowa do Kucowa i tam, wspólnie z kilkoma nauczycielami i pastorem Wilhelmem Fibichem przeprowadzili egzamin, by młodzież ewangelicka mogła dalej się kształcić w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Ostrzeszowie. Egzamin razem ze mną zdawali: Rudolf Niewieczerzał, Jarosław Fibich – brat pastora – i Mirosław Niewieczerzał z Kucowa, a egzaminowali nas: Karol Banszel, Wilhelm Fibich, Jan Nemec i Emil Pospiszył, (który później został pastorem i wyjechał na Wołyń). W Ostrzeszowie zamieszkaliśmy w internacie, gdzie nas kształcono i wychowywano na ogół bardzo surowo. Codziennie wstawaliśmy o 6-tej rano. Najpierw odbywała się gimnastyka, potem śniadanie i wymarsz do szkoły. Gimnazjum i Seminarium mieściło się w jednym budynku, oddalonym od internatu około 1 km. W latach 1924/25 i 1925/26 wybrano mnie seniorem internatu. W związku z powyższym nie musiałem opłacać internatu przez dwa lata, co było dla mnie dużym wsparciem.

Pamiętam doskonale nasze wyjazdy i przyjazdy z Zelowa do Ostrzeszowa. Przyjeżdżało się wspólnie na wszystkie święta i wakacje. Jeździło nas kilkunastu: Jarosław Fibich, Rudolf Niewieczerzał, Józef Swoboda, Józef Tomesz, Karol Zaunar, Karol Kupec, a później Wilhelm Engel, Wilhelm Wondraczek, Karol Rausz, a jeszcze później Karol Najman i mój najmłodszy brat Mirek Najman.

W Seminarium mieliśmy znakomitych profesorów ze wszystkich obowiązujących przedmiotów. Języka polskiego uczył nas Paweł Gajdzica, matematyki i fizyki Jerzy Ożano, języka niemieckiego Kazimierz Biczysko, historii Józef Mazur, rysunku i robót ręcznych Jan Karczmarski, śpiewu i muzyki Rozmarynowski, zaś metodyki, psychologii i historii wychowania Wacław Szomek. Oprócz systematycznej nauki mieliśmy kółko polonistyczne i koło miłośników matematyki. W miejscowym teatrze wystawialiśmy sztuki, m.in. Zemstę i Śluby panieńskie Aleksandra Fredry. Mieliśmy też wspaniałą orkiestrę składającą się z 30 osób. Graliśmy różne utwory muzyczne, a po doskonałym opanowaniu materiału często wyjeżdżaliśmy do Ostrowa, Kępna i Leszna, gdzie popisywaliśmy się doskonałym odtwarzaniem ciekawego repertuaru muzycznego.

Dyrektor Banszel urządzał często wycieczki do różnych fabryk i ciekawych miejscowości na terenie województwa poznańskiego. Doskonale pamiętam wycieczkę do pałacu Radziwiłłów w Antoninie. Mieszkał tam wtedy Fryderyk Radziwiłł, który przemawiał do nas jako uczniów, zachęcając nas do solidnej i uczciwej pracy dla dobra Ojczyzny. Wymieniał wtedy wszystkie dobra Radziwiłłów na Litwie i Rusi. W pałacu antonińskim było mnóstwo rogów sarnich i jelenich, na środku holu stał olbrzymi, okrągły piec, sięgający trzeciego piętra. W pokoju obok mogliśmy oglądać fortepian, na którym grał Fryderyk Chopin, zapraszany często przez Radziwiłłów do Antonina.

[Tu należy dodać, że z rodem Radziwiłłów zetknęliśmy się – my ewangelicy – już w 1553 roku. Wówczas Mikołaj Radziwiłł Czarny założył pierwszy zbór kalwiński w Wilnie.]

Wracam wspomnieniami do Antonina, tej magnackiej, pięknej posiadłości. Był tam, w tym czasie, olbrzymi staw, w którym hodowano mnóstwo ryb. Wokół rozciągały się potężne lasy, w których rosło sporo tysiącletnich dębów. Radziwiłłowie za własne pieniądze zbudowali linię kolejową z Ostrzeszowa do Antonina. Łatwy był dojazd do modrzewiowego, trzypiętrowego pałacu, o niezwykle ciekawej architekturze.

Na wszystkie święta i wakacje letnie wyjeżdżaliśmy gromadnie z Seminarium. W Ostrowie mieliśmy przesiadkę na pociąg do Łasku, a stąd jeździliśmy krytą karetą do Zelowa. Podróż była daleka i dosyć uciążliwa, ale nikt z nas młodych tego nie odczuwał. Byliśmy radośni, weseli i uśmiechnięci, że znów wracamy do ukochanego Zelowa.

W czerwcu 1926 roku zdawałem maturę. Przewodniczącym komisji egzaminacyjnej był kurator Okręgu Szkolnego Poznańskiego Karol Kotula. Po egzaminach pisemnych z języka polskiego i matematyki zdawaliśmy egzamin ustny. Zostałem zwolniony ze zdawania ustnego egzaminu ze wszystkich przedmiotów. Z języka polskiego i matematyki nikogo nie zwalniano. Z obydwu przedmiotów otrzymałem stopień bardzo dobry. Pamiętam, że podczas egzaminu z języka polskiego interpretowałem aforyzm Henryka Sienkiewicza: „Większa moc słowa niżeli mieczowa”.

Po maturze odbyła się uroczysta zabawa, na której oprócz abiturientów byli wszyscy profesorowie. Od tej pory profesorowie zwracali się do nas „per-pan” i życzyli nam dużo sukcesów i radości życia w nauczycielskiej pracy.

Wróciłem znów do Zelowa i napisałem podanie o nadanie mi posady nauczycielskiej. Dnia 12 listopada 1926 roku listonosz przyniósł mi list. Otrzymałem pierwszą posadę w Wilczycy (powiat łęczycki) i dnia 18 listopada objąłem obowiązki nauczyciela szkoły powszechnej w tej miejscowości. Opiekunem budynku szkolnego w Wilczycy był wówczas Antoni Zając, rolnik mieszkający obok tej szkoły. Po przybyciu nauczyciela, w mojej osobie, zgłosiło się ponad 50. uczniów. Poziom umysłowy tej dzieciarni był bardzo mizerny, gdyż od dłuższego czasu nie było tu nauczyciela. Rozpoczęła się „syzyfowa” praca, ale dzieci były grzeczne i posłuszne, dlatego nauka postępowała szybko naprzód. W tej szkole pracowałem krótko, bowiem wniosłem podanie do Kuratorium Okręgu Szkolnego Łódzkiego o przeniesienie mnie do innej szkoły – w łódzkim województwie. Spełniono moją prośbę i od 1marca 1927 roku objąłem posadę w jednoklasowej szkole powszechnej w Kiejszach, powiatu kolskiego.

Murowany budynek szkolny mieścił się w pobliżu szosy. W pomieszczeniu parterowym znajdowała się duża sala lekcyjna oraz dwa pokoje z kuchnią – mieszkanie dla nauczyciela.

W roku 1931 złożyłem egzamin praktyczny w Łęczycy w tamtejszym Seminarium Nauczycielskim. Od tej pory byłem już stałym nauczycielem państwowej szkoły powszechnej.

W czasie pobytu w Kiejszach codziennie stołowałem się u państwa Łaszkiewiczów. Tam poznałem pannę Irenę Łaszkiewiczównę, która wywarła na mnie duże wrażenie. Była drobniutka i bardzo ładnie grała na skrzypcach. Często muzykowaliśmy wspólnie.

Wilhelm Najman i Blanka Najman-Kaczorkowa

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

 

Czytaj też: