Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

ImageNa fotografii: Aleksandra Diermajer, z mężą Sękowska - "Oleńka", 1946 r.
NR 7-8 / 2005

ROZMOWA Z ALEKSANDRĄ SĘKOWSKĄ

Ks. Lech Tranda: Rozmawiam z panią Aleksandrą Sękowską, uczestniczką Powstania Warszawskiego, obecnie Przewodniczącą Komisji Dokumentacji, Informacji i Wydawnictw Kościoła Ewangelicko-Refomowanego. Cieszę się bardzo, że będziemy mogli w naszej rozmowie przedstawić słuchaczom polskiego radia udział członków Kościoła Ewangelicko-Refomowanego w patriotycznym zrywie 1944 roku w Warszawie. Czy zechciałaby Pani przybliżyć, jak wielu ewangelików-reformowanych walczyło w sierpniu i wrześniu tego roku?

Aleksandra Sękowska: Polskość, umiłowanie Ojczyzny, wynosiło się najczęściej z domu, ze szkoły i z Kościoła. To jest bardzo ciekawe zjawisko. W warszawskiej parafii ewangelicko-reformowanej było przed wojną stosunkowo niewielu rdzennych Polaków. Chyba większość pochodziła z imigracji do naszego kraju z powodu prześladowań religijnych (francuscy hugenoci), albo znaleźli się w Polsce w poszukiwaniu lepszego miejsca pracy. I ci Przybysze, głównie w XIX wieku ze Szkocji, Niemiec, Holandii i ze Szwajcarii, stawali się Polakami z wyboru już w następnym pokoleniu. Spora ilość młodzieży chodziła do Męskiego Gimnazjum i Liceum im. Mikołaja Reja i Żeńskiego Gimnazjum i Liceum im. Królowej Anny Wazówny. Obie te szkoły były prowadzone przez warszawską parafię ewangelicko-augsburską także w latach wojny. Wychowanie patriotyczne było rozwinięte tak bardzo, że wielu uczniów właśnie poprzez te szkoły trafiało do konspiracji.

Archiwa parafii spłonęły w czasie Powstania. Jednak w prywatnych rękach ocalały m.in. fotografie konfirmacji z 1938 i 39 roku. Widać na nich grupy młodzieży 17-18 letniej, liczące około 50 osób. Z biegiem lat udało się ustalić, że blisko jedna piąta z nich zginęła w samym Powstaniu, najczęściej w szeregach Armii Krajowej. A przecież to jedynie dwa roczniki. Faktycznie brało udział w Powstaniu o wiele więcej osób. Nie wiadomo, po o ilu ślad zupełnie zaginął. Ginęły rodzeństwa, jak bracia Skarżyńscy, bliźniacy Kaden-Bandrowscy, rodzeństwo Glantzów i rodzeństwo Lisieckich, ojciec i syn Semadeniowie. Ginęła polska, bardzo wartościowa młodzież, inteligencja, której było tak wiele w naszej parafii. Wspominamy ich często. Pismo Kościoła Ewangelicko-Reformowanego "Jednota" pisze o nich w swoich listopadowych numerach. "Jednota" w ostatnim miesiącu przed wybuchem wojny otwarcie potępiała faszyzm w Niemczech i nieustannie publikowała patriotyczne teksty.

Brała pani udział osobiście w walkach w Warszawie? W jakiej formacji?

W latach okupacji należałam do 39 drużyny błękitnej Związku Harcerstwa Polskiego. W ostatnim roku przed Powstaniem przeszłam tam roczny kurs łączności terenowej, konkretnie na Powiślu. Wtedy właśnie skończyłam 15 lat. Dlatego zapewne nie dostałam przydziału do oddziału bojowego. 6 sierpnia, ku naszej wielkiej radości, powołano do życia patrole Wojskowej Służby Społecznej i to rozkazem samego pułkownika Antoniego Chruściela "Montera". Odtąd patrole dziewcząt i chłopców w wieku przedpoborowym podlegały Biuru Informacji i Propgandy Okręgu Warszawy AK.

A. Sękowska - ks. L. Tranda

Polacy z wyboru - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl