Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2016, ss. 14–16

Ks. Bogdan Tranda (fot. Archiwum Wandy Trandowej)wspomnienie wygłoszone 5 września 2016 r.
podczas nabożeństwa ekumenicznego
w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym

21 września przypada 20. rocznica śmierci ks. Bogdana Trandy, długoletniego gospodarza tutejszej parafii ewangelicko-reformowanej i tego kościoła, w którym od kilku dekad odbywają się nasze poniedziałkowe nabożeństwa ekumeniczne. Ks. Bogdan nie raz i nie dwa uczestniczył w tych modlitewnych zgromadzeniach, podobnie jak w agapach organizowanych na plebanii. Także dziś, dzięki zaprezentowanemu przed chwilą nagraniu sprzed lat, mieliśmy i my rzadką okazję, by znów usłyszeć jego głos i wsłuchać się w treść rozważań, które kierował wprawdzie do innej grupy słuchaczy, ale które – w swoim przesłaniu – nie straciły na aktualności i postawiły nas wszystkich, zarówno jako społeczność, jako wspólnotę, wobec zasadniczego dla chrześcijan pytania: kim jest Jezus Chrystus?

Ci z nas, którzy z ks. Bogdanem Trandą nie zetknęli się osobiście i nigdy nie byli słuchaczami jego kazań, mieli teraz sposobność ocenić zarówno treść, jak i formę wypowiedzi kaznodziei, a nam, którzy dobrze go pamiętamy i wielekroć uczestniczyliśmy w prowadzonych przez niego nabożeństwach, dana została możliwość przypomnienia sobie, jak potrafił on przykuwać uwagę, poruszać serca i pobudzać nasze umysły (czytaj tutaj). Przypomnieliśmy sobie, że kiedy ks. Bogdan zabierał głos, to zwykle miał coś ważnego do powiedzenia, coś godnego uwagi i zapamiętania.

I to nie tylko, gdy przemawiał z kazalnicy. Także podczas obrad Synodów czy innych gremiów parafialnych, ogólnokościelnych lub ekumenicznych. Także przy redakcyjnym „okrągłym stole” w pokoju JEDNOTY, której służył jako redaktor naczelny przez długie dziesięciolecia, aż do czasu choroby, która go tak podstępnie dopadła.

Przepracowaliśmy razem w redakcji trzy dekady z okładem. I to były – tak to pamiętam i wspominam – dobre dla JEDNOTY lata, chociaż czasy nie należały do łatwych.

Mimo trudności finansowych, ograniczania przydziałów papieru, interwencji cenzury – czasopismo wypełniało swoje zadania: informowało o życiu Kościoła w Polsce i na świecie, zapoznawało z myślą i teologią ewangelicką, propagowało ideę ekumenizmu, pokazywało ewangelickie podejście do szeroko pojętej problematyki społecznej. Ukazywały się wtedy m.in. podwójne, monotematyczne numery poświęcone na przykład śmierci i umieraniu, chorobie i niepełnosprawności, stosunkowi chrześcijan do pracy i wykonywania określonych zawodów, o małżeństwie, o chrześcijańskim wychowaniu dzieci i młodzieży, o stosunku chrześcijan i Kościołów do Żydów, o Janie Kalwinie, Ulryku Zwinglim, Karolu Barcie (Barth) i o innych teologach ewangelickich XX w. Opublikowaliśmy też tzw. katechizm ekumeniczny – kompendium wiedzy o światowym ruchu na rzecz jedności chrześcijan.

To w JEDNOCIE ukazało się w pierwszej wersji „Porównanie trzech wyznań” (dwóch ewangelickich i rzymskokatolickiego), które już w wolnej Polsce opublikowane zostało w formie książkowej, po uzupełnieniu o wątek prawosławny. Ks. Bogdan Tranda był wraz z ks. Jerzym Stahlem autorem części ukazującej naukę Kościoła ewangelicko-reformowanego.

Z uwagą przyglądaliśmy się w JEDNOCIE obradom II Soboru Watykańskiego i od czasu do czasu zamieszczaliśmy relacje z ich przebiegu pióra katolickich obserwatorów ukrywających się pod pseudonimami, gdyż ich „katolickich” nazwisk cenzura by nie tolerowała na „ewangelickich” łamach.

Ks. Bogdan również osobiście omawiał w JEDNOCIE encykliki papieskie oraz inne – interesujące nas z punktu widzenia Kościołów mniejszościowych w Polsce – dokumenty watykańskie. Często zajmował stanowisko krytyczne; odwołując się do argumentów biblijnych i teologicznych, rzeczowo wykładał swoje racje i unikał ataku. Takim podejściem zyskał sobie szacunek strony katolickiej i niejednego przyjaciela katolika.

Bardzo ważną rolę odegrały w tamtych latach prowadzone przez ks. Bogdana spotkania „W jednockim kręgu”. Z czasem ten krąg poszerzył się o osoby spoza wąskiego środowiska wyznaniowego, w tym o katolików. Te rozmowy i debaty dotyczyły spraw bardzo różnorodnych, co miało wpływ na wzbogacenie tematyki poruszanej na łamach JEDNOTY.

Nie chciałabym, aby moje wspomnienie o ks. Bogdanie w 20. rocznicę jego śmierci przypominało sytuację opisaną w ulubionym przez niego wierszu Boya-Żeleńskiego, jak to pewien nasz przodek, „gdy wyczerpał wszelki środek […], wymyślił JUBILEUSZ”. Nie odważę się w tym miejscu i tych okolicznościach cytować dalej, chociaż jestem pewna, że Bogdan nie miałby nic przeciwko temu, abyśmy – wspominając go – serdecznie się roześmiali.

Miał poczucie humoru, trzymał do siebie dystans, nigdy nie kreował się na dostojnika kościelnego w pastorskiej todze i befkach. Nie musimy więc go stawiać na cokole, żeby pokazać, że był postacią wybitną. Bo że był – świadczą dzieła jego rąk i umysłu, a słabostki i potknięcia czynią go jeszcze bardziej ludzkim i wiarygodnym.

Wspomniałam, że przepracowaliśmy razem w JEDNOCIE ponad trzy dekady. W wielu sprawach różniliśmy się, mieliśmy odrębne zdanie, ale generalnie trzymaliśmy sztamę i osiągaliśmy kompromis. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że nieźle się uzupełnialiśmy, co JEDNOCIE tylko wychodziło na dobre.

Miał do mnie zaufanie. Dawał temu wyraz, na przykład rezygnując niejednokrotnie z czytania własnych tekstów po moich redakcyjnych poprawkach. Nakładało to na mnie dodatkową odpowiedzialność.

Dobrze nam wychodziło pisanie wspólnych tekstów. Najlepiej pamiętam dwa: stanowisko Kościoła ewangelicko-reformowanego w sprawie przerywania ciąży i oświadczenie Synodu w kwestii antysemityzmu. Ten drugi dokument fizycznie pisałam sama, bo ks. Bogdan leżał chory, ale każdy akapit tekstu konsultowałam z nim przez telefon, z wdzięcznością przyjmując jego rady i sugestie.

Zbliżając się do końca tego wyrywkowego wspomnienia, ograniczonego do wątku mojej współpracy z ks. Bogdanem w JEDNOCIE, chciałabym bardzo mocno wyrazić przekonanie, że dzisiaj, z perspektywy dwudziestu lat, jakie mijają od jego śmierci, jeszcze wyraziściej dostrzegam lukę, jaka powstała po jego odejściu w Kościele ewangelicko-reformowanym, lukę nie do zapełnienia, ale zarazem odczuwam wdzięczność i nadzieję, którą pragnę wyrazić słowami „Pieśni dziękczynnej zbawionych” zapisanej w 12. rozdziale Księgi Izajasza:

„Oto Bóg zbawieniem moim!
Zaufam i nie będę się lękał,
Gdyż Pan jest mocą moją i pieśnią moją, i zbawieniem moim.
I będziecie czerpać z radością ze zdrojów zbawienia”.

* * * * *

Barbara Stahlowa – długoletnia redaktor JEDNOTY

 

O ks. Bogdanie Trandzie piszemy też tutaj:

 

Na zdjęciu powyżej: ks. Bogdan Tranda w swoim gdańskim mieszkaniu (fot. Archiwum Wandy Trandowej)

 

Ks. Bogdan Tranda na zdjęciach:

  1. w swoim gdańskim mieszkaniu (fot. Archiwum Wandy Trandowej);
  2. czytając JEDNOTĘ (fot. Archiwum Wandy Trandowej);
  3. sesja „Tolerancja czy akceptacja” w sali Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Św. Trójcy przy ul. Kredytowej w Warszawie (1991), siedzą od lewej: Zbigniew Nosowski, ks. Bogdan Tranda, ks. Jan Walter, Konstanty Gebert, NN, Jan Turnau, Adam Michnik, ks. Bronisław Dembowski i Karol Karski (fot. Aldona Karska);
  4. konfirmacja 24 maja 1970 r., stoją od lewej: Krzysztof Tranda, Władysław Scholl, ks. sup. Jan Niewieczerzał, Agnieszka Kręglewska, Andrzej Neuman, ks. Bogdan Tranda, Anna Bender, Wiktor Chojnowski, Mirosław Niewieczerzał (fot. Biblioteka Synodu KER);
  5. prowadząc nabożeństwo podczas Synodu w Kucowie, który odbywał się w dniach 16–17 maja 1987 r., stoją od lewej: ks. Roman Lipiński, ks. Jerzy Stahl, ks. Marek Izdebski, ks. bp Zdzisław Tranda, ks. Mirosław Jelinek (fot. Biblioteka Synodu KER);
  6. spotkanie środowisk ekumenicznych z papieżem Janem Pawłem II w siedzibie prymasa Polski przy ul. Miodowej w Warszawie w 1983 r., stoją od lewej: ks. Bogdan Tranda, ks. Jan Hause, ks. prof. Jan Bogusław Niemczyk, Jan Paweł II, abp Jeremiasz (fot. Archiwum);
  7. portret (fot. Archiwum rodzinne).