Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2008

O KSIĄŻCE JANA TOMASZA GROSSA „STRACH” KRZYSZTOF DOROSZ,
JOANNA J. MIZGAŁA I KS. BP MAREK IZDEBSKI W ROZMOWIE Z MAJĄ JASZEWSKĄ

Maja Jaszewska:W połowie lutego krakowska prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko Janowi Tomaszowi Grossowi, który był oskarżany, że swoją książką „Strach” znieważa naród polski. Czy państwo jako Polacy czują się tą książką znieważeni?

Krzysztof Dorosz: W najmniejszym stopniu nie czuję się znieważony. Zresztą i prokuratura przyznała, że nie ma w tej książce żadnej zniewagi. Oburzyli się natomiast ci, którzy uważają, że Gross nie napisał prawdy. Ważniejsze jednak, że czują się dotknięci również ci, którzy moralnie stoją po stronie Grossa. Mają oni żal do autora o oskarżycielski ton i o to, że opisuje wyłącznie rzeczy negatywne. Wielokrotnie słyszałem reakcje – Tylu Polaków pomagało Żydom w czasie wojny, dlaczego Gross o tym nie napisał?
Gdybyśmy oczekiwali od autora pełnego obrazu polsko-żydowskich relacji w czasie wojny i tuż po niej, to można by powiedzieć, że ta wybiórczość jest wadą książki, ale Gross postawił sobie inne zadanie i jako autor książki ma do tego prawo.

Joanna J. Mizgała: Nie zapominajmy, że w amerykańskim wydaniu był rozdział o pomocy, jakiej Polacy udzielali Żydom w czasie wojny. W polskim wydaniu Gross postanowił go nie publikować uważając, że jest to fakt tak znany, że nie warto kolejny raz o nim pisać. Było to błędem i okazało się, że ten brak stał się jednym z głównych powodów krytyki książki i jej autora, odwracając tym samym uwagę od meritum sprawy.

Ks. bp Marek Izdebski: Uważam, że „Strach” jest bardzo ważną i potrzebną Polakom lekturą. Nie znałem wielu opisanych przez Grossa faktów i nie sądzę, żebym w tej niewiedzy był odosobniony.

Niektórzy zarzucają Grossowi zbyt kategoryczny czy wręcz brutalny ton. Na ile jednak był on potrzebny, żeby nami wstrząsnąć i zmusić do słuchania?

K.D.: To ważne pytanie, ale nie mam na nie jednoznacznej odpowiedzi. Zwrócił na to uwagę między innymi Adam Michnik w czasie dyskusji na temat „Strachu”, jaka miała miejsce na Uniwersytecie Jagiellońskim. Powiedział trochę ironicznie, że pisząc esej na temat pogromu kieleckiego starał się wszystko dobrze wyważyć, podejść z empatią do ludzi, którzy byli sprawcami pogromu. I jaki był efekt? Mało kto tę publikację zauważył. A Gross swoją oskarżycielską książką wywołał burzę. Więc może rzeczywiście trzeba było mocnego uderzenia? Z drugiej strony to mocne uderzenie może pociągać za sobą niedobre konsekwencje.

J.J.M.: Byliśmy do tej pory przyzwyczajeni do krzyku polskich środowisk antysemickich. Nikt jednak nie twierdził, że znieważa on Polskę i Polaków. Tym razem krzyknęła druga strona i nagle podniósł się chóralny głos oburzenia, że Gross zachował się niekulturalnie, że wystarczyłoby, gdyby zajął się jedynie rekonstrukcją faktów. Ale o faktach pisało już wielu, jak chociażby Joanna Tokarska-Bakir czy Krystyna Kersten, i niestety niewiele osób się nimi przejęło. Natomiast dzięki temu, że książka Grossa ma charakter dziennikarski a jednocześnie moralistyczny, wzbudziła żywą reakcję. Jak widać, musi czasem zaistnieć pewna nadinterpretacja, a może nawet i skandal, żeby fakty głęboko ukrywane przebiły się do świadomości publicznej i wywołały społeczną dyskusję.

K.D.: Powiedziałbym, że „Strach” ma charakter kaznodziejski, bo Gross apeluje do sumienia. Nie bardzo jednak podoba mi się cywilizacja czy kultura, w której trzeba wrzeszczeć, żeby się przebić z jakimś stwierdzeniem.

Ks. bp M.I.: Żyjemy dzisiaj w kulturze zdominowanej przez skandal. Czy ten znak czasu jest pozytywnym czy negatywnym zjawiskiem, to temat na oddzielną dyskusję. Myślę jednak, że czasami potrzebna jest brutalniejsza forma, żeby przebić się do trochę znieczulonego obecnie ludzkiego sumienia. I być może, kiedy zostanie ono przebudzone, to stanie się na tyle wrażliwe, że już nie będzie potrzebowało krzyku, żeby reagować.

Wiele osób oprócz oskarżycielskiego tonu zarzuca Grossowi również krzywdzące uogólnienia. Zgadzają się państwo z tym zarzutem?

K.D.: Jeżeli książkę dokładnie przeanalizujemy, nie znajdziemy w niej uogólnień. Nie ma w niej zdań z wielkim kwantyfikatorem. Ale są pewne zabiegi, które sprawiają, że czujemy siłę uogólnienia, np. w momencie, kiedy Gross opisując jakiś fakt komentuje, że było na niego przyzwolenie społeczne. To wyrażenie jest dwuznaczne, bo może oznaczać powszechne przyzwolenie polskiego społeczeństwa na prześladowanie czy mordowanie Żydów i wtedy jest to uogólnienie, ale może też oznaczać przyzwolenie społeczne danej grupy ludzi, pośród której ten fakt miał miejsce. Tego typu dwuznaczności jest tam wystarczająco dużo, żeby wiele osób odniosło wrażenie, że ma do czynienia z niesprawiedliwymi uogólnieniami, że autor tak naprawdę mówi – całe polskie społeczeństwo – choć nie wyraża tego expressis verbis.

Padają też zarzuty pod adresem książki, że nie sprzyja ona dialogowi żydowsko-polskiemu, a co więcej może go zakłócić. Ale czy nie odnoszą państwo wrażenia, że tak naprawdę spór, jaki ta książka wywołała, dotyczy dialogu polsko-polskiego?

J.J.M.: Myślę, że ideą Grossa było wywołanie dyskusji polsko-polskiej. Dialog polsko-żydowski toczy się na zupełnie innych płaszczyznach i bywa czasem zmistyfikowany, to znaczy unika się w nim pewnych kluczowych tematów, żeby nie psuć dobrej atmosfery. Być może jest to słuszna strategia, bo jesteśmy na tym etapie, że musimy jeszcze cały czas pracować nad dobrą atmosferą do dalszych kontaktów. Natomiast konflikt w dialogu polsko – polskim, jaki rozgorzał po publikacji „Strachu”, dowodzi, że ten dialog też był w pewnym stopniu zmistyfikowany. W swojej ostatniej książce Gross opisał ogólnopolski wymiar przypadków prześladowania i mordowania Żydów po wojnie. Nie można więc powiedzieć tak, jak po lekturze „Sąsiadów”, że był to lokalny incydent autorstwa grupy kryminalistów. Jeśli chcemy jednak poważnie rozmawiać o problemie antysemityzmu w Polsce, to lektura „Strachu” jest do tego niezbędna.

Marek Edelman uważa, że tak długo, jak żyją sprawcy i ofiary prześladowań antysemickich, nie ma możliwości rozliczenia przeszłości. Czy rzeczywiście późniejszym pokoleniom łatwiej będzie uporać się z pamięcią? Czy też będą nią jeszcze bardziej obciążone, bo nie będą mogły przeprosić ofiar ani wybaczyć sprawcom?

K.D.: Doświadczenia europejskie pokazują, że być może musi upłynąć więcej czasu, aby uporać się z pamięcią. We Francji pokolenie młodych ludzi wzięło się za winy popełnione przez ich dziadów. Ale z drugiej strony to włożenie przez Grossa kija w mrowisko może otworzyć nowe ścieżki dialogu. Nie zapominajmy, że obok dialogu polsko-polskiego czy żydowsko-polskiego, jest jeszcze dialog chrześcijańsko-żydowski. Stanisław Krajewski – żydowski współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, powiedział, że książka Grossa, wbrew licznym krytycznym opiniom, nie powstrzyma dialogu żydowsko-chrześcijańskiego, a nawet z czasem może go rozwinąć.

J.J.M.: Dialog nie ma ram czasowych, bo jest pewną postawą a nie jedynie metodą komunikacji. Tym samym nie jest tylko narzędziem do uzyskania porozumienia, ale istotą relacji zarówno w zakresie życia osobistego, jak i społecznego czy instytucjonalnego. Tak jest również, a może nawet szczególnie, w przypadku Kościołów.

Ks. bp M.I.: Warunkiem każdego dialogu jest wiedza i prawda. Tymczasem cała rzesza ludzi w Polsce nadal posiłkuje się stereotypami na temat Żydów. Co gorsza, niejednokrotnie implikują one cały szereg uprzedzeń. Jeśli jedyne, co wiemy o partnerze dialogu to zbiór stereotypów, jak możliwy jest dialog? Większość polskiego społeczeństwa uważa, że fakty opisywane przez Grossa nie mogły mieć miejsca, bo taka prawda o Polakach jest niemożliwa. Tymczasem, żeby móc rzetelnie prowadzić dialog, Polacy powinni dokładnie poznać swoją historię, nie tylko tę heroiczną i martyrologiczną, ale również tę ciemną, bolesną, którą tak skrzętnie ukrywamy albo wręcz wypieramy. Najgorsze, co możemy zrobić, to świadomie wybrać niewiedzę tylko po to, żeby oszczędzić sobie dyskomfortu konfrontacji z całą prawdą o nas samych. A tymczasem nawet, jeśli jest ona bolesna, to powinniśmy się na nią otworzyć również po to, żeby dojrzewać jako społeczeństwo.

Maja Jaszewska

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl