Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1-2 / 2010

ROZMOWA Z PROFESOREM MICHAELEM HORTONEM

Peter Hastie: W czasach Reformacji wśród reformatorów istniały spore rozbieżności na temat istoty i znaczenia Wieczerzy Pańskiej. W dzisiejszych czasach prawie nikt o niej nie rozmawia. Dlaczego?

Michael Horton: W czasach Reformacji ludzie byli gotowi umrzeć za swoje rozumienie Wieczerzy Pańskiej, więc była to kwestia pierwszorzędnej wagi. Była to też sprawa, która poróżniła reformowanych i luteranów. (...) Powodem, dla którego było to tak ważne, jest to, że chroniła ona sposób, w jaki protestanci wierzyli w doktrynę odkupienia. Kościół rzymski wierzył, że miał w swojej mocy zdolność składania na nowo w ofierze Chrystusa za nasze grzechy. Zatem pytanie brzmiało: Czy Chrystus został złożony w ofierze tylko raz przez Ojca, czy też składa go w ofierze Kościół? Czy składając ofiarę Bogu, Kościół składa w pewien sposób pracę swoich rąk? To były ważne pytania stawiane przez Reformatorów.


     Jeśli chodzi o kwestię różnicy między luteranami a innymi reformatorami, chodziło głównie o nauczanie Lutra o tym, że Chrystus jest obecny w elementach Wieczerzy Pańskiej. Luter chciał w ten sposób upewnić się, że człowieczeństwo Chrystusa będzie powiązane z elementami chleba i wina. Twierdził on, że człowieczeństwo Chrystusa było tak przeniknięte jego boskością, że ludzkie cechy Chrystusa zostały zniesione przez cechy boskie. To oznaczało, że ciało Jezusa, które w normalnych okolicznościach może być tylko w jednym miejscu w danym czasie, nabrało wyjątkowych cech wszechobecności. Jego ubóstwione ciało nabrało cech boskości Chrystusa, co pozwalało Lutrowi stwierdzić, że Chrystus był wszędzie nie tylko jako Bóg, ale i jako człowiek.
    Prawdę mówiąc, to bardzo dziwny pogląd. Zwingli wytknął jego problematyczność szczególnie, gdy chodzi o Zmartwychwstanie. Zwingli twierdził, że skoro Jezus zmartwychwstał cieleśnie i siedzi po prawicy Ojca, to nie może być w ludzki sposób obecny w kilku miejscach jednocześnie. Kalwin zgadzał się ze Zwinglim, że ciało Chrystusa jest po prawicy Boga, ale nie odpowiadała mu konkluzja Zwingliego, że Wieczerza Pańska jest tylko wspomnieniem i że obecność Chrystusa w Wieczerzy nie różni się niczym od obecności Chrystusa gdziekolwiek indziej. Kalwin uważał, że zarówno luteranie jak i zwinglianie negują istotę ciała Chrystusa jako czegoś, czym wierni karmią się przez wiarę. Ujmę to tak: jeśli przyjmiemy, że ludzkie ciało Chrystusa zostało przemienione w jakąś formę uniwersalnego ciała, które jest obecne wszędzie, co jest takiego specjalnego w Wieczerzy Pańskiej? Z drugiej strony, jeśli zamieni się Wieczerzę Pańską w zwykłą pamiątkę, to czym się tak naprawdę wtedy posilamy? I dlatego wydaje mi się, że nauczanie Kalwina o Wieczerzy Pańskiej pozwala nam na zachowanie realnej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej.

Ale jeśli reformatorzy Kościoła wierzyli, że jest to kwestia fundamentalna, dlaczego współcześni protestanci nie podzielają tego poglądu? Jakoś ostatnio nie ukazuje się wiele książek na temat Wieczerzy Pańskiej.

Myślę, że na obecną sytuację składa się kilka czynników, ale najbardziej oczywiste jest to, że większość dzisiejszych protestantów to zwinglianie – jeśli nie z nazwy, to z treści. Gdy Zwingli reformował liturgię w Zurychu, zastąpił mszę średniowiecznym nabożeństwem „Prone”. To było nabożeństwo kazania, Słowa. W ten sposób pozbył się mszy – on nawet nie tyle ją zreformował, ale zupełnie ją zniósł. I tak kazaniem zastąpił nabożeństwo, które było skoncentrowane na Słowie i Sakramencie. I to stało się wzorem dla wielu protestantów. Stąd wielu z nich dziś myśli, że chodzenie do kościoła polega na wysłuchiwaniu kazania albo referatu.
     Oczywiście nie wszyscy protestanci zgadzali się z tym, co zrobił Zwingli. Na przykład Kalwin i Bucer zupełnie to podejście odrzucili, podobnie jak Tomasz Cranmer w Anglii. Niestety, protestanci, w swojej reakcji na katolicyzm, zaczęli podejrzliwie patrzeć na wszystko, co pachniało mistycyzmem. (...) Ale nawet Bullinger, następca Zwingliego w Zurychu, zaprzeczył w II Konfesji helweckiej, że sakramenty są tylko znakiem i symbolem. Napisał on, że sakramenty – tam gdzie Duch zechce działać – przekazują to, co jest w nich obiecane. Zatem wierni tam, gdzie spożywają Wieczerzę Pańską, otrzymują przez wiarę to, co jest im obiecane. (...)

Co dokładnie oznacza słowo „sakrament”?

Według tradycyjnej definicji, pod którą podpisują się zarówno rzymscy katolicy, reformowani, jak i luteranie, słowo „sakrament” oznacza „znak czegoś świętego”. Ale oczywiście to niewiele wyjaśnia. „Sacramentum” jest tłumaczeniem greckiego słowa „mysterion” (czyli „tajemnica”) na łacinę. Więc gdy Paweł pisze, że wiernym zostały powierzone „tajemnice Boga”, wielu Ojców Kościoła uważało, że chodziło mu o sakramenty, gdyż właśnie sakramenty w ówczesnych czasach i liturgiach rozumiano jako „tajemnice Boga”. Niezależnie od tego, czy mieli rację czy nie, właśnie tak w naszym słownictwie pojawiło się słowo „sakrament”.
     Jednak Zwingli był z tego bardzo niezadowolony. Powiedział: „chciałbym się zupełnie pozbyć tego słowa”. Bardzo zależało mu na wyrugowanie pojęcia „środków łaski” albo przynajmniej Chrztu i Wieczerzy Pańskiej jako środków łaski. Gdybyśmy zapytali Zwingliego: „Czym są zatem Chrzest i Wieczerza Pańska?”, odpowiedziałby: „są obietnicą naszego posłuszeństwa”. Natomiast Kalwin uważał, że nie są one w żadnym wypadku znakiem naszej wiary albo posłuszeństwa. Wręcz przeciwnie – mówił – są one przede wszystkim obietnicą Boga dochowania wierności swojej obietnicy i swojemu przymierzu. Sakramenty są znakami tego, co Bóg obiecał dla nas uczynić, a nie tego, co my mu obiecujemy.
    Problemem jest to, że statystyczny ewangelik siedzący w ławce i spożywający Wieczerzę Pańską schyla głowę, patrzy na swój mały kieliszek z winem i myśli przez chwilę o tym, co Jezus musiał czuć, gdy umierał na krzyżu. I myśli sobie: „Jeśli tylko skupię się i pomyślę o tym, co uczynił dla mnie Chrystus na krzyżu, będę odczuwał wdzięczność, która skłoni mnie do nawrócenia i będę chciał żyć dla Jezusa”. To rozumowanie jest absolutnie zgodne z rozumowaniem Zwingliego, ale nie uważam, żeby miało oparcie w Piśmie Świętym.

O czym zatem powinni myśleć chrześcijanie podczas Wieczerzy Pańskiej?

Spójrzmy na słowa ustanowienia: Ilekroć to czynicie, zwiastujecie śmierć Pańską, aż przyjdzie znowu. A zatem zwiastujemy razem to, co pastor winien głosić z kazalnicy. On czyni to w imieniu Pana poprzez zwiastowanie Słowa, a my zwiastujemy to do siebie nawzajem poprzez wspólne spożywanie. Tak naprawdę mówimy do siebie: „Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci”. To publiczna afirmacja naszej wiary, nie tylko wobec innych chrześcijan, ale także wobec nie-chrześcijan, którzy mogą być obecni w kościele.
     Ale to coś więcej niż tylko proklamacja. Paweł pisze: Ten chleb, który łamiemy – czyż nie jest wspólnotą ciała Chrystusa? A kielich, który błogosławimy – czyż nie jest wspólnotą krwi chrystusowej? W moim przekonaniu te słowa Pawła wykluczają pojmowanie Wieczerzy Pańskiej wyłącznie jako pamiątki. On pisze wyraźnie o rzeczywistym otrzymywaniu i uczestnictwie w ciele i krwi Chrystusa. Konfesja Belgijska ujmuje to tak: To, co wierny otrzymuje w Wieczerzy Pańskiej, nie jest niczym mniej niż prawdziwe i naturalne ukrzyżowane ciało i wylana krew Jezusa Chrystusa. Oczywiście, stajemy wtedy przed pytaniem: jak to jest możliwe? By to zrozumieć musimy uczynić krok wstecz i przyjrzeć się temu, jak Paweł rozumie kwestię komunii albo wspólnoty z Chrystusem, jako czegoś dokonanego przez Ducha Świętego.
    Tutaj pomaga nam znów Kalwin, przypominając, że to Duch Święty wzbudza w naszych sercach wołanie do Boga i on urzeczywistnia unię i komunię, jaką mamy z Nim w Wieczerzy Pańskiej. Zatem, gdy przyjmujemy chleb i wino, czynimy kilka rzeczy na raz: po pierwsze, na pewno wspominamy to, co uczynił dla nas Chrystus. Ale też czynimy dużo więcej – potwierdzamy to osobiście. Wspominanie jest nie tylko intelektualnym ćwiczeniem, gdzie próbujemy zrozumieć głębię cierpień Chrystusa. To raczej kwestia uznania, że śmierć Chrystusa jest tym, czego nam potrzeba, by pokonać nasz grzech i oddzielenie od Boga.
    Wydaje mi się rzeczą bardzo ważną, że Jezus został rozpoznany przez swoich uczniów już po zmartwychwstaniu, wtedy, gdy sprawował Wieczerzę Pańską w swoim zmartwychwstałym ciele. Łukasz pisze, że dwaj uczniowie rozpoznali go właśnie dzięki łamaniu chleba. A zatem, gdy otrzymujemy chleb i wino, wyznajemy to, kim jest Jezus i co uczynił dla naszego zbawienia. Musimy też pamiętać, że Wieczerza Pańska jest także Jego obietnicą nam daną. Przypomina nam, że skoro Chrystus umarł za nas i nas odkupił, możemy być z Nim zjednoczeni poprzez wiarę. Możemy mieć udział w Jego życiu poprzez spożywanie przez wiarę Jego ciała i krwi.

Michael Horton / Peter Hastie
Tłum. Kazimierz Bem

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl