Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 5-6 / 2004

ROZMOWA Z WIESŁAWEM MINCEREM

Aleksandra Sękowska: Znamy pana jako członka Komisji Dokumentacji, Informacji i Wydawnictw naszego Kościoła i doradcę Biblioteki Synodu. Jednocześnie należy pan do nielicznej już dziś grupy ewangelików reformowanych pochodzących z naszej Jednoty Wileńskiej. Chcielibyśmy usłyszeć o pana sławnych przodkach i o panu samym. Prosimy opowiedzieć nam o swoich protoplastach, szczególnie duchownych - w jakich parafiach pracowali i co charakteryzowało ich jako ludzi?

Wiesław Mincer: Rodzina moja była ewangelicka ze strony mojej matki Janiny - córki ks. Michała Jastrzębskiego. Ale sam ks. Michał był tego wyznania w drugim dopiero pokoleniu, ale już jako ewangelik się urodził, gdyż ojciec jego, ks. Stanisław, początkowo duchowny katolicki, zmienił wyznanie, ożenił się i został pastorem - nie pamiętam w Mińsku, w Wilnie czy Słucku; chyba jednak w Słucku, gdyż był z czasem konseniorem białoruskim. Najdalej sięga tradycja ewangelicka wśród protoplastów mojej babci Felicji z Kmitów Jastrzębskiej, której matka Ludwika z Wannowskich Kmitowa była córką ks. Felicjana Wannowskiego. A Wannowscy spokrewnieni byli z Gizbertami i Hazlerami. Ci ostatni przybyli do Polski ze Szwajcarii i już na przełomie wieku XVI i XVII występują jako pastorzy. Notka o pochodzeniu ze Szwajcarii widnieje u Karola Estreichera w jego Bibliografii polskiej. Te wszystkie nazwiska powtarzają się często w Aktach Synodów Jednoty Litewskiej wydrukowanych w Monumenta Reformationis Polonicae et Lituanicae przed ostatnią wojną w Wilnie.

W Bibliotece Synodu przechowujemy notatki biograficzne rodu Wannowskich pana pióra, gdzie jest wzmiankowanych bardzo wielu pastorów. Ostatnio Biblioteka nasza interesuje się specjalnie życiorysami duszpasterzy Kościoła Reformowanego w Polsce.

Z przekazów mojej babci (a i z innych źródeł) wiem, że Wannowscy byli to ludzie dobrze wykształceni i zainteresowani przeszłością i książką. Estreicher składał kilkakrotnie Leopoldowi Wannowskiemu podziękowania za nadsyłane mu rzadkie wydawnictwa. Pisząc kiedyś o ks. Julianie Biergielu (pastorze w Słucku i słynnym bibliofilu) w Słowniku biograficznym pracowników książki polskiej, zwróciłem uwagę na źródło świadczące o tym, że szereg cennych starych urutców przejął on ze spuścizną, niekiedy niezbyt w zgodzie z prawowitymi właścicielami. Dzisiaj to może mało ważne, gdyż swoją piękną bibliotekę przekazał do Biblioteki Baworowskich we Lwowie. Obecnie znajduje się ona w zbiorach tamtejszej Biblioteki Uniwersyteckiej. Spotkałem także nazwisko Wannowskich jako autorów pieśni w starych śpiewnikach.

Pomówmy teraz o pana dziadku, ks. sup. Michale Jastrzębskim, urodzonym w 1859 roku. Dziadka pamięta pan ze swego dzieciństwa. Możemy pana oglądać na fotografii z jego pogrzebu w 1938 roku. Jak dziadek zapisał się w pana pamięci?

Mojego dziadka pamiętam jako starego, bardzo chłodnego i surowego człowieka, co wcale podobno nie odpowiadało rzeczywistości. Był już wówczas wiekowy i mocno schorowany (miał reumatyzm). Co niedzielę odwiedzaliśmy jego dom, tam jedliśmy obiad, a ja przeglądałem książki, których u dziadka było bardzo dużo. Jak większość tamtejszych pastorów był zapalonym bibliofilem. Drugą jego pasją było malarstwo, znał się na obrazach i wiele ich kupował. Część zbiorów zapisał w testamencie muzeum Towarzystwa Naukowego w Wilnie. Szczególnie ciekawe były portrety królów polskich Franciszka Smuglewicza, które wisiały w jego gabinecie. Należał też niegdyś do niego znajdujący się we wspomnianym muzeum portret Krystyny (?) Frankowej (żony prof. Józefa Franka z początków XIX wieku) pędzla Jana Rustema. Pamiętam, że po przyjściu do dziadka na ulicę Zawalną 11 (tam było mieszkanie służbowe superintendentów w dawnej XVII-wiecznej kamienicy Szreterowskiej), przede wszystkim szedłem do jego gabinetu, gdzie stale pracował przy swoim biurku, całowałem go w rękę i dopiero wtedy biegłem do babci. Ta dla odmiany była dla mnie i jest do dzisiaj "ideałem babci". Miała fenomenalną pamięć i dużą wiedzę historyczną, zwłaszcza w zakresie dziejów rodziny i dziejów Reformacji na Litwie. Często czytywała dawne akta synodalne i inne dokumenty. Tu trzeba powiedzieć, że z mieszkania wchodziło się bezpośrednio do okrągłej wieżyczki, w której znajdowało się Archiwum Synodu, pochodzące i dobrze zachowane od XVI wieku. Tam był przechowywany słynny list Jana Kalwina do Jednoty Litewskiej. (List ten przywiózł do Polski ks. Kazimierz Ostachiewicz i znajduje się obecnie w Archiwum Głównym Akt Dawnych). Z archiwum korzystało wielu uczonych, których książki z autografami znajdowałem u dziadka w bibliotece. Jedną czy dwie jeszcze mam. Niestety, całość rozproszyła się po świecie lub została rozkradziona.

Dziadek to także doskonały gospodarz i bardzo zapobiegliwy człowiek. Kiedy był młodszy, częściej niż babcia zajmował się dziećmi i bardzo je kochał - wiem to z przekazów rodzinnych. W młodości musiał mieć wiele pracy, gdyż kiedyś w pamiętnikach Kieniewicza (ale nie historyka -; Stefana, tylko jego ojca) znalazłem wzmiankę o przyjeździe do Mińska młodego pastora Michała Jastrzębskiego, który odwiedzał tamtejszych ewangelików.

Sądzę, że stare lata zatruły mu sprawy związane z "wileńskimi rozwodami", w które bardziej zaangażowane były władze świeckie Konsystorza (zwłaszcza ówczesny prezes Bronisław Herman-Iżycki). Mówiono mi, że dziadek dość naiwnie cieszył się powiększaniem liczby współwyznawców, nie zawsze wiedząc, co się za tym kryje. Ale to już zupełnie inna historia. Dla mnie osobiście bardzo przykre były ówczesne spory między Jednotą Wileńską a Warszawską na tym tle.

A. Sękowska - W. MIncer

Życie z reformowanym Wilnem w tle - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl