Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

ImageNR 11-12 / 2004

Maja Jaszewska: Panie profesorze, niektórzy publicyści wypowiadając się w sprawie konfliktu rosyjsko-czeczeńskiego, mówią, że północny Kaukaz płonie. Czy zgadza się pan z tą oceną?

Prof. Jerzy Pomianowski: Owszem, jakiś czas temu ekstremiści, np. Basajew, próbowali eksportować swój ruch do Dagestanu i Inguszetii. Był to pomysł fatalny i kompromitujący samą ideę czeczeńskiej niezawisłości narodowej nie mniej niż akcja terrorystyczna w Biesłanie. W sumie jednak Czeczenia jest w defensywie, a nie w natarciu. W ofensywie są tam od trzech lat wojska rosyjskie. I, być może, ich działania przeciw lokalnemu separatyzmowi czeczeńskiemu mogą doprowadzić do pożaru na całym północnym Kaukazie. Nie ma co ukrywać, są w Rosji siły pragnące przywrócić stan posiadania Związku Sowieckiego. Nie jest to na razie możliwe w wypadku Ukrainy, czy tym bardziej Litwy, wszak ta należy już do NATO. Ale północny Kaukaz czy Azja Środkowa są dla tych zakusów terenem wygodnym i podatnym. Podkreślam, że tendencja imperialna nie jest typowa dla wszystkich Rosjan. Imperium rosyjskie rozrastało się nie ze względu na szczególnie zaborczy charakter narodowy Rosjan czy na ich głód nowych ziem. Ogromny rozrost terytorialny carskiej Rosji spowodowany był tym, że nie znajdowała ona oporu ani na wschodzie (po rozpadzie Złotej Ordy), ani na zachodzie (gdzie miała do czynienia z rosnącym nierządem politycznym w Polsce). Tam, gdzie natrafiała na opór, przezornie zaprzestawała parcia; przykładem wojny ze Szwecją czy z Japonią. To nieprawda, że Rosjanie żądni są cudzych ziem i cudzej wolności. To ich władza ma taki pociąg. W rosyjskiej doktrynie państwowej tkwi wciąż zabytkowe przekonanie, że o potędze państwa decyduje rozpiętość jego granic. Niedawno, w wywiadzie na łamach "Rzeczypospolitej", w tym tonie wypowiedział się Stanisław Biełkowski, mieniący się doradcą Putina. Cytuję dosłownie: Rosja może istnieć tylko jako imperium, a imperium to jest takie państwo, które musi się rozszerzać. Jest to anachroniczny pogląd, zarzucony już na całym świecie. Wszystkie państwa imperialne w drugiej połowie XX wieku dobrowolnie wyrzekły się swoich kolonii. Przestała im się opłacać gospodarka ekstensywna, macierz ekspansji i agresji.

W swojej książce Na wschód od Zachodu pisze pan: Trzymam się bardzo prymitywnej zasady: cokolwiek się w Rosji dzieje, pytam przede wszystkim, czy to lepiej dla Polski, czy gorzej. Zamiast wdawać się w komeraże i przypuszczenia, co Putin zrobi i czy to dobrze, czy Ľle, że był w KGB - myślmy lepiej o tym, co konkretnie w tej sprawie Polsce sprzyja albo grozi. Biuro Organizacji Ośrodków dla Cudzoziemców w Dębaku pod Warszawą od kilku lat odnotowuje znaczny wzrost przyjeżdżających do Polski czeczeńskich uchodĽców. Nasz kraj jest dla nich nie tylko miejscem tranzytowym w drodze na Zachód, ale również miejscem docelowym, nowym domem, w którym chcą zamieszkać na stałe, znaleĽć pracę i wychowywać swoje dzieci. Czym więc jest dla Polski konflikt czeczeński?

Obowiązkiem nie tylko Polski, ale całego świata jest nakarmić, odziać i przyjąć tych wszystkich, którzy nie mogą być pewni dnia ani godziny, zostając w Czeczenii. Zwłaszcza w momencie, kiedy prezydent potężnej Federacji Rosyjskiej przestał, jak widać, widzieć różnicę między separatystami a terrorystami. Jeżeli doszedł do wniosku, że jedni są warci drugich i jedyną radą jest wypalenie irredenty do narodowego korzenia, to oznacza, że wziął w rachubę eksterminację całego plemienia, znanego wszak ze swego przywiązania do niezależności. Tymczasem jedynym wyjściem wydaje się w takich razach szukanie po tamtej stronie jeśli nie sprzymierzeńców, to ludzi skłonnych do ugody. Nie do wymuszonej kolaboracji, tylko do ugody. Umiejętność różnicowania postaw wśród Czeczenów jest nie tylko uznaniem dla starej zasady divide et impera, ale też jedynym rozumnym sposobem postępowania w podobnych warunkach. Program rozwiązania problemu przez wyniszczenie armatami przeciwnika do korzeni jest uznaniem za słuszne prawa zbiorowej winy i zbiorowej odpowiedzialności. To jest wejście na drogę, gdzie nie obowiązują prawa ani boskie, ani ludzkie.

Maja Jaszewska - prof. Jerzy Pomianowski

Rozmowa z prof J. Pomianowskim - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl