Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1991

BERITH – PRZYMIERZE

KINGA STRZELECKA OSU – Czy Ojciec także – jak wielu teologów – sądzi, że Przymierze jest tylko jedno?

VINCENT MARTIN OSB – Tak, Przymierze jest tylko jedno, ale realizuje się na różnych etapach. Dzięki Wcieleniu Przymierze zostało dokończone, wypełnione, uwieńczone chwałą. Przymierze w Chrystusie jest odnowionym, przekształconym i przemienionym Przymierzem zawartym z Abrahamem, Mojżeszem, Dawidem itd. Jest Przymierzem ostatecznym, eschatologicznym, wiecznym. Bo, jak mówi św. Jan, w Chrystusie jest życie wieczne, a sam Jezus zapewnia o tym podczas Ostatniej Wieczerzy.

K.S. – Czy można zatem powiedzieć mocniej: że Przymierze jest jedyne?

V.M. – Tak, jest jedyne. Trzeba tylko dobrze interpretować wspomniane etapy. Błędem dzisiejszej teologii katolickiej jest właśnie to, że traktuje je jako wstęp i przygotowanie do etapu ostatecznego, podczas gdy wszystkie one stanowią integralną część Przymierza. Jak w naturze ludzkiej życie wegetatywne jest elementem jej struktury, a nie przygotowaniem do życia zwierzęcego czy duchowego, tak w Przymierzu występują różne wznoszące się stopnie. Chrystus wieńczy strukturę Przymierza i sprawia, że z rzeczywistości ziemskiej przechodzi ono do eschatologicznej. Przymierze Abrahama, Mojżesza, Dawida wyrażone jest w kategoriach tego świata, w kategoriach obecnej rzeczywistości. Natomiast Chrystus wypełniając je przetwarza i przemienia w Przymierze wieczne. Chrystus – zgodnie z Listem do Hebrajczyków – wchodzi do miejsca Świętego Świętych, które jest miejscem obecności samego Boga. Apostoł Paweł bardzo często mówi, że to, co doczesne, musi przyoblec się w nieśmiertelność. Jest to przejście z życia do życia. Judaizm koncentruje się na tym życiu, podczas gdy chrześcijaństwo – mówiąc w kategoriach hebrajskich – na życiu wiecznym, na świecie przyszłym. Dlatego istnieje głęboka różnica między Przymierzem Mojżeszowym a Przymierzem „we krwi Jezusa". Zresztą wszyscy rabini zgodni są co do tego, że gdy przyjdzie Mesjasz, skończy się Przymierze Mojżeszowe i Prawo utraci swą wartość, gdyż Mesjasz obwieści wtedy własną Torę. Tak więc należy wykazywać większe wyczucie, gdy mówimy o ciągłości Przymierza, i rozumieć je nie w sensie przygotowania, ale w sensie wznoszenia kolejnych elementów ostatecznej konstrukcji. Bez zmartwychwstania Chrystusa odnowione Przymierze przeminęłoby jednak tak, jak – według słów Pawła – przemija postać świata. Apostoł mówi także, że Chrystus przychodząc powtórnie na świat wypełni całą historię. To samo stwierdza Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy ustanawia Eucharystię jako znak Nowego Przymierza. W tym pojęciu zawiera się pełnia: Przymierze i z Abrahamem, i z Mojżeszem, i z Dawidem. To, co było dotąd, oznaczało bowiem powolne budowanie Nowego Przymierza – Chrystusowego, które On z doczesności przeniósł w wieczność. Gdyby nie On – przeminęłoby ono wraz z tym światem.

K.S. – Gdyby nie „On", to znaczy – gdyby nie Jezus-Mesjasz?

V.M. – Tak, ale Jezus Chrystus jest Kimś więcej niż żydowskim Mesjaszem.

K.S. – Ja jednak myślę o tych etapach, które wiodły ku osobie Mesjasza i ją ukazywały.

V.M. – Nie sądzę, aby Przymierze od początku było mesjaniczne. U jego podstaw legło Prawo regulujące życie doczesne. Relacja między Bogiem a Izraelem to tworzenie się ludu świętego w doczesnym świecie. W życiu Izraela otwarcie na Mesjasza dokonywało się powoli. W pewnych momentach było bardzo silne, w innych – bardzo słabe. Weźmy, na przykład, przypadek proroka Eliasza. Jezus podczas swego przemienienia rozmawia właśnie z nim i z Mojżeszem. A przecież u Eliasza nie występuje orientacja mesjańska. Eliasz mówił o święceniu imienia Bożego, o wierze w Boga jedynego, o Przymierzu między Bogiem a ludem wybranym w aktualnej sytuacji Izraela. Dopiero z wolna prorocy z VIII, VII, VI w. przed Chr. zaczynają zwiastować Dzień Pana – dokonuje się u nich zwrot ku przyszłości, niekiedy zaś pojawia się i stopniowo rozwija nadzieja mesjaniczna. Ale, na przykład, po powrocie z Babilonu Ezdrasz nie mówi w ogóle o Mesjaszu, chodzi mu o to, aby naród już teraz był święty i żył Prawem Bożym. Tora, Prawo, jest podstawowym filarem judaizmu. Mesjasz dopiero jawi się na horyzoncie. Jest nadzieją, ku której będzie się podążać.

Całość historii zbawienia tworzy jedność. Jakie wydarzenia znajdują się w centrum judaizmu? Pascha – wyzwolenie z Egiptu, nadanie Prawa na Synaju, to, że Izrael stał się ludem Bożym, oswobodzenie od wroga, którego naród chciał pokonać, pragnienie, aby utrwaliła sięizostała uznana tożsamość żydowska. Ogólnie biorąc, pojęcia mesjańskie w tradycji żydowskiej są bardzo niewyraźne. Często Mesjasz jawi się nawet nie jako osoba, lecz jako doskonała epoka mesjańska. Zresztą w różnych koncepcjach judaistycznych występują różne typy Mesjasza.

K.S. – Jakie, na przykład?

V.M. – Mesjasz walczący, Mesjasz kapłański... U esseńczyków z Oumran występuje pojęcie dwóch mesjaszów. Jest to bardzo złożone i skomplikowane zagadnienie. W chrześcijaństwie z kolei Mesjaszem jest Chrystus zmartwychwstały, Chrystus paruzji, wreszcie Chrystus przyszłego świata. Chrześcijaństwo w samej swej istocie jest mesjaniczne. Wielka różnica między judaizmem a nim polega – jak już wspomniano – na tym, że ten pierwszy skoncentrowany jest na teraźniejszości, na przymierzu obecnym, natomiast chrześcijaństwo – na nowym życiu, na nowym stworzeniu, na zmartwychwstałym Chrystusie, na życiu świętych w niebie. Ryzykuje się niezrozumienie judaizmu, jeśli chce się w nim odnaleźć mesjanizm chrześcijański, który nie jest mesjanizmem żydowskim.

K.S. – Czy może na tym polegało niezrozumienie Jezusa przez współczesnych mu Żydów?

V.M. – Przyczyny tego niezrozumienia są bardzo złożone. Jezus Chrystus nie był źle przyjęty przez Żydów. Wystarczy przeczytać Ewangelie synoptyczne i Dzieje Apostolskie, aby się o tym przekonać. Żydzi nie byli Mu przeciwni. Byli Nim nawet dość przejęci, tylko że w danym momencie interesowali się czym innym – wyzwoleniem spod władzy Rzymian. Zbliżał się koniec okupacji rzymskiej, a oni mieli wrażenie, żeOnnie robi nic, aby ich spod niej wyzwolić. Owszem, był bardzo pobożny, mówił wzniosłe i atrakcyjne rzeczy, ale nie wyzwalał ich spod władzy Rzymian. Tu leży podstawowy problem. Zwłaszcza że to, co mówił, było dość trudne. Zaczął nauczanie od przekazania własnej Tory, która była trudniejsza od Tory Mojżeszowej. Kiedy analizujemy Kazanie na Górze w Ewangelii Mateusza, widzimy, że Jezus poszedł dalej w swej nauce i wymaganiach niż Mojżesz: stawiał zagadnienie rozwodu, życia seksualnego, zwłaszcza zaś sprawy płacenia podatków na rzecz okupanta. W dodatku nie od razu objawił się ludowi, a przecież w historii Izraela pojawiały się już podobne do Niego postaci. Żydzi mogli odnieść wrażenie, że ostatecznie Mu się nie powiodło – umarł na krzyżu jak kryminalista, nikt Go nie bronił, poniósł klęskę. I oto nagle paru Jego uczniów mówi, że On żyje. Czytając Dzieje Apostolskie odnosimy wrażenie, że ludzie kochali apostołów, natomiast faktem jest, że żydowskie autorytety religijne były im przeciwne. Ale one nie cieszyły się wówczas wielkim szacunkiem ludu. Głównie saduceusze atakowali apostołów, faryzeusze natomiast nie wiedzieli, co myśleć. Apostołowie, podobnie jak Jan Chrzciciel, nawoływali do nawrócenia, bo koniec już bliski i dzień sądu nadchodzi. Ja myślę, że wielu Żydów mówiło sobie: „Zobaczymy. Uczą, że Jezus powróci – poczekajmy". Tymczasem w momencie wielkiej katastrofy – upadku Jerozolimy – On nie powrócił. To był wielki wstrząs dla chrześcijaństwa. Oczekiwano końca świata – a tu nic. Paweł początkowo też był przekonany o szybkiej paruzji Chrystusa, ale po kilku latach uświadomił sobie, że umrze nie doczekawszy się jej. W tym okresie tylko stosunkowo niewielu Żydów przystępowało do Kościoła, natomiast masowo czynili to poganie. I wtedy, nagle, chrystianizm odsłonił swoje oblicze! Żydzi zobaczyli w nim pogan, którzy nie stosowali obrzezania i jedli mięso wieprzowe! Coś obrzydliwego! Czy w tej sytuacji Żyd miał robić z siebie chrześcijanina? Ależ skąd! Jeśli Jezus jest Mesjaszem, jeśli jest Panem, niech przyjdzie, wtedy uznamy Go. – Takie właśnie było ich rozumowanie.

Po zburzeniu świątyni jerozolimskiej niewielka grupa faryzeuszy skupiła się w Jawne i usiłowała ratować judaizm. W tym celu wyłączono z Synagogi chrześcijan (nie tylko zresztą ich, bo także gnostyków). Trzeba pamiętać, że judaizm cieszył się pewną swobodą w imperium rzymskim, zdarzały się nawet nawrócenia. Tak było jeszcze przez cały II wiek, mimo powstania Bar Kochby i dalszego burzenia Jerozolimy. Religia żydowska nie była w świecie rzymskim popularna, ale respektowana. Nagle, około 200 r., rabini spostrzegli, że chrześcijaństwo wysunęło się na pierwszy plan. Coraz więcej Żydów przyjmowało wiarę w Chrystusa. Trzeba było ich przed tym chronić, konieczna stała się obrona. Taka postawa zaowocowała wykształceniem się mentalności getta, która rozwijała się i funkcjonowała przez cały III i IV w. A kiedy cesarstwo rzymskie stało się chrześcijańskie, chrześcijanie zaczęli prześladować Żydów. To wtedy w duszy żydowskiej rozwinęło się poczucie, że chrześcijaństwo jest zaprzeczeniem judaizmu. Z kolei chrześcijanie wszystko, co żydowskie, zaczęli uważać za złe i bezustannie rozwijali swój antyjudaizm – nie antysemityzm, ale właśnie antyjudaizm. Dopiero w XVIII i XIX w. Żydzi zaczęli się asymilować w kulturze europejskiej i wraz z tym procesem nastąpiła zmiana ich stosunku do pewnych wartości chrześcijańskich. Stali się na nie bardziej otwarci. Ale dla Żydów ortodoksyjnych, naprawdę tradycyjnych, chrześcijaństwo pozostaje do dziś negacją judaizmu.

K.S.I pomyśleć, że i oni, i my włączeni jesteśmy w to samo, jedno jedyne Przymierze...

Rozmawiała: s. Kinga Strzelecka OSU