Drukuj

10/1991

BERITH - PRZYMIERZE

Publikowane na łamach „Jednoty” cykle artykułów siostry Kingi Strzeleckiej, OSU – „Dawidowe korzenie „ (1982-1983) i „Szalom” (1985), wydane następnie w formie książkowej, powstały jako owoc pierwszego i drugiego pobytu Autorki w Izraelu w latach 1981 i 1984. Prezentowany obecnie trzeci cykl: „Berith – Przymierze” jest wynikiem jej trzeciego pobytu w Jerozolimie, Tel Awiwie i Hajfie, w roku 1989. Zawiera on przeprowadzone tam rozmowy i dyskusje, przetłumaczone na polski i opracowane ze ścisłym zachowaniem wierności merytorycznej. I tym razem rozmówcami siostry Kingi Strzeleckiej byli specjaliści zaangażowani w problematykę Izraela lub dialog judeo-chrześcijański. Reprezentują oni różne narodowości i dwa wyznania: rzymskokatolickie i mojżeszowe. Notki biograficzne dotyczące poszczególnych rozmówców będą zamieszczane przy pierwszym pojawieniu się danego nazwiska w tekście artykułu.

Redakcja

KINGA STRZELECKA, OSU – Czytelnikom mojej książki pt. „Szalom”, pisanej na podstawie materiałów zbieranych tutaj, w Izraelu, pewną trudność sprawiały terminy pokrewne, takie jak Hebrajczyk, Żyd, Izraelita, Izraelczyk, Izrael, jako naród wybrany, w odróżnieniu od współczesnego państwa Izrael, etc. Czy można prosić bodaj o pobieżne przybliżenie tych pojęć?

PIERRE LENHARDT1 – To jest cały szeroki temat. Nie da się go wyczerpać w jednej czy dwóch rozmowach. Zacznę od tego, co chronologicznie pierwsze, tzn. od słowa „Hebrajczyk”. Tradycyjna terminologia Izraela mało się nim posługiwała. Na określenie narodu żydowskiego używano głównie słowa „Izrael”, które, jak wiadomo, jest imieniem nadanym przez Boga Jakubowi po jego walce z aniołem: „Imię twe jest Jakub, ale odtąd nie będą cię zwać Jakubem, lecz będziesz miał imię Izrael” (II Mojż. 35:9-10). Ten Jakub, nazwany Izraelem, stał się ojcem dwunastu synów, ci zaś zostali ojcami dwunastu plemion, na które przeszło imię praojca. Naród żydowski nazywany był więc odtąd albo Izraelem, albo Bene Israel, czyli Synami Izraela, co tłumaczy się zwykle przez „Izraelici”.
Słowo „Hebrajczycy” pozostaje niewątpliwie zasadniczym punktem odniesienia, ponieważ Abraham nazwany jest w Biblii Hebrajczykiem. Dlatego zaczęto przeciwstawiać Hebrajczyków Armejczykom, choć nie jest to ani historycznie ścisłe, ani naukowo poprawne. Na przykład Laban, teść Jakuba, nazwany jest Aramejczykiem, co ma oznaczać, że Jakub już Aramejczykiem nie jest, choć początkowo wszyscy – zarówno przodkowie Abrahama, jak i przodkowie Labana – byli Aramejczykami. A więc, począwszy od Abrahama Hebrajczyka poprzez Izaaka i Jakuba, nazwanego Izraelem, jego synów nazywa się także Izraelem lub Synami Izraela, czyli Izraelczykami.

K.S. – Co stanowi cechę konstytutywną tego nowego narodu Izraela?

P.L. – Przymierze. Najpierw było ono zawarte z Abrahamem. W Księdze Rodzaju (I Mojż.) czytamy, że aktowi temu towarzyszył rytualny gest przepoławiania zwierząt (15:1-21). Przymierze zawarte z Izraelem podejmuje i podtrzymuje wcześniejsze przymierze oraz obietnice Boże dane Abrahamowi. I tu, i tam użyte jest to samo słowo: „Berith”. Jest to termin hebrajski stosowany w całej serii opowiadań o różnych przymierzach, które w rzeczywistości stanowią jedno. Przymierze Boga z Abrahamem jest bowiem dalszym ciągiem serii przymierzy, której punktem wyjścia jest stworzenie człowieka – wielki zamysł Boży, dotyczący całej ludzkości. Sprecyzował się on w przymierzu z Noem, kiedy Bóg zagwarantował, że nie zniszczy już nigdy ludzkości, jak to uczynił był w czasie potopu. Przymierze z Noem rozciąga się na wszystkie narody, ale pośród tych narodów znów zaistnieje szczególne przymierze, zapoczątkowane z Abrahamem, a definitywnie zawarte z Jakubem-Izraelem i ojcami dwunastu plemion. Tak tradycja żydowska przedstawia historię przymierza, które w zasadzie przetrwa do końca świata, choć będzie miało stopniowe wypełnienia.

K.S. – Jakie na przykład?

P.L. – O jednym z podstawowych mówi Księga Kapłańska (III Mojż.17-26). Jest to obwieszczenie przymierza w ramach Tory, zwane Prawem Świętości. Precyzuje się ono przez „oddzielenie”, przez służbę Bożą, szczegółowe reguły życia itd. Już w 11 rozdziale Księgi Kapłańskiej mowa jest o wezwaniu Izraela do naśladowania Boga: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (11:44). Ma to być szczególna współpraca, dzięki której zachowuje się przymierze. Tę właśnie linię kontynuuje rozdział 26, w którym sama Tora widziana jest pod kątem świętości. Zawarte są tam również błogosławieństwa i przekleństwa. Błogosławieństwa, jeśli Izrael będzie wierny przymierzu, przekleństwa – gdyby mu był niewierny. Wśród błogosławieństw czytamy: „Przypomnę sobie moje przymierze z Jakubem, przymierze z Izaakiem i przymierze z Abrahamem...”, etc. (26:42-46). A więc istnieje między nimi wewnętrzny związek: Pan Bóg obiecuje wypełnienie tego przymierza, podobnie jak tamtych. Owo „wypełnienie” jest tu pojęciem kluczowym. Rdzeń wyrazu „wypełnić” w języku hebrajskim oznacza ustawienie i podtrzymanie czegoś w pozycji stojącej. A ponadto słowo to oznacza zdolność sprawczą: „Ustanowię moje przymierze”, znaczy: sprawię, że będzie ono stało. Owo „wypełnienie” bez żadnej wątpliwości jest słowem użytym przez Jezusa w Ewangelii (Mat.5:17): „Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić”.

1Francuz, członek Wspólnoty Notre-Dame de Sion, badacz literatury rabinackiej. Jerozolima.

Z punktu widzenia tradycji Izraela w „wypełnieniu” chodzi o coś podstawowego: wypełnienie potwierdza i „sprawia, że stoi” jakaś rzeczywistość, która przedtem nie trzymała się dobrze w postawie stojącej, bo nie była dość silna i dostatecznie utwierdzona. „Wypełnienie” oznacza też coś nowego, jakąś innowację, która jest czynnością odnawiania i zarazem jej rezultatem. Owo „wypełnienie-odnowienie” używane jest często w literaturze rabinackiej współczesnej Nowemu Testamentowi. Takiemu odnowieniu podlega właśnie sama Tora dzięki jej studiowaniu i wprowadzaniu w życie. Tak przejawia się działanie Tory: Słowo Boże aktualizuje się, jest przeżywane przez lud i bezustannie formułowane zależnie od potrzeb czasu. Mówię tu o judaizmie będącym do dziś pełnoprawną kontynuacją nurtu fary-zejskiego, który w epoce Jezusa był najsilniejszym prądem zapewniającym religijne wychowanie ludu. Otóż faryzeusze proponowali zasadniczo „teologię Tory” (z racji jej źródła, którym jest Bóg). Tora składa się z dwóch części wzajemnie się wzbogacających i objaśniających: z Tory pisanej i z Tory ustnej, czyli tradycji. Tradycja ustna – oczywiście kontrolowana, dyskutowana i przechowywana w imieniu ludu w celu służenia Bogu – uważana jest za Słowo Boże w tej samej mierze, co Tora pisana, czyli Pismo Święte.
Rolą i misją narodu żydowskiego jest być żywym świadkiem Boga-Stwórcy, który chciał istnienia świata i z miłości stworzył człowieka. Rolą Izraela jest zatem objawiać Torę światu: świadczyć o niej oraz uwidaczniać ją w czynach i nauczaniu. Aby stać się widzialna, Tora musi być przeżywana i realizowana w kontakcie ze światem, zharmonizowana z potrzebami ludzkości, a także z „potrzebą” Boga, który nie przestaje mówić do człowieka. Przez Pismo Święte Bóg powierzył Izraelowi depozyt o charakterze obiektywnym – Torę pisaną, ale musi ona być bezustannie kontemplowana, interpretowana, korygowana i wyjaśniana przez tradycję, bo to właśnie ona „otacza” Torę pisaną, przyjmuje ją i wyjaśnia. Wracamy więc do kluczowego słowa – „odnowienie”: Tora musi być codziennie odnawiana.
Dodajmy jednak, że tradycja Izraela zna także inny sens słowa „nowy”, który, zależnie od kontekstu, może być negatywny. Negatywnie nowe jest coś, co jest nie kontrolowane, co nie odnosi się do Boga i przez to samo pozostaje dwuznaczne. Coś nowego jest dobre pod warunkiem, że jest związane z Bogiem. Na przykład: corocznie odnawiana uprawa roli, nowe żniwa, a więc i ich produkt, nazywa się „nowym zbiorem”. Zgodnie z komentarzami uczonych żydowskich jest on prawnie zakazany, jeśli nie został ofiarowany Bogu w geście wdzięczności, a nie dlatego, że sam w sobie jest zły. Zanim wolno będzie spożywać z nowego plonu, trzeba w sposób rytualny ofiarować go Bogu, uznając, że to On jest źródłem „nowego”. Jeśli nie wykonało się tego wyzwalającego gestu, „nowe” jest „złe”, w sensie „zakazane”.

K.S. – Czy odnosi się to także do Tory ustnej, do tradycji?

P.L. – Tak, bo to, co jest prawdziwe w dziedzinie rolnictwa, jest także prawdziwe w dziedzinie Słowa Bożego. Słowo Boże, o ile nie zostało doświadczone i zbadane, może być „złe”. Tradycja rabinacka jest dość nieufna wobec nie uzasadnionych innowacji. Przyjmuje je tylko wówczas, gdy się uzasadni, że sens „nowego” zakorzeniony jest w dawnym i stanowi jego kontynuację. Jeśli „nowe” nie kontynuuje dawnego, może wprawdzie być jakimś wzbogaceniem, ale pozostaje nowością niebezpieczną.
Jest zatem rzeczą zasadniczą, że nowe przymierze musi być wypełnieniem dawnego, czyli nowym, które potwierdza dawne. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w sformułowaniach i w samej rzeczywistości Tory ustnej pojawił się jakiś element zupełnie nowy, musi on jednak potwierdzać dawne, nie niszcząc ich ani nie zastępując.

K.S. – Czy można by to odnieść także do Nowego Testamentu?

P.L. – Tak, bo wychodząc z tego punktu widzenia można ustalić następstwo etapów przymierza. Terminologia rabinacka jest, moim zdaniem, bardzo dobra. U Jana (13:44) świadomie użyto słowa „nowe przykazanie”. To „nowe” pojawia się już u Jeremiasza (31:31-34). Termin Jeremiaszowy służy jako rdzeń terminologii Nowego Przymierza i Nowego Testamentu. Słowa Jeremiasza mogą wprawdzie być uważane za naukę o przymierzu całkowicie nowym, nie mającym odniesienia do dawnego i zajmującym jego miejsce, a więc sprawiającym, że dawne staje się przedawnione, ale z punktu widzenia rabinackiego podlega to dyskusji. Słownictwo, które może tę rzecz wyjaśnić, pojawia się w modlitwach obchodu wyjścia z Egiptu, które w Passze żydowskiej jest czymś jedynym i ważnym po wszystkie czasy i wszystkie pokolenia. Chodzi więc o to, aby wyjaśnić, czy w epoce mesjańskiej świętowanie ostatecznego wyzwolenia – czyli odkupienia ludzkości dokonanego przez Mesjasza – jest tak nowe, że zastąpi dawne wspominanie i celebrację liturgiczną wyjścia z Egiptu, czy też nie? Zagadnienie to dyskutowane było po zburzeniu Świątyni w latach osiemdziesiątych I w., kiedy precyzowano terminologię rabinacka. Jest ona, jak sądzę, bardzo interesująca i możliwa do przyjęcia także z chrześcijańskiego punktu widzenia. A zatem: czy w momencie, kiedy judaizm się odnawiał, kiedy zaprowadzano porządek w jego strukturach, formułach modlitw etc, uznano, że liturgia Paschy, wspominająca wyjście z Egiptu, będzie podtrzymywana także w epoce mesjańskiej? Czy też zapomni się o Pierwszym Przymierzu i o wyjściu z Egiptu, które nie będzie już więcej wspominane? Słowa Proroka Jeremiasza sugerują tę drugą możliwość: „Oto nadchodzą dni [...], kiedy nie będą już mówić: Na życie Pana, który wyprowadził synów Izraela z ziemi egipskiej” (23:7), ale o wyprowadzeniu „z ziemi północnej i ze wszystkich ziem, po których ich rozproszył” (23:8). Większość teologów żydowskich sprzeciwia się jednak takiej interpretacji i utrzymuje, że nawet w epoce mesjańskiej uznawana będzie historyczność wyjścia z Egiptu i zachowa się je w pamięci. Ale ostateczne wyzwolenie mesjańskie i definitywne odkupienie – jako szczyt i wypełnienie – będzie wówczas zasadnicze (najważniejsze), zaś wyjście z Egiptu stanie się drugorzędne – relatywne. Słownictwo hebrajskie jest tu bardzo trafne, gdyz, po pierwsze, jest dla wszystkich zrozumiałe, a po wtóre – nie dopuszcza teologii zastępstwa. To, co relatywne, nie znika ani nie zostaje w swej wartości umniejszone. Przeciwnie – jest dowartościowane, otrzymuje bowiem nowe światło. Uczeni żydowscy przytaczają tu przykład Jakuba-Izraela: Jakub otrzymuje od Boga nowe, teoforyczne imię – Izrael. Ale imię „Jakub” zachowuje swe znaczenie. Otóż podobnie – mówią uczeni żydowscy – ma się rzecz z wyjściem z Egiptu. Jakub w dalszym ciągu pozostaje Jakubem i Pan Bóg, parę rozdziałów dalej w Księdze Rodzaju, sam tak go nazywa. Mówiąc zatem: „Nie będziesz się nazywał Jakub”, nie mówi tego w sposób absolutny, lecz w tym sensie, że odtąd jego najważniejszym (zasadniczym) imieniem będzie Izrael, natomiast „Jakub” stanie się podrzędnym, relatywnym, ale nie pomniejszonym. Co więcej – sam Jakub nabiera więcej powagi: kiedy spotyka się go na ulicy, mówi się o nim: „Wiesz, to jest Jakub, on się teraz nazywa Izrael”. Jest w tym radykalna nowość.
Z punktu widzenia chrześcijańskiego niebezpieczeństwo tej terminologii – „zasadnicze (najważniejsze) – relatywne” – tkwiłoby w pytaniu: jak się ma „nowość” Nowego Przymierza w stosunku do Starego? W czym tkwi „nowość” Jezusa Chrystusa i radykalizm „nowości” Nowego Testamentu? Odpowiadamy: nowość będzie zawsze absolutnie nowa w stosunku do tego, co ją poprzedziło. Imię „Izrael” jest całkowicie nowe w stosunku do imienia „Jakub". Podobnie Nowe Przymierze w stosunku do Przymierza Dawnego. Czyż można by przypuścić, że Bóg z miłości do człowieka uniży się do tego stopnia, że ogołoci się ze swej boskiej kondycji? Według Nowego Testamentu kenoza, czyli uniżenie się Boga we wcieleniu, osiągnęła ten właśnie stopień w znaczeniu realnym, a nie symbolicznym czy obrazowym. To jest nowość absolutna, ale w niczym nie umniejszająca poprzedniego. Tradycja Izraela też mówiła o Bogu zniżającym się do poziomu nędzy ludzkiej w Egipcie, ukazującym się w krzewie gorejącym etc. W Księdze Wyjścia (II Mojż.) mamy już bardzo rozwiniętą tradycję rabinacka o Bogu, który przyjmuje kenozę – uniża się, upokarza. Ale ta niesłychanie piękna myśl o Bogu, który z miłości do człowieka zniża się do jego poziomu, swoje radykalne wypełnienie znajduje w przedsięwzięciu, którym jest Emmanuel: Bóg sam staje się człowiekiem w Jezusie Chrystusie. To jest nowość najwyższa, ale nie musi ona dla swego potwierdzenia znosić (unieważniać) tego, co ją poprzedziło. Nowa Pascha Jezusa Chrystusa i Jego Nowe Przymierze są odtąd zasadnicze (najważniejsze), a wszystko, co je poprzedziło, staje się relatywne, ale nie unieważnione, umniejszone czy zastąpione.
Myślę, że to jest najistotniejsza rzecz, jaką znajdujemy w tradycji rabinackiej, jeśli przyjmujemy ją (a sądzę, że powinniśmy tak uczynić), dostrzegając w niej Słowo Boże.

Rozmawiała siostra Kinga Strzelecka, OSU